wtorek, 19 marca 2013

Rozdział IV

... Leon do tej pory się nie odezwał, ja miałam zadzwonić do Tomasa, nie zadzwoniłam, a minął już cały kolejny dzień. A właśnie dziś wyjeżdżamy do Paryża, ale postanowiłam jak na razie się nim nie przejmować, co ma być to będzie, nie zmienię planów swojego losu. A poza tym, mam obok trójkę najlepszych przyjaciół. Francesca wspaniale mnie rozumie, Camilla potrafi pokazać, że w życiu nie wszystko trzeba brać na poważnie, a Maxi potrafi rozśmieszyć nas do łez. Kiedy ma się w życiu takie osoby, zdajesz sobie sprawę, że nie warto przejmować się problemami, które prędzej, czy później same się rozwiążą, a jeśli Ludmiła kłamała, to zapomniała raczej o przysłowiu "kłamstwo ma krótkie nogi", no ale nie będę się rozgadywała na Jej temat, bo momentalnie z mojej twarzy znika uśmiech kiedy o niej mówię. Za chwilę Angie odwozi mnie na lotnisko, tata nie może, bo jak zwykle musiał wyjechać na jakieś ważne spotkanie. Czasami mam już naprawdę serdecznie tego dość, tak bardzo chciałam, aby to On mnie odwiózł, nie zobaczę się z nim przecież aż całe dwa miesiące. Dobra... Pora jechać, czeka na nas przygoda we Francji jak i wiele nauki, bo oczywiście jak to mówi Pablo, nie jedziemy się tam zabawiać tylko dokształcać, ale każdy wie, że na pewno znajdzie się też czas na przyjemności.
-Violu, jesteś gotowa?- Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich pojawiła się uśmiechnięta i wesoła jak zawsze Angie.
Pokiwałam tylko głową i odwzajemniłam jej uśmiech, schodząc leniwie po schodach. Przeszyło mnie dziwne uczucie, z jednej strony ogromnie się cieszyłam z tego wyjazdu, to było jedno z moich marzeń, zaraz po tym, by tworzyć muzykę, a z drugiej zdałam sobie sprawę, że będę tęsknić za domem, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo, ale wszyscy dookoła twierdzili, że dorosłam i najwyższa pora, by pobyć trochę bez nadopiekuńczego ojca. W zasadzie mieli rację, tak, zdecydowanie! Całą drogę na lotnisko śmiałam się z moją guwernantką, jak i teraz-nową dziewczyną taty. W jej towarzystwie zawsze taka byłam, odkąd tylko pamiętam. Przy niej zapominałam o wszystkich troskach i żyłam pełnią życia. W końcu dojechałyśmy do celu, kiedy tylko wysiadłam z samochodu rzucili się na mnie Maxi i Braco.
-Ooo chłopaki, cześć, cześć!- Śmiałam się jakbym upiła się radością, kiedy oni nadal przytulali mnie jak szaleni.
-Hej chłopaki, dajcie jej złapać oddech!- Zza moich pleców wyłoniła się Camilla cała rozpromieniona jak zawsze.
Wszyscy tego dnia byli bardzo szczęśliwi, więc i ja postanowiłam, że absolutnie nic nie popsuje mi dziś humoru!
-A gdzie Fran?- Spytałam nagle, zauważając jej nieobecność.
Cała trójka krzyknęła chórem, że siedzi już w samolocie razem z Tomasem. Czyżby Francesca znów próbowała z nim kręcić? Nie wiem i szczerze, nie obchodziło mnie to już jak parę miesięcy temu.
-No ładnie.. A ze mną się już nie pożegnasz?- Angie podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Przepraszam Angie, będę taaak tęskniła! Ucałuj ode mnie tatę!- Krzyknęłam już wyrywając jej się z ramion i pędząc za przyjaciółmi do samolotu.
O to ostatnie nie musiałam się bać, pewnie zrobi to kiedy tylko go zobaczy.
Chwilę po tym cała nasza czwórka wsiadała już na pokład. Rozejrzałam się wokół, samolot był mały, specjalnie przeznaczony dla nas, miejsc było tyle ile trzeba i ani jednego więcej. Camilla czym prędzej usiadła z Maxim, Braco popędził do Andresa, Francesca siedziała z Tomasem jak zostałam wcześniej poinformowana, po lewo siedziała moja ulubienica Ludmiła ze swoją podwładną, które patrzyły na mnie jakby miały rzucić się zaraz jak na jakieś mięso. Nie widziałam tylko Leona, ale jak przewidziałam to z nim przyszło mi siedzieć, po prostu super... Zajęłam miejsce tuż za Camillą i Maxim, siadając obok okienka i zakładając nogę na nogę. Serce biło mi już znacznie szybciej niż parę chwil temu, bałam się, lecz do końca nie wiedziałam czego. To zmieniło się jednak zaraz po tym jak poczułam, że ktoś siada obok mnie. To był Leon, tym razem moje serce stanęło w miejscu i podskoczyło mi do gardła, nie odwróciłam się do niego, nie mogłam, jeszcze nie teraz. Postanowiłam odwrócić się na drugi bok i zasnąć, tak byłoby najlepiej. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Oczy otworzyłam dopiero po komunikacie, że właśnie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, że przespałam całą podróż, także ze względu na to, że panicznie bałam się latać samolotami. Nagle dookoła mnie zrobił się całkiem niezły tłok, niesamowite jak dziesięć osób może zrobić hałas. Każdy chciał jak najszybciej sięgnąć po swój bagaż i wyjść na zewnątrz, ja także należałam do tych osób. Kiedy sięgnęłam ręką po swoją torbę, ktoś mnie wyręczył, nie był to nikt inny jak Leon.
-Dzięki...- Rzuciłam szybko przez ramię i ruszyłam ku wyjściu.
-Violetto zaczekaj, pogadajmy.
-Nie teraz, to chyba nieodpowiedni moment..- Powiedziałam stanowczym tonem.
Na zewnątrz było pięknie, wylądowaliśmy praktycznie w samym centrum miasta, powietrze pachniało tak świeżo, a drzewa, które porastały tutejsze parki... No po prostu cudo!
-Witam Was kochani!- Zaczął ciągnąć Pablo. - Dziś oczywiście jak się domyślacie zostaniecie przeniesieni do hotelu, w którym będziecie mieszkać, a potem... Możecie trochę pozwiedzać miasto, czemu by nie!
Wszyscy na trzy cztery wydali okrzyk radości, wszyscy oprócz Ludmiły, która cały czas patrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem, i weź tu człowieku czerp radość z wakacji! Nasz hotel był niedaleko stąd, to dobrze-bo leżał w centrum, a to oznaczało, że będziemy mogli częściej wychodzić. Tutejsi ludzie patrzyli na nas z uśmiechami, chyba cieszyli się, że ich odwiedzamy, chociaż osobiście uważam, że to nie jest dla nich nieznany widok, turyści przyjeżdżają tu non stop. Przez całą drogę zastanawiałam się dlaczego ani Camilla, ani Francesca, czy Maxi do mnie nie podeszli. Może byli zbyt podekscytowani widokami? Na pewno... W każdym bądź razie po 10 minutowym spacerze doprowadzono nas do naszego "nowego domu". Hotel nie był zbyt duży, ale za to zupełnie zbudowany w nowoczesnym stylu.
-Hej Violetta! No chodź, bo zajmą nam najlepsze miejsca!- Krzyknęła Camilla.
Ulżyło mi, bo w końcu ktoś się do mnie odezwał. Podbiegłam do nich i razem we trzy pobiegłyśmy do pokoju po prawo, tuż obok duuuuużego kwiatka. Pokój był pomalowany na pomarańczowo, stały w nim trzy duże łóżka. Łazienka też była luksusowa, lepszego miejsca na spędzenie wakacji nie mogłyśmy sobie wymarzyć. Teraz zostało nam już tylko się rozpakować i cieszyć się latem! Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Fran spojrzała na mnie tak jakby wiedziała o co chodzi i kto stoi z drugiej strony.
-Proszę!- Wrzasnęła, kiedy nawet nie zdążyłam nic powiedzieć.


Także tego, ten rozdział wydaje mi się być trochę nudny ;< Ale trzeba się jakoś rozkręcić noo, wstęp do całej historii i tak dalej :D A teraz dalszy ciąg naszej wykreślanki, wieli finał ;> Odpadł numer 3 i 4, więc kto wygra? Piosenka Violetty, czy Leona? <3

Głooosujcie ;)




Uwielbiam, kiedy ona to robi ^^

Okay, to na razie ;3 

4 komentarze:

  1. Hehehe.Też lubie ten moment .Co do piosenek ...Lubie obie :/Ale myśle , że 1 powinna odpaść .

    OdpowiedzUsuń
  2. Raczej nie muszę chyba Cię zanudzać, jaki ten rozdział jest fantastyczny? Bo to na pewno wiesz :P A co do wykreślanki mam taki malutki dylemat, ale...hmmm..odpaść powinna..2 nie, nie, nie..1 tak 1 na pewno :D

    OdpowiedzUsuń
  3. JESTEM ZA TYM, ŻEBY WYGRAŁA VOY POR TI- MOJA NAJLEPSZA I NAJUOCHAŃSZA PIOSENKA :3
    Przeczytałam pierwszy akapit i mi sie spodobało :3 Ale zaczynam od pierwszego, mam nadzieję, że nadążę do wszystkich :3 Fajny pomysł z tym wyjazdem :D
    Dzięki za komentarz, postaram sie jutro lub w piątek dodać I rozdział :)
    http://violetta-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Bez urazy Viola ale przy Leonie wymiękasz. Odpada 1.

    OdpowiedzUsuń