... Leon do tej pory się nie odezwał, ja miałam zadzwonić do Tomasa,
nie zadzwoniłam, a minął już cały kolejny dzień. A właśnie dziś wyjeżdżamy do
Paryża, ale postanowiłam jak na razie się nim nie przejmować, co ma być to
będzie, nie zmienię planów swojego losu. A poza tym, mam obok trójkę
najlepszych przyjaciół. Francesca wspaniale mnie rozumie, Camilla potrafi
pokazać, że w życiu nie wszystko trzeba brać na poważnie, a Maxi potrafi
rozśmieszyć nas do łez. Kiedy ma się w życiu takie osoby, zdajesz sobie sprawę,
że nie warto przejmować się problemami, które prędzej, czy później same się
rozwiążą, a jeśli Ludmiła kłamała, to zapomniała raczej o przysłowiu
"kłamstwo ma krótkie nogi", no ale nie będę się rozgadywała na Jej
temat, bo momentalnie z mojej twarzy znika uśmiech kiedy o niej mówię. Za
chwilę Angie odwozi mnie na lotnisko, tata nie może, bo jak zwykle musiał
wyjechać na jakieś ważne spotkanie. Czasami mam już naprawdę serdecznie tego
dość, tak bardzo chciałam, aby to On mnie odwiózł, nie zobaczę się z nim przecież
aż całe dwa miesiące. Dobra... Pora jechać, czeka na nas przygoda we Francji
jak i wiele nauki, bo oczywiście jak to mówi Pablo, nie jedziemy się tam
zabawiać tylko dokształcać, ale każdy wie, że na pewno znajdzie się też czas na
przyjemności.
-Violu, jesteś gotowa?- Drzwi
od mojego pokoju otworzyły się, a w nich pojawiła się uśmiechnięta i wesoła jak
zawsze Angie.
Pokiwałam tylko głową i
odwzajemniłam jej uśmiech, schodząc leniwie po schodach. Przeszyło mnie dziwne
uczucie, z jednej strony ogromnie się cieszyłam z tego wyjazdu, to było jedno z
moich marzeń, zaraz po tym, by tworzyć muzykę, a z drugiej zdałam sobie sprawę,
że będę tęsknić za domem, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo, ale wszyscy
dookoła twierdzili, że dorosłam i najwyższa pora, by pobyć trochę bez
nadopiekuńczego ojca. W zasadzie mieli rację, tak, zdecydowanie! Całą drogę na
lotnisko śmiałam się z moją guwernantką, jak i teraz-nową dziewczyną taty. W
jej towarzystwie zawsze taka byłam, odkąd tylko pamiętam. Przy niej zapominałam
o wszystkich troskach i żyłam pełnią życia. W końcu dojechałyśmy do celu, kiedy
tylko wysiadłam z samochodu rzucili się na mnie Maxi i Braco.
-Ooo chłopaki, cześć, cześć!-
Śmiałam się jakbym upiła się radością, kiedy oni nadal przytulali mnie jak
szaleni.
-Hej chłopaki, dajcie jej
złapać oddech!- Zza moich pleców wyłoniła się Camilla cała rozpromieniona jak
zawsze.
Wszyscy tego dnia byli bardzo
szczęśliwi, więc i ja postanowiłam, że absolutnie nic nie popsuje mi dziś
humoru!
-A gdzie Fran?- Spytałam nagle,
zauważając jej nieobecność.
Cała trójka krzyknęła chórem,
że siedzi już w samolocie razem z Tomasem. Czyżby Francesca znów próbowała z
nim kręcić? Nie wiem i szczerze, nie obchodziło mnie to już jak parę miesięcy
temu.
-No ładnie.. A ze mną się już
nie pożegnasz?- Angie podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Przepraszam Angie, będę taaak
tęskniła! Ucałuj ode mnie tatę!- Krzyknęłam już wyrywając jej się z ramion i
pędząc za przyjaciółmi do samolotu.
O to ostatnie nie musiałam się
bać, pewnie zrobi to kiedy tylko go zobaczy.
Chwilę po tym cała nasza
czwórka wsiadała już na pokład. Rozejrzałam się wokół, samolot był mały,
specjalnie przeznaczony dla nas, miejsc było tyle ile trzeba i ani jednego
więcej. Camilla czym prędzej usiadła z Maxim, Braco popędził do Andresa,
Francesca siedziała z Tomasem jak zostałam wcześniej poinformowana, po lewo
siedziała moja ulubienica Ludmiła ze swoją podwładną, które patrzyły na mnie
jakby miały rzucić się zaraz jak na jakieś mięso. Nie widziałam tylko Leona,
ale jak przewidziałam to z nim przyszło mi siedzieć, po prostu super... Zajęłam
miejsce tuż za Camillą i Maxim, siadając obok okienka i zakładając nogę na
nogę. Serce biło mi już znacznie szybciej niż parę chwil temu, bałam się, lecz
do końca nie wiedziałam czego. To zmieniło się jednak zaraz po tym jak
poczułam, że ktoś siada obok mnie. To był Leon, tym razem moje serce stanęło w
miejscu i podskoczyło mi do gardła, nie odwróciłam się do niego, nie mogłam,
jeszcze nie teraz. Postanowiłam odwrócić się na drugi bok i zasnąć, tak byłoby
najlepiej. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Oczy otworzyłam dopiero po
komunikacie, że właśnie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, że przespałam całą
podróż, także ze względu na to, że panicznie bałam się latać samolotami. Nagle
dookoła mnie zrobił się całkiem niezły tłok, niesamowite jak dziesięć osób może
zrobić hałas. Każdy chciał jak najszybciej sięgnąć po swój bagaż i wyjść na
zewnątrz, ja także należałam do tych osób. Kiedy sięgnęłam ręką po swoją torbę,
ktoś mnie wyręczył, nie był to nikt inny jak Leon.
-Dzięki...- Rzuciłam szybko
przez ramię i ruszyłam ku wyjściu.
-Violetto zaczekaj, pogadajmy.
-Nie teraz, to chyba
nieodpowiedni moment..- Powiedziałam stanowczym tonem.
Na zewnątrz było pięknie,
wylądowaliśmy praktycznie w samym centrum miasta, powietrze pachniało tak
świeżo, a drzewa, które porastały tutejsze parki... No po prostu cudo!
-Witam Was kochani!- Zaczął
ciągnąć Pablo. - Dziś oczywiście jak się domyślacie zostaniecie przeniesieni do
hotelu, w którym będziecie mieszkać, a potem... Możecie trochę pozwiedzać
miasto, czemu by nie!
Wszyscy na trzy cztery wydali
okrzyk radości, wszyscy oprócz Ludmiły, która cały czas patrzyła na mnie
podejrzanym wzrokiem, i weź tu człowieku czerp radość z wakacji! Nasz hotel był
niedaleko stąd, to dobrze-bo leżał w centrum, a to oznaczało, że będziemy mogli
częściej wychodzić. Tutejsi ludzie patrzyli na nas z uśmiechami, chyba cieszyli
się, że ich odwiedzamy, chociaż osobiście uważam, że to nie jest dla nich
nieznany widok, turyści przyjeżdżają tu non stop. Przez całą drogę
zastanawiałam się dlaczego ani Camilla, ani Francesca, czy Maxi do mnie nie
podeszli. Może byli zbyt podekscytowani widokami? Na pewno... W każdym bądź
razie po 10 minutowym spacerze doprowadzono nas do naszego "nowego
domu". Hotel nie był zbyt duży, ale za to zupełnie zbudowany w nowoczesnym
stylu.
-Hej Violetta! No chodź, bo
zajmą nam najlepsze miejsca!- Krzyknęła Camilla.
Ulżyło mi, bo w końcu ktoś się
do mnie odezwał. Podbiegłam do nich i razem we trzy pobiegłyśmy do pokoju po
prawo, tuż obok duuuuużego kwiatka. Pokój był pomalowany na pomarańczowo, stały
w nim trzy duże łóżka. Łazienka też była luksusowa, lepszego miejsca na
spędzenie wakacji nie mogłyśmy sobie wymarzyć. Teraz zostało nam już tylko się
rozpakować i cieszyć się latem! Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Fran
spojrzała na mnie tak jakby wiedziała o co chodzi i kto stoi z drugiej strony.
-Proszę!- Wrzasnęła, kiedy
nawet nie zdążyłam nic powiedzieć.
Także tego, ten rozdział wydaje mi się być trochę nudny ;< Ale trzeba się jakoś
rozkręcić noo, wstęp do całej historii i tak dalej :D A teraz dalszy ciąg
naszej wykreślanki, wieli finał ;> Odpadł numer 3 i 4, więc kto wygra? Piosenka Violetty, czy Leona? <3
Głooosujcie ;)
Uwielbiam,
kiedy ona to robi ^^
Okay,
to na razie ;3
Hehehe.Też lubie ten moment .Co do piosenek ...Lubie obie :/Ale myśle , że 1 powinna odpaść .
OdpowiedzUsuńRaczej nie muszę chyba Cię zanudzać, jaki ten rozdział jest fantastyczny? Bo to na pewno wiesz :P A co do wykreślanki mam taki malutki dylemat, ale...hmmm..odpaść powinna..2 nie, nie, nie..1 tak 1 na pewno :D
OdpowiedzUsuńJESTEM ZA TYM, ŻEBY WYGRAŁA VOY POR TI- MOJA NAJLEPSZA I NAJUOCHAŃSZA PIOSENKA :3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam pierwszy akapit i mi sie spodobało :3 Ale zaczynam od pierwszego, mam nadzieję, że nadążę do wszystkich :3 Fajny pomysł z tym wyjazdem :D
Dzięki za komentarz, postaram sie jutro lub w piątek dodać I rozdział :)
http://violetta-story.blogspot.com
Bez urazy Viola ale przy Leonie wymiękasz. Odpada 1.
OdpowiedzUsuń