niedziela, 24 listopada 2013

Nowy blog

Cześć :) Zapraszam na nowego bloga z opowiadaniem ;) ---> violettatos.blogspot.com
Pierwszy rozdział już w krótce! (Dziś lub jutro...) ;))) !!!

piątek, 22 listopada 2013

siemka ;)

no hej 
wiem, że miałam wrócić już w sierpniu ;oo ale były jeszcze wakacje i wgl.. jakoś nie wypaliło ;x przepraszam. jednak teraz będę miała czas na pisanie opowiadaania, idzie zima a za tym wieeelka nuda w sumie ;)) zimno i no >.< .. 

http://violettatos.blogspot.com/ tutaj będzie pisane opowiadanie, na razie tam nic w sumie nie ma xd ale chciałam podać adrees ;)) .. w ten weekend powinien pojawić się pierwszy rozdział i wgl :> 


noo to miłeego wieczoruu życzę ;* ! 

czwartek, 8 sierpnia 2013

;)

Mehehe, to znoowu jaa ;d ;* 

widzę, że nie jest tak źle i jednak ktoś pamięta ... ;) taaakże, jutro powinien pojawić się nowy rozdział, nowego opowiadania ;) .. postaram się go dodać ;)

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Powrót? ;)

heeejka ;*

hmm ... nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta tego bloga .. czy ktoś pamięta no - mnie xd .. troszeczkę mnie nie było, bo postanowiłam skończyć z tym .. jednak znów coś dzisiaj mnie "natknęło"? nie wiem ;o .. chciałabym na nowo pisać, tak mi się wydaje ;) spróbować .. tylko pytanie, czy ktoś wgl będzie to jeszcze czytał? ;D ech, pisząc tego posta sprawdzę czy ktoś pamięta i wgl ;o iiiii myślę, że tutaj wrócę ^^



tak bardzo idealni ;d 

wtorek, 28 maja 2013

HMMM

CZEŚĆ <3

Jestem tu, by poinformować Was, że kończę bloga.. Po 1. nie ma mnie dosyć często w domu, jest maj. to chyba normaalne. po 2. chyba wyczerpałam już swoje możliwości, nie wiem.. może tylko mi się zdaje, ale no. 

Nie wiem, czy kiedyś wrócę. Być może, że kiedyś z nudów pojawi się tu mini opowiadanie takie wiecie.. krótkie, coś jak imagin o Violettcie, hah. Temu nie zaprzeczę, bo na pewno będą dni, w których będzie mi się nudzić i tu wpadnę ;)  
Dziękuuuje, że tyle ze mną tu byliście, że czytaliście to wszystko, za wszystkie opinie, komentarze ;) 

DZIĘKI SERIOOO <3!

~Ala



niedziela, 19 maja 2013

Rozdział XXII

ROZDZIAŁ BĘDZIE PISANY, ŻE TAK POWIEM OCZAMI NARRATORA? XD NIE WAŻNE, WIECIE O CO CHODZI CO NIE :D

~ Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza- wie, jak przeżyć. 

... Przystojny chłopak z niezbyt poukładanymi włosami przekroczył próg drzwi wiodących do luksusowego paryskiego hotelu, w którym znajdowała się obecnie zgraja nastolatków z Buenos Aires. Leon, bo tak miał na imię dumnie kroczył naprzód z poważną miną, lecz w jego oczach można było dostrzec radość, iskierki w tęczówkach skakały ze szczęścia, a kąciki jego ust lekko wędrowały ku górze, kiedy stawiał kolejne kroki. W pewnej chwili zatrzymał się przed dużymi brązowymi drzwiami, na których przyczepiona była malutka tabliczka z numerkiem '7'. Teraz chłopak wydawał się lekko zmieszany, jakby chciał się wycofać z tego co miał zamiar zrobić. Jego klatka piersiowa uniosła się do góry, a za chwilę opadła, co mogło znaczyć, że głęboko westchnął wypuszczając w tym momencie powietrze z ust. Przełknął głośno ślinę i szybkim ruchem zapukał do drzwi, odsuwając się kilka kroczków do tyłu i czekając na kolejne zwroty akcji. Minęło kilka sekund zanim otworzyła je młoda dziewczyna, imieniem Violetta. Była szczupła, jej brązowe loczki spadywały na smukłą twarz. Wyraz twarzy miała niezbyt zadowalający, wyglądała trochę tak jakby zobaczyła przed sobą ducha. Prawdopodobnie nie spodziewała się tutaj owego młodego chłopaka. Jej zdenerwowanie można było zaobserwować poprzez kurczowe łapanie się błękitnej krótkiej spódniczki w motylki, którą rozwiewał lekko wiatr rozchodzący się z pokojowego okna. Obydwoje stali dosyć długo i jedynie tylko się na siebie patrzyli, ale ich wzroki były przepełnione raz po raz radością, za chwilę zdziwieniem, a za moment można było dostrzec irytację, czy złość. 
-Co tu robisz?- Dziewczyna przerwała nareszcie panującą wokół nich ciszę, zadając to pytanie. 
Leon rozchylił wargi i był gotowy do swojej przemowy. 
-Postąpiłem zbyt pochopnie. Wpuścisz mnie?- Jego wzrok tym razem wydawał się być troskliwy i lekko zakłopotany, lecz definitywnie Violetta pozwoliła mu wejść do środka. 
Pokój nie był bardzo dużo, znajdowały się w nim trzy łóżka, ładnie zaścielone z leciutką białą pościelą. Firanka rozwiewana przez wiatr unosiła się we wszystkie strony, nadając całej sytuacji mrocznego klimatu. Brakowało jeszcze przyciemnionych świateł i porozstawianych świec, by wszystko wyglądało niczym z kryminału. Brązowowłosa zakręciła się w kółko i w końcu oparła się o mały nocny stoliczek, na którym porozrzucane były teksty piosenek i kilka żelek. Widać było, że tym razem to ona czekała na pierwszy krok ze strony Leona. Sądziła, że może to trochę potrwać, więc swój wzrok skierowała w stronę okna, za którym śpiewało stado malutkich ptaszków, a słońce rzucało w jej stronę swoje ostre promienie. Nie przeszkadzało jej, widocznie lubiła, kiedy była ogrzewana przez promyczki. Brała kilka wdechów raz po razie, przygryzając nerwowo wargę. 
-Violetta?- Z jej zamyśleń w końcu wyrwał ją chłopak. Na to czekała. Na jego chociażby pierwsze słowo. 
-Słucham.- Odparła bez cienia uczucia. Nie chciała mu dać do zrozumienia, że na czymkolwiek jej zależy. Chciała, żeby wszystko wyglądało zupełnie naturalnie, bez żadnej spiny i zainteresowania. 
-Czy ty...  Bardzo jesteś na mnie zła?- Przystojniak pozwolił sobie podejść do niej bliżej, by móc porozmawiać z nią w cztery oczy. 
-Czy jestem zła? Nie, skądże.. Jestem szczęśliwa, że parę godzin temu postanowiłeś tak wszystko zostawić i sobie wyjechać.- Wywróciła nieprzyjemnie oczami i skrzyżowała ręce na wysokości piersi. 
-Wiem. Wiem, że głupio wyszło, ale... 
-Ale? Masz jakieś usprawiedliwienie na swoje zachowanie? 
-Nie, nie mam. Robiłem to pod wpływem emocji, wiesz jak to bywa... Ja.. Przepraszam, dobrze?- Złapał nieśmiało jej dłoń i ścisnął ją lekko. 
-Przepraszam? Myślisz, że twoje przepraszam wszystko załatwi?- Można było zauważyć, że jej serce przyspieszyło tempo pod wpływem dotyku chłopaka. Niesamowicie na nią działał. Niczym Romeo na Julię. 
-Nie, ale chciałbym żeby wszystko było jak dawniej. Wierzę Ci.. Wierzę, że nic Cię nie łączy z.. Em.. Harry'm? O ile tak się nazywa, nie wiem, nie interesuje mnie on. 
-Naprawdę?- Widać, że Violettą lekko to wstrząsnęło, wpatrywała się w chłopaka łagodniej niż wcześniej z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Tak. Powinno się ufać osobom, które się kocha prawda?- Pierwszy raz od ich rozmowy, Leon pozwolił sobie na szeroki uśmiech, ukazując przy tym szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Viola odwzajemniła uśmiech, pozwalając mu przytulić się mocno. Oplotła ręce wokół jego szyi i przymknęła oczy. Leon uniósł ją delikatnie do góry i posadził na stoliczku. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, nie przestając się przyjemnie uśmiechać. 
-Jesteś najlepsza.- Pogładził kciukiem zewnętrzną część jej policzka, na co ona lekko przechyliła głowę w bok, łapiąc jego dłoń. 
-Kocham Cię.- Dopowiedział po chwili, zakładając spadający jej na oczy kosmyk włosów za ucho. 
Violetta zaśmiała się cicho i trochę speszyła, spuszczając głowę w dół. Za moment jednak podniosła ją do góry, obdarowując Leona ciepłym uśmiechem, który strasznie lubił. 
-Ja Ciebie też. 
-Mam dla Ciebie niespodziankę.- Złączył ich dłonie razem, splatając idealnie swoje palce z jej.-
Chodź. 
Dziewczyna nie zaprzeczała, podążyła drobnymi kroczkami za swoim chłopakiem delikatnie zamykając drzwi od pokoju i wychodząc na hol. 

************

Droga do celu nie zajęła im dużo czasu. Znajdowali się teraz wokół średniej wysokości drzew, które pokrywały różowe płatki czegoś co nie do końca wiem jak nazwać. Wiem jedynie, że wyglądało to naprawdę cudnie. Spryciarz z niego, wie jak zaimponować dziewczynie. Tym bardziej, że dookoła nie było żadnej żywej duszy, nikt więcej, tylko i wyłącznie oni. 
-Wow Leon.. Tu jest pięknie.- Dziewczyna nie mogła napatrzeć się na widoki, które przed sobą miała.- Skąd ty wziąłeś to miejsce? 
-Dla Ciebie wszystko.- Objął ją swoim ramieniem, kładąc podbródek na jej ramieniu.
Violetta zarumieniła się i dalej rozglądała się po okolicy. Nagle w oddali dostrzegła fortepian. Spojrzała pytająco na chłopaka. Uśmiechnął się tylko pod nosem, złapał za rękę i poszli w tamtą właśnie stronę. Instrument wyglądał tym razem jak z dobrego filmu romantycznego, był biały i cały pokryty ostro czerwonymi płatkami róż. 
-Usiądź. To także część niespodzianki. 
Zrobiła jak jej kazał usadawiając się wygodnie na tak samo białej ławeczce tuż przy klawiszach, na które za chwilę Leon położył swoje palce. 
Chwilę później w ich uszach rozległ się przyjemny dźwięk muzyki i słowa chłopaka. 
,,... są rzeczy, które wiem. chodź tu, a pokażę Ci. w Twoich oczach widzę co możemy osiągnąć, spróbuj sobie to wyobrazić..."
Udało mu się. Wzruszył swoją wybrankę do łez, które za moment wytarł kciukiem, mówiąc: 
-Nie płacz.. Tylko uśmiechaj się. To tym żyję, nie twoim łzami. 
Bez zastanowienia się Violetta rzuciła mu się w ramiona mocno się w niego wtulając, lecz za chwilę oderwała się, wycierając łzy spływające po jej policzkach. 
-Leon... 
-Tak?- Uniósł wzrok do góry, by móc lepiej na nią spojrzeć. 
-Obiecasz mi coś? 
-Co tylko chcesz. 
-Obiecaj, że będziesz już zawsze. 
-Obiecuję.- Złapał obie jej dłonie i musnął je delikatnie.- Będę zawsze.. 
-Zawsze? 
-Zawsze. Choćby miało się palić..- Wyszeptał, przysuwając ją bliżej siebie i składając na jej ustach namiętny pocałunek. 

******

Oto i prawdziwa miłość. Mimo tak wielkiej kłótni i dużego nieporozumienia znaleźli drogę do siebie, do swoich uczuć. Dali sobie drugą szansę i obiecują, że teraz już nic a nic ich nie rozdzieli. Wniosek? Tak.. Prawdziwa miłość nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć. 


No to oto ten "specjalny" rozdział. Nie wiem, czy taki "specjalny", ale w każdym bądź razie jest o tych waszych gołąbeczkach ^^ Trochę jest do czytania, ale chciałam żeby wyszło dobrze. Iiii... Wyszło? Czy nie koniecznie? ;> 


a tu możesz zajrzeć xd : 
http://mehehesss.blogspot.com/

sobota, 18 maja 2013

cd Rozdziału XXI.

*Ludmiła*
Serio? To tak miało się skończyć? Teraz, kiedy chcę naprawić popełnione błędy Leon jeszcze bardziej mi to utrudnia! Ale obiecałam, obiecałam, że się poprawię, że będę lepszym człowiekiem. Mam więc zamiar pomóc Violetcie i przemówić Leonowi do rozumu. Jak na razie jestem na dobrej drodze, zadzwoniłam do niego. Na szczęście jeszcze nie zdążył wyjechać z Paryża i zgodził się ze mną spotkać. Jestem już na parkingu, na którym się umówiliśmy. Mam nadzieję, że mnie nie wystawił i przyjdzie. Przez telefon brzmiałam chyba dosyć serio, więc mi uległ. Hmm, potrafię być naprawdę przekonująca, jeśli czegoś naprawdę chcę! 
Rozejrzałam się dookoła, niedaleko ujrzałam chłopaka w czarno niebieskiej koszuli, rozwiana grzywka, dobrze zbudowany. Tak, to musiał być on. Wszędzie bym go poznała. Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam mu, by mógł mnie lepiej dostrzec. Za chwilę stał już tuż obok mnie, wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Nie był zadowolony, że musiał się wracać aż z lotniska tutaj, ale nie miał wyboru. Nie odpuściłabym mu. 
-Co jest takie ważne, że muszę odwoływać wyjazd, Ludmiła?- Skrzyżował ręce i spojrzał na mnie pogardliwym spojrzeniem. 
-Och..- Zająknęłam się.- Myślę, że doskonale wiesz co jest dużo ważniejsze od twojego wyjazdu.
-Hm?- Uniósł brwi do góry, coraz bardziej się denerwując. 
Wywróciłam oczami, nienawidziłam kiedy mnie ignorował. 
-Violetta. Ona jest ważniejsza.- W tym momencie jego wzrok wbił się w mój, był twardy i nie okazał ani cienia uczucia, zupełnie nic. Ale i tak wiedziałam, że złapało go to za serce. 
-Nie wiem o czym mówisz. A poza tym.. Najpierw chcesz nas rozdzielać, a teraz co? O co Ci chodzi? 
-Po prostu zrozumiałam swoje błędy, okej? I chciałam je naprawić, ale...- Spojrzałam na niego, udawał, że mnie nie słucha. Zupełnie jakbym mówiła do ściany.- Leon, usiądź. Proszę. 
Niechętnie podszedł do barierki na przeciwko i usiadł na niej bacznie mi się przyglądając.
-Pospiesz się, nie mam tyle czasu. 
-Dobrze..- Podeszłam trochę bliżej niego. Tak więc jak już mówiłam.. Chciałam naprawić swój błąd, poszłam do Violetty, mając nadzieję, że i ty tam będziesz. Chciałam was przeprosić.. Za swoje zachowanie, za te wszystkie kłamstwa. Ale wtedy dowiedziałam się, że wyjechałeś i... 
-Ludmiła.- Powiedział stanowczo.- Nie udawaj, że chcesz nas ratować. To żałosne. Ja już postanowiłem, to koniec. 
-Nie! Wcale nie!- Zatrzymałam go, kiedy miał zamiar już odejść.- Tylko tak Ci się wydaje.. 
-Uh? Nie sądzę, ona woli swojego loczusia? To niech sobie woli, ja będę miał honor i odejdę. Zostaw mnie już w spokoju.- Wyrwał mi się z uścisku, ale nie uległam. Pobiegłam za nim. 
-Leon!- Krzyknęłam.- Jeszcze tylko jedno.. Proszę.. 
Chłopak odwrócił się, ponownie wywrócił oczami i przeniósł ciężar swojego ciała na lewą stronę, dając mi znak żebym mówiła. 
-Ty. Ona. To jest właśnie miłość. W każdym związku zdarzają się sprzeczki.. Nieporozumienia. Ale czy to od razu musi oznaczać koniec? A co do Harry'ego.. To ona podoba się jemu, a nie na odwrót. Jej serce zawsze należało do Ciebie, i co teraz? Chcesz ją teraz zostawić? Tak po prostu? Powiedz... 
Zauważyłam jak jego wzrok zrobił się nieco łagodniejszy, a oczy zaświeciły się niczym dwa promyczki. Westchnął cicho, po czym podszedł do mnie i mocno przytulił. 
-Dziękuję.- Wyszeptał otulając dłonią moje włosy. 
-Czy to znaczy, że... 
-Tak.- Uśmiechnął się ciepło.- Masz zupełną rację. Nie mogę wyjechać, pojadę teraz do niej i za wszystko przeproszę. 
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się wielki uśmiech, cieszyłam się, że jednak przemówiłam mu do rozsądku. Łapiąc swoją walizkę i odchodząc w dal, odwrócił się jeszcze raz w moją stronę. 
-Ludmiła..
-Hm? 
-Jesteś najlepszą przyjaciółką. Dziękuję za wszystko, nigdy Ci tego nie zapomnę. 
I odszedł. Teraz byłam już pewna, że pomiędzy nim a Violą będzie układało się świetnie. 

Takie króciutkie dokończenie poprzedniego rozdziału ;) A już jutro specjalny rozdział poświęcony tylko i wyłącznie komu? Tak tak, Leonettcie! ;P Huhu, wiem że się cieszycie, haha <3 Pzdr ;**


ASK nudzi mi się ;d mogę nawet pograć w te 5/5 czy cuuś ;d 
http://beeealright.blogspot.com/ - drugi blog, no wpadnij też :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział XXI

Siemcia :* Hm, pogodę mamy dzisiaj naprawdę piękną, nic tylko iść i się powiesić, ech -,- 

Violetta
Osunęłam się pod ścianę z emocji, z rozczarowania. To nie mogło się tak skończyć, nie w taki sposób. Przecież nie chciałam nikogo skrzywdzić, a Leon nawet nie chciał mnie słuchać, nie dał mi nic wyjaśnić. Nic nie łączyło mnie z Harry'm, to ja podobałam się jemu. A to nasze spotkanie wynikło tylko i wyłącznie przez zerwanie z Leonem. Nie mogę go za to winić, gdybym miała własny rozum nigdzie bym z nim nie poszła i teraz prawdopodobnie wszystko byłoby w porządku. 
-Violetta?- Przez otworzone szeroko drzwi do pokoju weszli Maxi i Cami. Otarłam szybko oczy, by nie mogli zauważyć moich łez, których nie byłam w stanie powstrzymać. 
-Wszędzie Cię szukaliśmy.- Oznajmili i siedli obok mnie.- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze.. 
-Tak, wszystko dobrze. O co chodzi, czemu mnie szukacie?-Próbowałam uśmiechnąć się ciepło w ich stronę, ale marnie mi to wychodziło. Nie byłam w stanie tego zrobić. 
-Od czego by tu zacząć...- Cami pociągnęła z końcówki swoich włosów i zaśmiała się cicho na co Maxi objął ją ramieniem. 
Spojrzałam na nich spod kąta oka i jednak skusiłam się na lekki uśmiech z mojej strony, lecz za chwilę zniknął, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że są szczęśliwi. 
-To.. Widzę, że w końcu zdecydowaliście się na coś więcej i... To o tym chcieliście mi powiedzieć?- Zdziwiłam się dosyć, że to według nich było naprawdę strasznie istotne. 
-Nie, nie, coś ty.- Wtrącił szybko Maxi.- To tylko tak na marginesie. A przyszliśmy tutaj, bo...- Przygryzł nerwowo dolną wargę spoglądając ukradkiem na swoją dziewczynę. 
-Bo chcemy żebyś zagrała główną rolę w musicalu.- Cami dokończyła za niego. 
Potrząsnęłam głową na te słowa, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego dlaczego właściwie tutaj jesteśmy. Przecież chodziło tylko i wyłącznie o muzykę, a ja non stop przejmowałam się sprawami z Leonem. 
-O czym będzie to przedstawienie? 
-Szczerze? O wszystkim.- Maxi wzruszył ramionami i nadal czekał na moją odpowiedź. - O przyjaźni, miłości, rodzinie, przygodach, o wszystkim, tak po prostu. To co, zgadzasz się? 
-Emm...- Uniosłam lekko brwi ku górze.- A kto... Kto gra główną rolę męską jeśli taka istnieje? 
-Na początku miał to być Leon.- Na samo jego imię po ciele przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.- Ale postanowiliśmy, że to będzie Tomas. 
-Tomas?- Tym razem zmarszczyłam swoje brwi.- No... Dobrze, niech będzie.- Wywróciłam zabawnie oczami.
-Tak!- Krzyknęła Camila wstając i klaszcząc w dłonie.- Wiedziałam, że się zgodzisz, jesteś najlepsza! Maxi, chodźmy powiadomić innych o przedstawieniu.- Złapała jego dłoń i pociągnęła w kierunku drzwi. 
Musical. Główna rola, plus... Tomas. Z jednej strony może być ciężko, ale z drugiej... Może to pozwoli mi zapomnieć o Leonie? W każdym bądź razie chyba będę musiała spróbować, bo to rzeczywiście już koniec. Leon nie wróci, już dawno by to zrobił. Cóż... Tym razem to ja zawaliłam, strasznie mi z tego powodu wstyd, ale niestety, czasu cofnąć nie można. 

Ludmiła
-Naty.. Spokojnie, powoli. Lekarz nie pozwolił Ci się trzepać na lewo i prawo, masz być ostrożna.- Właśnie wracaliśmy ze szpitala do swojego pokoju. Moja przyjaciółka była strasznie podekscytowana tym, że nareszcie z powrotem tu będzie. A ja? Ja cieszyłam się, że wszystko z nią w porządku i na pewno będę próbowała naprawić swoje błędy. Wszystkie, bez wyjątku. Jak na razie relacje z Nati mi się poprawiają, więc teraz zostało mi tylko przeprosić Violettę za moje beznadziejne zachowanie i życzyć jej szczęścia z Leonem, skoro chcą być razem to niech będą. Nie będę im w tym przeszkadzać, to ich wybór.
-Ale się cieszę, że tu jestem!- Nati oparła się o bujany fotel i uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Widziałam radość w jej oczach, co sprawiało, że i ja byłam coraz bardziej szczęśliwsza.
-Za chwilę wracam, mam pewną sprawę do załatwienia, dobrze?-Złapałem za klamkę do drzwi gotowa do wyjścia.
-Spoko.
Byłam już na korytarzu i kiedy szłam w stronę pokoju Violi natknęłam się na chłopaka.
-Tomas..- Powiedziałam dosyć cichym głosem spoglądając mu w oczy.- Słuchaj, ja... Dziękuję, że przy mnie byłeś.
-Nie ma sprawy, od tego jestem.- Uśmiechnął się i zaśmiał cicho pod nosem.
Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go mocno.
-Widzimy się później?- Posłałam mu zadziorne spojrzenie ruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Co tylko zechcesz.- Puścił mi oczko, a ja z powrotem pobiegłam do pokoju umieszczonego na samym dole.
Nie powiem, że nie, ale serce lekko przyspieszyło tempo, wiedziałam, że Viola jest na mnie zła i nie zdziwiłabym się gdyby nie chciała mnie widzieć, ale.. Spróbować zawsze trzeba. Odważnie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Dziewczyna o brąz włosach zerwała się z miejsca a na mój widok szeroko otworzyła oczy.
-Nie wiem czego chcesz, ale.. Ale daruj już sobie! Proszę wyjdź...-Wskazała ręką na drzwi zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć.
-Czekaj.- Podeszłam do niej.- To nie tak, daj mi coś powiedzieć dobrze?
Wywróciła oczami i w końcu niechętnie przytaknęła głową.
-Dziękuję.- Usiadłam tuż obok niej i wzięłam głęboki wdech, bo do końca nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć.- Słuchaj.. Po pierwsze, chciałam Cię przeprosić. Nie chciałam psuć relacji między wami. Zachowałam się jak wredna świnia, wiem o tym. I widzisz... Dopiero kiedy Nati wylądowała w szpitalu zrozumiałam jakie błędy popełniam i jak strasznie ranię inne osoby. Zrozumiałam też, że powinnam liczyć się ze szczęściem innych i że nie zawsze wszystko musi być po mojej myśli. Bo to prawda, i chyba się ze mną zgodzisz. Ja...-Przymknęłam oczy, które przez chwilę się zaszkliły.- Przepraszam, okej? Wybacz mi i daj szansę to wszystko naprawić. Życzę Ci wszystkiego dobrego z Leonem, naprawdę! Będę Was wspierać i...
-Ludmiła.- Przerwała mi stanowczo.- Doceniam twoje przeprosiny i jest mi naprawdę bardzo miło z tego powodu, ale.. Ale nas już nie ma. Leon odszedł dzisiaj, niedawno. Nie jestem pewna, czy to prawda, ale... Prawdopodobnie wyjechał i już nigdy nie wróci.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na nią troskliwym spojrzeniem, ale jednocześnie w środku mnie coś mnie ścisnęło. Tak, to było współczucie.
-Co? Nie, nie, nie..! Tak się skończyć nie może. Ja to naprawię, obiecuję Ci! Nawet.. Nawet teraz!- Podniosłam się na równe nogi i wybiegłam szybko z pokoju. Chciałam jak najszybciej znaleźć Leona i przeprowadzić z nim porządną rozmowę.

Fran
Siedziałam z Maxim i Camilą na dworze rozkoszując się ciepłem popołudniowego słońca. Był to czas, który w końcu mogłam spędzić z przyjaciółmi. Co prawda nie w naszym pełnym gronie, ale i tak cieszyłam się z tego spotkania. Tym bardziej kiedy widziałam jak Cami i Maxi świetnie się razem czują, cieszę się, że nareszcie zdecydowali się być razem. Według mnie nawet w miarę do siebie pasują, są też dobrymi przyjaciółmi, a to dobre w związku. Ludzie powinni się nawzajem wspaniale rozumieć, w ich przypadku tak jest. 
-A co z Tomasem?- Niespodziewanie dostałam to pytanie.
-Nie ma Tomasa. Przestańcie..-Odwróciłam wzrok w drugą stronę, nie chcąc patrzeć im w oczy.
-Fran...-Wyszeptała Cami.- Przecież widzę, że to wcale nie jest koniec. 
-Nie Cami. To jest koniec. Naprawdę.-Tym razem spojrzałam jej głęboko w oczy, dając do zrozumienia, że mówię tylko i wyłącznie prawdę. Nie chciałam już być z Tomasem, strasznie mnie irytował. Najwidoczniej nie byliśmy sobie przeznaczeni. 
-Poza tym..-Patrzyłam na nich bez przerwy.- On chyba zaczyna kręcić z Ludmiłą.. Był z nią w tym szpitalu i w ogóle... To musi coś znaczyć, prawda?
-Nie?!-Zawołali chórkiem, ale za chwilę inicjatywę przejął Maxi.- Fran, teraz tak mówisz. A za parę dni będziesz żałowała tego, że z nim zerwałaś. Więc.. Lepiej teraz wszystko jeszcze raz przemyśl i podejmij właściwą decyzję, bo później może być już za późno. Ale zresztą... Zrobisz co uważasz. 
-Dziękuję, cieszę się, że jednak tak myślisz. A co z tym przedstawieniem? Może o tym pogadajmy? To chyba bardziej istotne. 
Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową.
-Tak. Proszę, to twoja piosenka. Naucz się jej na jutro. Dobrze?
-Pewnie, żaden problem.- Uśmiechnęłam się i wpatrywałam w tekst. 
Para todo, para nada, por si aciertas, por si fallas, tienes todo lo q hay q tener, para ser quien quieras.. 
-Ładne, ale.. To duet?- Spytałam nagle zauważając na kartce drugą zwrotkę, która wyraźnie była przeznaczona dla chłopaka. 
Maxi i Cami spojrzeli na siebie z lekko zdrętwiałymi minami, które mówiły same za siebie.
-Tą osobą jest Tomas prawda? 

Braco
Lubiłem byś sam w pokoju, mogłem wtedy dać porwać się tańcu. Wszyscy wiedzą przecież jak strasznie to lubię. Nie bez powodu Maxi wyznaczył mi rolę choreografa. Będę mógł zabawić się w Gregoria, chociaż ja raczej nie jestem zrzędliwym rozpuszczonym i wiecznie narzekającym staruszkiem. I zdecydowanie te słowa nie brzmiałyby lepiej w moim języku, jak nigdy prawda? Włączyłem CD, które wręczył mi Maxi i zacząłem "tworzyć" jeśli tak można nazwać przeskakiwanie z nogi na nogi. Cóż, dziś nie mam zbyt dobrego dnia do tworzenia tańca. Może jutro będzie lepiej. 
-Halo? Jest tam ktoś?- Przez głośną muzykę prawie nie usłyszałem głosu dobijającego się do mnie.
-Tak, jestem jestem! Proszę!
-Emm...- Do pokoju nieśmiało weszła Nati.- Przeszkadzam Ci? 
-Nolpptoeshgtyy.- Jak zwykle zacząłem mamrotać coś pod nosem.
-Co?- Nati zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie jak na wariata. Byłem nim. 
-Chciałem powiedzieć, że, że, że.. No, ee, możesz, możesz wejść.
-Dzięki, naprawdę ciężko przyszło ci powiedzieć te parę słów.- Zabawnie wywróciła oczami i wmaszerowała do środka siadając na zielonym krzesełku.
-Co Cię do mnie sprowadza? 
-Nic. Chciałam po prostu z kimś pobyć, wszystkich gdzieś wywiało. Smutno mi jakoś, wiesz...
-Smutno? Hej..- Ukucnąłem obok niej.- Ale dlaczego? 
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Spojrzała na mnie smutnym spojrzeniem, naprawdę można było dostrzec, że coś ją gnębi i nie czuje się zbyt dobrze.
-Oczywiście. Co to za pytanie, opowiadaj.

Ha, mówiłam, że będzie dzisiaj kolejny! Chociaż raz się z czegoś wywiązałam, hahaha :D Z kim chcielibyście następny? Może będzie łatwiej jak po prostu mi napiszecie kogo chcielibyście zobaczyć ;) 



ASK ME
http://beeealright.blogspot.com/
PIOSENKA NA DZIŚ:
♥!

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział XX


Hej :* Strasznie przepraszam, że tak długo nic nie pisałam... ;// Wybaczcie no, tak wyszło, ale teraz jak już się ciepło zrobiło to mnie prawie wcale w domu nie ma, ale to już się więcej raczej nie powtórzy ;D No to lecimy z dwudziestym rozdziałem! ;)

Camila
Cieszyłam się razem z Maxim z tego co zaproponował mu Pablo. Ale moja radość dotyczyła też zupełnie czego innego. Mianowicie... Myślałam, że jesteśmy tutaj, w Paryżu po to, aby uczyć się muzyki prawda? A do tej pory nie zrobiliśmy prawie nic... Co chwilę wynikają tylko jakieś afery, a to problemy miłosne, a to Nata w szpitalu, można zwariować przez to wszystko! Pablo na szczęście chyba to zauważył i wziął sprawy w swoje ręce, pewnie zrozumiał, że nie możemy tak cały czas leniuchować. 
-Cami, wszystko okej?- Maxi pstryknął mi palcami przed oczami. 
-O, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. Myślałam o tym całym projekcie... 
-Tak, pewnie teraz też będę o tym dużo myślał. Pomożesz mi? Chciałbym poprzydzielać już jakieś role. 
-Jasne, co to za pytanie!- Uradowana zeskoczyłam na podłogę i podeszłam do stoliczka wyciągając karteczkę i długopis. 
Maxi zaśmiał się i po chwili do mnie podszedł. 
-Tak właściwie.. To wiesz już co będzie głównym tematem? 
-Zabawne, bo... Wiem.- Usiadł na przeciwko mnie.- Jesteśmy w Paryżu tak? Wiesz, miasto miłości i bla bla bla.. Chcę żeby to przedstawiało taką tradycyjną paryską miłość.- Uśmiechnął się do mnie, a w Jego oczach pojawił się blask. 
-Wow..- Wywróciłam zabawnie oczami.- No dobrze, więc... Główna rola męska i żeńska.. Na kogo stawiasz? 
-Po co pytasz? To chyba oczywiste.- Machnął ręką na lewo posyłając mi zdziwione spojrzenie.- Violetta na pewno, śpiewa z nas najlepiej, a co do roli chłopaka... 
-Tylko nie Leon.- Wtrąciłam mu się w zdanie.- Ostatnio ze sobą zerwali, byłoby niezręcznie jeśli mieliby występować razem jako zakochana para, rozumiesz mnie? 
Najwidoczniej zdziwiłam Go informacją, że Leon i Viola nie są już razem. Ale miał do tego prawo, to stało się tak szybko, że nawet ja nie mogłam uwierzyć kiedy się o tym dowiedziałam. Chociaż byłam pewna, że prędzej czy później i tak się zejdą. Prawdziwa miłość zawsze znajdzie do siebie drogę. 
-W takim razie Tomas.- Maxi zapisał dwa imiona na karteczce i rozłożył się wygodnie na krześle. 
-Tomas.- Powtórzyłam sama do siebie.- Niech będzie.- Pokiwałam głową. 

Violetta
Widok Leona totalnie mnie zaskoczył, nie spodziewałam się go tutaj. Wyglądało to tak jakby mnie śledził, ale na pewno to tylko moja chora wyobraźnia. Przez chwilę siedziałam na ławce jak zesztywniała, nie wiedząc co powiedzieć. Harry zresztą tak samo. Patrzył co chwila a to na mnie, to na Leona. Musiał czuć się niezręcznie. 
-Leon...- Wydusiłam w końcu z siebie.- To nie tak jak myślisz.. 
-Violetta.- Powiedział stanowczo.- Nie. Widziałem, nie mydl mi oczu tymi swoimi historyjkami. 
-Nie, proszę...- Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale wiem, że niewiele by to dało. 
-A wiesz co?- Oparł się o ławkę.- Szedłem tu właśnie żeby Cię przeprosić... 
Serce przestało mi bić na kilka sekund, znowu wszystko zniszczyłam. On chciał mnie przeprosić? A ja co? Ja siedzę w parku i obściskuję się z kolejnym chłopakiem, akurat tuż po naszym zerwaniu. Jestem ofermą losu, teraz wiedziałam to już na sto procent. 
-To nie jej wina.- Spojrzałam na Harry'ego, który odezwał się pierwszy raz odkąd pojawił się tu Leon.
-Nikt nie pytał Cię o zdanie!- Widziałam jak mój były chłopak zrobił się czerwony na twarzy ze złości. 
-Ale...- Najwyraźniej znów chciał coś powiedzieć. 
-Przymknij się!- Leon wycedził mu palcem prosto przed nosem.- Nie chcę Cię słuchać. 
-Leon!- Krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi bojąc się, że zaraz dojdzie między nimi do bójki.- Daj mu coś powiedzieć... 
Chłopak spojrzał na mnie tak, jakby za chwilę miał zwymiotować. Jego wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. 
-Super. Będziesz Go bronić?- Zaszydził. 
-Nie.- Wyszeptałam.- Nikogo nie chcę bronić! Chcę tylko żebyś pozwolił mu coś powiedzieć! 
-Ale ja nie chcę Go słuchać! Popatrz... Jaka szkoda!- Odwrócił się i poszedł w stronę hotelu. 
Opadłam na ławkę nie chcąc żeby ktokolwiek teraz do mnie mówił, potrzebowałam ciszy, spokoju... Nie mogłam uwierzyć w to, że wszystko stracone. Przecież ja Go kochałam, chciałam z nim być.. Chciał to wszystko naprawić, ale nie! Wybitna Violetta musiała wszystko popsuć! Po co ja tu przychodziłam.. Po co spotykałam się z Harrym.. Niestety teraz już za późno żeby cofnąć czas. 
-Ja... Chyba pójdę.- Chłopak wstał niepewnie z miejsca, przytulił mnie lekko i znikł z mojego pola widzenia. 
Teraz zostałam nareszcie sama, schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam swoim łzom spokojnie wypłynąć. Podkurczyłam nogi i siedziałam bez ruchu chcąc, żeby wszystko dookoła zniknęło.. 

Tomas 
Ludmiła zasnęła mi na kolanach kiedy czekaliśmy, aż Nata się obudzi. Już zrobiła to jakieś pół godziny temu, ale nie chcieliśmy burzyć snu Ludmi. Dużo dzisiaj przeszła, więc powinna trochę wypocząć.
-Ona naprawdę żałuję.- Spojrzałem na Natę, która przyglądała się dziewczynie leżącej na mnie.- Nie widziałem jej w takim stanie.
-Rozumiem...- Wyszeptała odwracając wzrok.
-Daj spokój.- Szturchnąłem ją.- Byłyście, jesteście i będziecie najlepszymi przyjaciółkami.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Tak, wiem.- Odwzajemniła uśmiech co trochę mnie zdziwiło.
W pewnym momencie poczułem jak coś lekko się porusza, było to co myślałem. Ludmiła właśnie się obudziła, nie mogłem wyobrazić sobie jej radości kiedy zobaczy swoją przyjaciółkę całą i zdrową.
-Tomas...- Spojrzała na mnie swoimi zapuchniętymi oczami i przytuliła się mocno.
Mój wzrok powędrował teraz na Natę, która uśmiechała się zadziornie poruszając przy tym brwiami.
-Spadaj!- Wytknąłem koniuszek języka w jej stronę śmiejąc się przy tym cicho.
-Do kogo mówisz?- Ludmiła odwróciła się powoli do tyłu i gdy zobaczyła dziewczynę leżącą na łóżku jej ciało zastygło w miejscu, ale widziałem jak kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-Nata!- Krzyknęła głośno, zeskoczyła z moich kolan i podbiegła do niej szybko.- Jak dobrze znów widzieć Cię taką!- Uścisnęła ją mocno, a po jej policzku poleciała łza szczęścia.
-Dzięki. Ale.. Ludmi, dusisz mnie.- Dziewczyna zachichotała.
-Wybacz.- Blondynka odsunęła się od niej kilka centymetrów i uśmiechnęła się szeroko.
Cieszyłem się z ich szczęścia oraz z tego, że Ludmiła może w końcu zrozumiała swoje złe zachowanie i zacznie się zmieniać. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek jeszcze może nastąpić.
-O, Tomas!- Skierowała się w moją stronę.- Dziękuję, że przy mnie byłeś!- Podbiegła do mnie, złapała moją twarz w dłonie i mocno pocałowała.
Możecie sobie jedynie teraz wyobrazić moje zdziwienie, takiego zwrotu akcji to ja też się nie spodziewałem.

Leon
 
Leżałem jak osłupiały na łóżku gapiąc się bez celu w sufit. Nie mogłem przeżyć tego co przed chwilą się stało. Jak ona mogła mi to zrobić. Okej, wiem, że też nie zachowałem się fair zrywając z nią, ale chciałem to naprawić. Pobiegłem za nią do parku, a ona już zdążyła znaleźć sobie pocieszenie u kogoś innego. To było dla mnie nie do zniesienia. Czułem się jakby jakaś część mojego serca właśnie umarła. Ale cóż, to koniec. I muszę się z tym pogodzić. Może Violetta wcale nie jest dla mnie, może to było zwykłe zauroczenie. Strasznie chciałabym żeby tak nie było, ale jak na razie wszystko na to wskazywało. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć i nic nie robić. Nie mogę tu zostać i patrzyć na nią, na tego chłopaka, po prostu nie mogę. To zniszczyłoby mnie doszczętnie. Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem spod niego walizkę. Muszę stąd wyjechać. To będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie i nikt mi nie powie, że nie. Co prawda stracę dużo wyjeżdżając stąd, ale... Co ja mówię. Ja już straciłem dużo, straciłem Violettę, a to wystarczający cios. Reszta już nie ma znaczenia. Podszedłem do szafy i zacząłem po kolei wyciągać wszystkie rzeczy. Nagle natknąłem się na małe różowe pudełeczko, otworzyłem je i znowu coś ścisnęło mnie w gardle. Chciałem dać to Violetcie, ten naszyjnik był zupełnie w jej stylu, byłem przekonany, że spodoba jej się nawet na 200 procent, ale teraz nie będzie mi już potrzebny. Położyłem pudełko delikatnie na komodzie i obok i kontynuowałem pakowanie się. Nagle coś mi przerwało.wpływu.- Włożyłem ostatnią rzecz do walizki i zasunąłem ją. Nagle coś mi przerwało. -Leon.. Musimy poga..- Do pokoju weszła Viola.- Co ty robisz?!- Krzyknęła i podbiegła do mnie.-Wyjeżdżam, nie widać?- Zaszydziłem-Nie możesz tego zrobić.-Nie mogę? No to patrz.- Pociągnąłem za pakunek, przeszedłem obok niej i wyszedłem zostawiając ją samą. Wiedziałem tylko jedno. Że nie mogę się zatrzymać. Gdybym to zrobił to pewnie wróciłbym do niej, pogodzilibyśmy się i znów moje postanowienie poszłoby na nic. Nie chciałem znów wchodzić w tą chorą sytuację, ona mnie zraniła. Dlaczego miałbym jej wybaczyć? Postanowiłem, że to koniec, więc niech tak będzie. Sorry, coś na koniec mi się popsuło i takie dziwne przerwy są ;// Ale nie dało się z tym nic zrobić XD






sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział XIX

Siemaneczko ;* ! 
Okej, czas się zmobilizować i napisać nowy rozdział, bo dawno nie było, przepraszam, ale chcę się podciągnąć z ocenami, mało już czasu zostało. No więc słucham sobie That Power i dostaję tego powera żeby pisać, ahahah coś już mi troszku w dekielek wali XD 

Violetta
Spacer z moim nowym "kolegą" jak na razie przebiegał bardzo miło, pomijając fakt, że mało rozmawialiśmy. Można, by było stwierdzić, że nie mamy wspólnych tematów, ale to nie prawda. Wydaje mi się, że lubimy tę ciszę między nami, wbrew pozorom jest wtedy magicznie. 
-Hej Violu, mogę Cię o coś spytać?- Harry przystał na moment i stanął na przeciwko mnie. 
-Jasne.- Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęłam się ciepło.
-Ale... Może usiądźmy, hm?- Wskazał ławeczkę po lewo, która aż prosiła się o to, by na niej usiąść. 
Kiwnęłam głową i ruszyłam za nim, siadając wygodnie. 
-To o co chciałeś spytać?
-Emm...- Podrapał się za uchem i wydał się być trochę zmieszany tak jakby sam nie wiedział, czy chce zadać to pytanie. 
-Harry! No mów.- Położyłam dłoń na jego, by dodać mu trochę pewności siebie.
Było tak jak myślałam, chłopakowi natychmiast zapaliły się świeczki w oczach, a kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Dobrze, więc... Łączy Cię coś z tym chłopakiem... Nie wiem jak on ma... Leon?- Zmrużył jedno oko oblizując nerwowo usta. 
Na samo imię "Leon" poczułam kłucie w sercu, przypomniałam sobie, że w zasadzie właśnie dziś zerwaliśmy, a ja siedzę teraz na dworze z jakimś nowym chłopakiem trzymając go za rękę. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył na pewno wziąłby nas za parę. 
-Z Leonem?- Spytałam nieco nieśmiało.- Nie... Co ty...- Postanowiłam skłamać, by nie psuć tej fajnej atmosfery wokół nas.- Skąd taki pomysł, że coś nas łączy?
-No bo... Cały czas gdzieś się wokół Ciebie kręci, więc pomyślałem, że coś Was łączy. Ale jeśli nie to super.- Uśmiech z jego twarzy wydawała się nie do ściągnięcia. 
-Nie Harry, czekaj.- Przygryzłam wnętrze policzka.- Skłamałam, przepraszam....- Spuściłam głowę w dół bojąc się spojrzeć mu w oczy, ale zanim zdążyłam się zorientować on złapał mnie lekko za podbródek i spojrzał na mnie ze smętną miną. 
-Jak to?
-My...-Westchnęłam głośno.- My byliśmy razem, ale on.... On dziś postanowił, że.. Powinniśmy od siebie odpocząć.- Przegryzłam dolną wargę z nerwów i za chwilę poczułam jak moje oczy robią się wilgotne. Tylko nie to! Nie chciałam płakać!
-Violu...- Harry przetarł pierwszą łzę, która spłynęła po moim policzku.- Nie płaczemy, uśmiechamy się.- Poruszył zabawnie brwiami.- Dobrze?
Uniosłam lekko prawy kącik ust do góry dając mu tą satysfakcję. 
-Nie przejmuj się... Może zasługujesz na kogoś lepszego?- Chłopak przybliżył się do mnie i musnął delikatnie moje usta na co ja przymknęłam oczy. 
-Ha! Więc tak zabawiasz się zaraz po naszym zerwaniu? Wow... Super!- Oderwaliśmy się z Harrym od siebie gwałtownie kiedy usłyszałam nad sobą głos Leona. No ładnie, to teraz wpadłam.... 

Tomas
Odebrałem telefon od Ludmiły, porozmawiałem z nią chwilę i wyszło na to, że muszę jechać do szpitala. Nie podobało mi się zbytnio to, że akurat w takiej sytuacji muszę się stąd ruszać, ale nie lubiłem wystawiać ludzi. Nawet tych, którzy na to zasłużyli. Co zrobić, taki byłem- lubiłem pomagać. Za moment byłem już przed hotelem i czekałem na taksówkę, która mnie tam podwiezie. Na szczęście nie trwało to długo, taksówkarz zatrzymał się parę minut później przede mną pozwalając mi wsiąść do środka. 
-Do pobliskiego szpitala, proszę.- Powiedziałem usadawiając się wygodnie na tylnym siedzeniu.
-Nie ma sprawy. 
Całą drogę myślałem o tym co się mogło stać, nie zrozumiałem zbyt dużo kiedy gadałem z Ludmiłą. Wydawało mi się, że płakała, a przez to słyszałem tylko coś o Nati i o tym jak strasznie się czuje. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać na wyjaśnienia. 
-Jesteśmy, płacić nie trzeba, darmowy przejazd.- Mężczyzna uśmiechnął się w moją stronę na co ja odpowiedziałem tylko coś w stylu dzięki i wyszedłem szybko z samochodu pędząc w stronę drzwi wejściowych szpitala. Sala 44, piętro 2, sala 44, piętro 2... Gdzie to może być... O jest! 
Moim oczom od razu ukazała się Ludmiła siedząca z podkulonymi kolanami przed drzwiami owej sali. Od razu do niej podszedłem. 
-Hej Ludmi... Co jest? Już jestem.- Spojrzałem na nią z góry czekając, aż ona zrobi to samo. 
-Tomas!- Dziewczyna zerwała się gwałtownie z podłogi i objęła swoimi drobnymi rączkami moją szyję.- Dziękuję, że przyjechałeś... 
-Nie ma sprawy, ale hej... Wytłumaczysz mi to w końcu?- Uniosłem brwi do góry czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie. 
-No... Bo...- Próbowała zaczerpnąć powietrza, a jej oczy były całe spuchnięte od płaczu.
-Ludmiła, spokojnie...- Podszedłem do niej i pogładziłem ją po plecach.
-Przepraszam...- Wyszeptała.- Po prostu... Uderzyłam dzisiaj Natę, dosyć mocno... Wszystko było dobrze, ale teraz... Ona nie może się obudzić, jakby była w jakiejś śpiączce... Mi tak strasznie przykro, ja nie chciałam..- Znów zaczęła głośno łkać.- Jestem idiotką... 
Widziałem po niej, że strasznie, ale to strasznie tego żałuje, szczerze mówiąc, chyba nikt nigdy nie widział naszej wielkiej królowej w takim stanie. 
-Nie jesteś... Przecież żałujesz, że to zrobiłaś tak? 
-Strasznie... 
-To nie mów tak, wszystko na pewno się ułoży, chodź tu.- Przyciągnąłem ją do siebie i pozwoliłem mocno się we mnie wtulić. Czułem, że mnie teraz potrzebuje, więc mogę się trochę poświęcić. 

Maxi
Byłem już w swoim pokoju, pożegnałem się wcześniej z Camilą i się rozeszliśmy. To był dla nas ciężki dzień, najpierw ten egzamin, a potem utknięcie przez kilka godzin w windzie. I jak się okazuje sporo zdążyło się wydarzyć przez ten czas. Słyszałem tylko coś, że Nati wylądowała w szpitalu za sprawą Ludmiły, ale o co chodziło do końca? Nie wiem, wszyscy chyba pojechali tam razem z nimi, bo cały hotel wydawał się być taki pusty. Włączyłem radio, by trochę się odprężyć i zapomnieć o dzisiejszych przeżyciach. Ku mojemu zdziwieniu leciała właśnie moja ulubiona piosenka, cóż mogłem zrobić? Musiałem zacząć tańczyć, ten kawałek zawsze stawia mnie na nogi. Tylko chwila... Jak to było.. Okej, raz, dwa, trzy, raz, raz. Tak! To było to, tego było mi trzeba. Taniec. To jedyna rzecz, którą kochałem ponad wszystko. W przyszłości chciałbym zajmować się tym profesjonalnie tak jak ci co nas teraz uczą. No tyle, że oni są zespołem i grają dodatkowo koncerty na całym świecie, ale co tam... Przecież mnie też czeka taka przyszłość! Zaśmiałem się sam z siebie nie przestając tańczyć.. 
-I bum!- Krzyknąłem stawiając ostatniego już kroka. 
Za moimi plecami nagle usłyszałem oklaski, odwróciłem się gwałtownie nie wiedząc kto to. Byłem pewien, że w hotelu nikogo nie ma, a tu proszę.. Przede mną stoi Pablo.
-Brawo, brawo!- Podszedł do mnie uśmiechając się szeroko jak to zawsze robił.
-Dzięki.- Wyszczerzyłem się.
-Naprawdę Maxi, nie wiedziałem, że jesteś, aż tak wszechstronnie uzdolniony. To co pokazałeś dzisiaj rano powaliło mnie na kolana, ale to co teraz zobaczyłem.- Rozprostował ręce jakby chciał naśladować nimi moje kroki, które przed chwilą wykonałem.- Wow.- Pokiwał głową.- Szacun. 
-No nie przesadzałbym tak bardzo...- Zaśmiałem się, lecz wiedziałem, że jestem dobry w tym co robię. Nie chciałem sam siebie oszukiwać.
-Mam dla Ciebie propozycję Maxi.- Położył mi dłoń na ramieniu. 
-Dla mnie? 
-Tak. Więc...- Zaczął przechadzać się po pokoju. Robił to zawsze wtedy kiedy miał coś ważnego do powiedzenia.- Powierzam w Twoje ręce projekt, który musimy zacząć realizować. 
Wytrzeszczyłem oczy na samą myśl o tym, że Pablo chce mi coś powierzyć. 
-Ale.. Jaki to projekt? 
-Udział w nim muszą wziąć wszyscy. To raczej oczywiste. Ma być w nim i muzyka, i taniec.. Jakaś ciekawa choreografia, wiesz co mam na myśli. Pomyślałem, że to rozluźni trochę tą atmosferę, która zaczęła panować między wami wszystkimi od paru dni. Zrobiło się dosyć smutno. Chcę po prostu żebyś to poprowadził, mianuję Cię na lidera całej grupy. Liczę na Ciebie Maxi!- Wskazał na mnie palcem i wyszedł z pokoju zanim zacząłem cokolwiek mówić. 
Odwróciłem się w stronę okna i podrapałem się w tył głowy. To był dla mnie lekki szok, czułem się jak jakiś boss wiedząc, że na moich ramionach spoczywa cały projekt. 
-Na pewno sobie poradzisz.- Odchyliłem głowę w bok i zobaczyłem Camilę uśmiechającą się do mnie.
-Cami.. Co ty tu robisz? 
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem sama.. Jakoś pusto tu, więc postanowiłam przyjść. Ale jeśli chcesz to mogę już sobie pójść.. 
-Nie, co ty.- Usiadłem na łóżko i posadziłem ją sobie na kolanach.- Cieszę się, że przyszłaś. 

Na dzisiaj tyle ;) Podoba się, hę? Co do następnych rozdziałów.. W następnym tygodniu pojawi się ich więcej, bo wtorek środa czwartek mam wolne, 3 gimnazjum piszą testy ^^ Powodzenia życzę tak przy okazji <3 Iiii dziękuję za te miłe opinie, nie sądziłam, że to co piszę jest takie dobre ;o 
Pa <3

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział XVIII

Odpowiadam na jedno z pytań : ONI SĄ NA WAKACJACH W PARYŻU, CAŁA AKCJA SIĘ TU KRĘCI WIĘC NWM CZY WGL WRÓCĄ XD

Andres
-Pablo!- Nie zważając na okoliczności wbiłem do jego gabinetu. 
-Hej, hej, Andres, chyba się puka?- Nauczyciel wydawał się być lekko zdenerwowany.
-Nie ważne!- Wyrzuciłem ręce w powietrze.- Pogotowie tu jedź, chodź szybko! Naty jest poszkodowana.- Byłem taki zdenerwowany, że nie wiem, czy zrozumiał to co do niego mówię. 
-Że co?! Jak to jest ranna? Co tu się dzieje?
-Pablo!- Krzyknąłem.- Nie zadawaj głupich pytań tylko chodź! 
W końcu zdołał się mnie posłuchać i wyszliśmy na korytarz podążając w stronę pokoju dziewczyn. Przed drzwiami już zrobiło się lekkie zamieszanie, każdy chciał wiedzieć o co chodzi, ale Ludmiła chyba nie pozwoliła im wejść. Ja się nie wahałem, nie pukając do drzwi szybko weszliśmy do środka zatrzaskując je ze nami, by nikt się nie przedarł. 
-Jezu Maria!- Pablo widząc krwawiącą Natę złapał się za głowę. 
Ja rozejrzałem się w celu znalezienia Ludmiły, siedziała na swoim łóżku i głośno płakała. Widziałem, że jej głupio, że strasznie bolało ją to co zrobiła. 
-Naty, co się stało?- Pablo ukucnął obok niej ocierając chusteczką jej policzek. 
Ludmiła gwałtownie podniosła wzrok wpatrując się w nią. Czekała na jej odpowiedź. 
-No więc, ja...- Przetarła oczy, by nie pozwolić kolejnym łzom wypłynąć.- Uderzyłam się, strasznie się spieszyłam i... To wszystko.
Czarnowłosy złapał się na jej kłamstwie, bo nie próbował dociekać jak to i czy jest tego pewna. Za moment przyjechała karetka, opatrzyli ją, ale powiedzieli, że musi jechać na przegląd do szpitala.
-Jadę z Wami.- Ludmiła wreszcie się odezwała od tej całej afery.- To moja przyjaciółka.- Uśmiechnęła się ciepło i wytarła ostatnią łzę spływającą po jej policzku. 

Violetta
Zrobił to. Leon naprawdę powiedział, że przez parę dni chce pobyć sam, bez nikogo. Czy ja byłam dla niego jakimś ciężarem? Nie wiem dlaczego to zrobił, ale nie mogę tego tak zostawić. Zależy mi na nim i nie pozwolę mu odejść na zawsze. Muszę wierzyć, że za te parę dni wszystko wróci do normy i znów będziemy razem. Wiem, że czasem takie odpoczęcie od siebie jest dobre w związkach, więc... Będę starała się myśleć pozytywnie i się tym nie zamartwiać. 
-Cześć.- Odwróciłam głowę w celu znalezienia osoby, która to powiedziała. Nikogo nie widziałam, może ja sama już wariowałam. Może miałam jakieś halucynacje, albo jestem chora psychicznie.
-Tu jestem.- Znów odwróciłam wzrok, a przede mną stał chłopak z brązowymi loczkami. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że to jeden z tych tancerzy, którzy nas uczą. 
-Zawsze chciałem Cię poznać, ale... Trochę się wstydziłem.- Podrapał się po głowie, posyłając mi szczery uśmiech.- Violetta, tak? 
-Tak.- Odwzajemniłam uśmiech, chłopak wydawał się naprawdę bardzo miły.- A ty to...?
-Ach, wybacz, że się nie przedstawiłem.- Zaśmiał się, a w jego policzkach pojawiły się słodkie dołki.- Jestem Harry. 
-Och to... Miło Cię poznać.- Trochę się peszyłam, zawsze taka byłam gdy poznawałam jakiegoś nowego chłopaka.
-A z Tobą wszystko okej? Wyglądasz jakbyś płakała...
-Nie, nie... Wydaje Ci się.- Spuściłam wzrok, by ukryć swoje lekko opuchnięte oczy, ale chłopa złapał mnie za podbródek i spojrzał w oczy. 
-Nie musisz kłamać. Taka ładna dziewczyna nie powinna się smucić. Chodź, chcesz to wszystko mi opowiesz, co ty na to?- Złapał mnie delikatnie za rękę i zaproponował spacer. 
-Okej w sumie... Czemu nie.- Wzruszyłam lekko ramionami, wiedziałem, że powinnam poznawać nowych ludzi, więc dlaczego miałam się nie zgodzić? 

Maxi
Minęły już dobre dwie godziny, a my nadal tu tkwiliśmy. Cami zasnęła mi na kolanach, jest chyba strasznie zmęczona. I wcale jej się nie dziwię, na jej miejscu pewnie też bym padł. Najpierw na nią nawrzeszczałem, potem przeprosiłem, ale... Nie wiem co ona tak naprawdę sobie myśli. Przypomniałem sobie teraz ten dzień, w którym powiedziała mi, że coś do mnie czuje. Ja chyba od tamtej pory też traktuję ją nieco inaczej, zaczęła odgrywać ważną rolę w moim życiu. Nie jako przyjaciółka, to było coś więcej. Nie do końca tylko jeszcze wiem co to było. A może to wcale nie taki głupi pomysł, by z nią być? Może i bym tego chciał, ale najpierw chcę to porządnie przemyśleć, bo w przeciwnym razie ją skrzywdzę. Popatrzyłem znów na nią i uśmiechnąłem się sam do siebie. Była taka słodka kiedy spała. 
-Halo! Halo! Jest tam ktoś?- Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy. 
Zerwałem się na równe rogi, a Cami uderzyła głową w posadzkę. 
-Przepraszam!- Rzuciłem szybko przez ramię po czym zacząłem wołać o pomoc.- Halo! Tu jesteśmy! Pomocy! Utknęliśmy! 
Nikt nie odpowiadał, już się bałem, że mnie nie usłyszeli albo za wolno zareagowałem i odeszli. Na szczęście się pomyliłem, za moment poczuliśmy jak winda obniża się w dół, nareszcie! Ktoś nas znalazł i będziemy wolni!
Chwilę później drzwi się rozsunęły, a przed nami stało dwóch mężczyzn z uśmiechami na twarzy.
-No dzieciaki, macie szczęście, że codziennie sprawdzamy, czy ktoś tu nie utknął.
-Ooo, dziękujemy!- Cami wyleciała z windy jak szalona i uwiesiła się im na szyjach. 
-Przepraszam.. Ona po prostu bardzo się cieszy. Cami no chodź, pewnie się już o nas martwią.
Posłuchała mnie, oderwała się od chłopaków przepraszając ich za swoje zachowanie na co oni tylko machnęli ręką mówiąc coś w stylu "nie ma za co". 
-Maxi! Jesteś wspaniały! Uratowałeś nas!- Stanęła tuż przede mną szeroko się uśmiechając i oplatając swoje ręce wokół mojej szyi.
-Tak.- Odwzajemniłem uśmiech.- Jestem bohaterem.

Ludmiła
Siedziałam już od piętnastu minut na szpitalnym korytarzu kiedy oni badali moją przyjaciółkę. Czułam się okropnie ze świadomością, że to moja wina. Powinnam ponieść za to solidną karę, a ona... Ona tak po prostu mnie obroniła, mimo tego że ja byłam taką okropną jędzą. Takich ludzi jak ona powinno być o wiele więcej na świecie, a ja powinnam brać z niej przykład. Muszę się zmienić... Ona miała rację, jestem okropna, widzę czubek tylko swojego nosa, obchodzi mnie tylko to czy ja jestem szczęśliwa. A ludzie wokół mnie są dla mnie niczym. Tak, zdecydowanie muszę się zmienić. A po dzisiejszym wydarzeniu to chyba nie będzie trudne. 
-Panienko?- Lekarz wyjrzał przez drzwi, w których leżała Naty.- Możesz już wejść.
Niepewnie wstała z krzesła i pomaszerowałam do sali. Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc, czy ona chce mnie widzieć. 
-Cześć...- Wyszeptałam.- Jeśli chcesz to ja mogę... 
-Nie.- Odparła.- Zostań, proszę. 
Poczułam jak do moich oczu po raz setny dzisiaj napływają łzy. Byłam taka szczęśliwa, kiedy wiedziałam już, że ona chce bym tu była. Podeszłam do niej i usiadłam na szpitalnym fotelu.
-Naty... Ja...- Załkałam.- Tak strasznie Cię przepraszam..- Zakryłam twarz dłońmi, by nie widziała jak się rozpłynęłam.
Nagle jej ciepła ręka złapała moją. 
-Jest okej.- Oblizała usta.- Wiem, że nie chciałaś tego zrobić... 
Wyciągnęłam chusteczkę z tylnej kieszeni spodni i wytarłam nią oczy, choć nadal chciało mi się płakać. Ale tym razem nie z rozpaczy, lecz z radości. Ona naprawdę mi wybaczyła, po tym wszystkim co JA zrobiłam.. 
-Naty, jesteś najlepsza. Wiesz o tym?-Próbowałam uśmiechnąć się, ale słabo mi to wychodziło.
Dziewczyna tylko się zaśmiała dając mi do zrozumienia, że już po wszystkim. 
-Taaaaak.- Uśmiechnęła się szeroko.- Wiem, przyjaciółko. 

Nie zabijajcie mnie za Leona i Violettę ;o Obiecuję, że jeszcze będą razem, spokojnie okej? XD Jakoś trzeba zaostrzyć sytuację, tak to by było nudnie jeśli wszystko by się układało :D Tak jest lepiej :D Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, być może jutro, ale nie jestem pewna. Aczkolwiek na pewno w następnym tygodniu ;) Aaa. I dziękuję za te wszystkie miłe słowa, które piszecie. To naprawdę sporo dla mnie znaczy, jakoś mnie to motywuje do dalszej pracy. DZIĘKUJĘ <3



Pytania możecie zadawać też tu : http://ask.fm/treleemoreele ;)
Możesz zajrzeć też tu, nie obrażę się: http://beeealright.blogspot.com/

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział XVII

Francesca
Byłam zadowolona z tego, że nareszcie przestałam myśleć o Tomasie jako o chłopaku. Cieszyłam się, że w końcu przestało mi na nim zależeć. Musiało tak być, bo w przeciwnym razie nie zrobiłabym tego tylko po raz tysięczny w życiu wybaczyła wszystko, rzucając mu się w ramiona. Trochę mi tylko głupio, że zakończyłam to w taki sposób i tak po prostu Go zostawiłam. Nie wiedziałam co teraz czuje, ale wcale bym się nie zdziwiła gdyby okazało się, że wcale a wcale się tym nie przejął. Faceci już tak mają, zerwiesz czy nie zerwiesz, większości naprawdę to zwisa. Zaraz znajdą sobie nowy obiekt westchnień, szybko o Tobie zapominając. 
-Fran, co się stało między Tobą, a Tomasem?- Odwróciłam się, a tuż przy mnie stał Braco.
-Co? Eee.. Nic.- Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Serio? Coś mi się nie wydaje, bo byłem u niego przed chwilą i...
-I co?- Spytałam wyraźnie zaciekawiona.
-Jest dosyć przybity, mało co nie płacze. Ale... Nie będę się w Was wtrącał, cześć! 
Że co? Tomas przeze mnie "płakał"? No to są chyba jakieś żarty! Albo ktoś próbuje mnie nieźle wkręcić, albo to prawda i Tomas naprawdę przejął się tym, że Go zobaczyłam. Tak, czy inaczej nie poszłam od razu do niego. Wiedziałam co się stanie kiedy to zrobię. Wybaczę mu, a nie chciałam na nowo się w to pakować. Byłoby okej przez pierwsze kilka dni, a potem na nowo by mnie denerwował i na nowo nic by go nie obchodziło. Musiałam być twarda jak nigdy w swoim życiu. Jeśli naprawdę chciałam zrobić jakiś krok w życiu to nie miałam wyboru. A podążanie przez życie z nim nie byłoby dla mnie dobre. Potrzebuję kogoś kto zawsze będzie miał dla mnie czas, i kto natychmiast zerwie się z wypoczynku, by ze mną porozmawiać, by się mną zająć. Nie jestem tylko pewna, czy taka osoba istnieje... 

Leon
Nie chciałem myśleć o tym co się stało. W głębi duszy wiedziałem, że Ludmiła kłamała mówiąc, że Violetta ma przede mną jakiś sekret. A z drugiej... Coś w głowie mówiło mi, że jednak tak może być, że coś ukrywa i nie chce powiedzieć co. Dlatego stamtąd wyszedłem, chciałem chwilę pobyć sam, tylko ja i moje przemyślenia. Ale do tej pory nie wymyśliłem nic sensownego i nie wiem co mam zamiar zrobić. Jak na razie wiem tylko tyle, że zachowałem się jak idiota pokazując jej, że jej nie ufam. Ale to było silniejsze ode mnie, to tak jakby moje nogi same powędrowały za drzwi. Nagle do moich myśli doszedł Andres. Co on miał z tym wspólnego? Dlaczego trzymał sztabę z Ludmiłą? Do głowy przychodziło mi naprawdę dużo pomysłów, zaczynając od po prostu miłego koleżeńskiego gestu, a kończąc na tym, że może Violetta miała z nim coś wspólnego, trochę bliżej niż mogło mi się wydawać. Dlaczego ta miłość musi być taka beznadziejna... Z jednej strony to wspaniałe uczucie, kiedy masz tę jedyną osobę obok siebie, motylki w twoim  brzuchu szaleją, a uśmiech nie schodzi z twarzy. A z drugiej? Z drugiej to w kółko tylko problemy, kłótnie, nieporozumienia. Kurde. A może miłość nie jest dla mnie? Może mi przepowiedziane jest być samotnym, to by było całkiem możliwe podsumowując moje wszystkie nieudane jak dotąd związki. Chciałem by tym razem było inaczej, czułem, że Viola to ta jedyna. To znaczy... Nadal to czuję, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłem chodząc z nią. A może powinienem to wszystko zakończyć, chociaż na chwilę. By wszystko poukładać sobie w głowie. W tym momencie drzwi do mojego pokoju szeroko się otworzyły a do środka weszła pewna siebie Violetta. 
-Co ty tu robisz? 
-Przyszłam z Tobą pogadać.- Powiedziała tak samo pewnie, kiedy wchodziła do pokoju. 
-Ooo?
-Żartujesz sobie tak?- Zakpiła.- Dlaczego mi to robisz? Serio wierzysz tej... Tej małpie?! 
-Nie, ja tylko...- Wyszeptałem.
-Tylko co? Tylko wychodzisz sobie z pokoju po tym jak ona wszystko zmyśliła? Tylko to?- Widziałem jak w jej oczach pojawiają się łzy. 
Nie, nie, nie. Nie tego chciałem do diabła! Zamiast uszczęśliwiać swoją dziewczynę to jak na razie doprowadzam ją do płaczu. No i co ja mam zrobić?! Zostać z nią, czy w tej chwili wszystko zakończyć? 

Cami
-Musiało mi się zachcieć jakiejś głupiej windy!- Krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
-Cii.. Cami, to nie Twoja wina. Daj spokój.- Maxi próbował mnie uspokoić, ale to niewiele dało. 
Nienawidziłam takich małych pomieszczeń, a teraz jeszcze na dodatek tu utknęłam! Jedynym tego plusem jest fakt, że Maxi jest ze mną. Znajdujemy się razem w pomieszczeniu może dwa na dwa, słychać nasze oddechy, możemy się tak dokładnie sobie przyjrzeć. 
-Cholera.- Syknął Maxi.- Telefon mi padł. A twój? Działa?
-Emm...- Zacisnęłam lekko wargi.- Ja nie mam przy sobie telefonu. 
-Że co?! Nie wzięłaś komórki?! Cami! 
Nie mogłam słuchać tego jak on na mnie krzyczy, skąd mogłam wiedzieć, że utkniemy razem w windzie. To przecież nie moja wina... Usiadłam pod jedną ze ścian i schowałam swoją głowę w kolana, próbując nie wybuchnąć płaczem. Czułam na sobie wzrok chłopaka i czułem też, że dręczą go wyrzuty sumienia. Tak musiało być, bo za chwilę usiadł obok mnie i otulił mnie swoim ramieniem.
-Hej.. Przepraszam, nie chciałem..- Przycisnął mnie trochę mocniej całując mnie w czoło.
Podniosłam wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy. Malował się w nich smutek i żal. Bolało mnie to, że cierpiał z mojego powodu, albo może i nie.. Nie wiem już sama co mam teraz myśleć. Jedyne czego teraz chciałam to żeby był przy mnie i nie opuścił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, a po moim policzku popłynęła łza, która za chwilę kapnęła na jego spodnie rozpryskując się na wszystkie strony.

Ludmiła
-To wszystko Twoja wina Naty!- Krzyczałam na moją byłą przyjaciółkę tak głośno jak jeszcze na nikogo.- Musiałaś do niej iść i wszystko jej mówić?! Dlaczego to zrobiłaś?! 
-Dlaczego? Chcesz wiedzieć dlaczego? Bo jesteś jędzą! Widzisz tylko czubek swojego nosa i krzywdzisz innych!- Podniosła na mnie głos co mi się nie spodobało.
-Jak mnie nazwałaś?- Spytałam z ironią.
-JĘDZA. JESTEŚ JĘDZĄ. PRZELITEROWAĆ CI?!
Poczułam jak w środku mnie robi się strasznie gorąco, zupełnie jakby ktoś rozpalił mi w żołądku ognisko. Wściekłość kapała ze mnie, a wzrok wydawał się jak wzrok mordercy. Przeszłam się w kółko po pokoju, by trochę opanować emocje. Ale to niewiele dało, nigdy w życiu nie byłam tak zła. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niej i uderzyłam ją tak mocno, że upadła na ziemię. Dopiero po kilku sekundach od zrobienia tego dotarło do mnie jakie mogę mieć z tego problemy. 
-Przepraszam! Naty, przepraszam!- Chciałam do niej podejść, ale dziewczyna odpychała mnie z obrzydzeniem. Widziałam jak jej lewa część twarzy krwawi, boże. Co ja narobiłam! Teraz to już na pewno mnie stąd wywalą! Możliwe, że udałoby mi się to zataić, gdyby nie Andres, który właśnie w tym momencie wszedł do pokoju.
-Jezus Maria! Naty! Co Ci się stało?!- Uklęknął tuż obok niej, ocierając krew spływającą po jej policzku. Dziewczyna załkała wskazując palcem na mnie. Chłopak odwrócił się i wydawał się tak zdenerwowany, że bałam się, żeby nie zrobił ze mną tego samego co ja zrobiłam z Natą. 
-Dzwoń na pogotowie! No na co czekasz?!- Wydobył z siebie przeraźliwy ryk. 
Teraz to ja poczułam łzy spływające po moich policzkach, drżącymi rękami sięgnęłam po komórkę i wystukałam numer. Po może pięciu sekundach odezwała się miła pani, łkając wytłumaczyłam jej o co chodzi, a ona odpowiedziała, że za chwilę ktoś powinien się zjawić. 
-Zostańcie tu. Idę po Pablo.- Rzucił Andres w moją stronę, wybiegając na korytarz.
Tak, właśnie tego jeszcze mi brakowało. Pabla. Przecież on mnie chyba zabije! 


No to proszę państwa mamy nowy rozdział! ;) Ha, podziękować możecie temu oto teledyskowi : 
Bo gdy sobie Go tak oglądałam humorek mi wrócił i wena jakoś wróciła ;o W przeciwnym razie nie wiem, czy dziś coś bym tu dodała :<< No i postanowiłam dalej pisać, skoro to lubię to czemu mam tego nie robić. Nie ważne, czy to co piszę jest beznadziejne, czy dobre. Lubię to będę to robić! 
Może jakieś specjalne prośby macie co do opowiadania? :) Tak wiem... Mam nie rozdzielać Leonetty, bo skończę na cmentarzu XD a coś poza tym? 

piątek, 12 kwietnia 2013

NOO HEEEJ

Przepraszam, że nadal nie ma rozdziału, ale na sto procent pojawi się on jutro :) Dzisiaj jeszcze troszku zabiegana byłam... Wgl nie wiem czy dalej prowadzić tego bloga... Zostać przy pisaniu opowiadania, czy zrobić po prostu takiego normalnego bloga o Violetcie? :o Ja już nic nie wiem :<<<


http://ask.fm/treleemoreele założyłam sobie aska, haha, jaka ja szybka c'nie :O XD
http://beeealright.blogspot.com/

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział XVI

No cześć Wam ;) Jak tam weekend minął? Mi zdecydowanie za SZYBKO, OG GOD WHY już poniedziałek :< Zakręcona dzisiaj jestem i rozkojarzona, ale chyba rozdziału nie schrzanie ^^

Ludmiła
-No Violetto, co tak zmarniałaś?- Mój cwaniacki uśmiech nie schodził z twarzy. Dobrze się czułam z tym, że być może już za parę chwil wszystko wróci do normy i będziemy znowu zgraną ekipą. Tylko ja, Leon, Andres i... Ta zdradziecka Nata, która prędzej czy później będzie błagać o wybaczenie. Zastanowię się, czy je dostanie, ale teraz zajmę się Leonem. 
-Och już rozumiem...- Zaśmiała się nagle brunetka.- Naty ostrzegała mnie przed tobą Ludmiła, zresztą Leonowi też zdążyła coś pisnąć, więc...- Uniosła barki do góry, by za chwilę je opuścić.- Daruj sobie, bo nikt Ci w nic nie uwierzy.
Ociekała przeze złość, mój były chłopak patrzył na mnie jak na wariatkę z pogardliwym spojrzeniem jakby chciał się mnie pozbyć raz na całe życie. 
-Ludmiła. Jesteś wredna, wynoś się.- Wskazał swoim palcem na drzwi.- No już! Przeliterować Ci?! A ty?- Spojrzał na Andresa.- Nie chcę Cię znać, jesteście wszyscy obłudni i fałszywi. 
Dobra, postanowiłam tym razem się wycofać, ale niedługo znów wrócę do akcji. Jeszcze wszyscy pożałują tego jak mnie traktują, chyba nie wiedzą z kim zadarli! Odwróciłam się na pięcie, Andres za mną i oboje mocno trzasnęliśmy drzwiami. 

Violetta
Leon wydawał się naprawdę bardzo zły, a zarazem smutny. Nie widziałam Go jeszcze takiego, też mi było źle z tym, że Ludmiła chciała wszystko zniszczyć i to tak szybko. Nie pozwała nikomu być szczęśliwym, chociaż przez chwilę. Jeżeli czegoś chciała to musiała to dostać i to natychmiast bo w przeciwnym razie zachowywała się jak małe rozwydrzone dziecko.
-Leon..- Chwyciłam jego dłoń.- Wyluzuj już... Nic się nie stało. 
Nie odpowiadał, miałam złe przeczucia, normalnie już by mnie przytulił i powiedział, że wszystko gra. 
-Przepraszam.- Wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi.
-Hej! Gdzie idziesz?- Teraz przestraszyłam się nie na marne.
-Muszę przemyśleć parę spraw, ciał.
I w tej chwili zniknął mi z oczu zostawiając mnie samą, samą z moimi myślami, które krążyły po mojej głowie. Bałam się, że przyjął do siebie to co mówiła Ludmiła, że coś ukrywam. A z drugiej strony? Źle mi było z tym, że mój własny chłopak nie do końca mi ufa...

Cami
-Wciąż mam w głowie gratulacje Pabla, niesamowite, że tak świetnie nam poszło nie?
-No, ja sam w to nie wierzę! Ale bez Ciebie by mi nie wyszło.- Przytulił mnie delikatnie i ugryzł kawałeczek swojego gofra. 
Zaśmiałam się pod nosem, spoglądając ukradkiem na pryskającą fontannę, jednak moją uwagę bardziej przykuła wieża Eiffla stojąca nieopodal. 
-Podoba Ci się ona, co?- Spytał Maxi, który najwyraźniej zauważył, że co chwila tam patrzę.
-Taaak.- Przeciągnęłam.- Zawsze chciałam tam wejść.- Westchnęłam cicho.
-To na co czekasz? Chodź!- Pociągnął mnie za rękę, wkładając ostatni kawałek gofra do buzi.
Wow, tego się nie spodziewałam. Maxi zabierze mnie na wieżę Eiffla? Co lepszego mogło mnie tu spotkać? 
Za moment byliśmy już pod budowlą. 
-Chcesz wejść schodami czy wjechać windą? 
-Przed chwilą zdaliśmy egzamin, a Ty chcesz mnie ciągnąć tymi schodami? Oczywiście, że chcę windą! 
Maxi zaśmiał się cicho i szliśmy w kierunku mojej ukochanej windy. 
-Okej, to klikamy ostanie piętro.- Kliknął srebrny guziczek. 
Coś zatrzęsło, coś uderzyło i nagle stanęliśmy. Tak, właśnie. Winda się zacięła! Zostaliśmy uwięzieni gdzieś w połowie pięter, to było straszne!
-Maxi! Maxi, boję się!- Zaczęłam nerwowo obgryzać paznokcie.
-Cami spokojnie..- Złapał mnie za rękę.- Przecież tu jestem. 

Tomas 
Francesca ostatnio była jakoś na mnie zła, wiedziałem, że tyczyło się to tego mojego lekkiego lenistwa i nic nie robienia, ale są wakacje. Co mam robić? Wiem, że przyjechaliśmy się tu uczyć,.ale jak tu się skupić, gdy na dworze słońce jasno świeci i aż się prosi by położyć się na hamaku, a za moment ta chwila sama zamienia się w długie godziny. Taki już byłem, co poradzę. W pewnym momencie do pokoju weszła właśnie moja mała duszyczka. 
-Hej.- Uśmiechnąłem się do niej, a ona przeszła obok mnie obojętnie nie zwracając na mnie uwagi.- Fran.. O co chodzi? 
Wzruszyła ramionami co miało chyba znaczyć najbardziej wkurzające słowo na świecie "nic". Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, teraz, natychmiast. Chciałem mieć wszystko czarne na białym.
-Dobra, pogadajmy.- Podszedłem do niej i ukucnąłem.- Słucham, co się dzieje?
-Chodzi o Ciebie Tomas!- Krzyknęła, ale nie tak głośno bym odskoczył.- Niczym się nie przejmujesz, liczy się dla Ciebie tylko odpoczynek! 
-Ale bzdury!- Machnąłem na prawo ręką, marszcząc lekko brwi.- Oczywiście, że nie tylko to się dla mnie liczy.
-Tak? To co jeszcze? Po co tu przyjechałeś Tomas?
-No... Uczyć się tak?
-Hmm.. A zrobiłeś coś na zajęcia odkąd tu jesteśmy? Nie! Siedzisz tylko albo przed telewizorem, albo na naszym mini tarasem i co? I masz wszystko gdzieś.- Widziałem jak się denerwuje.
-Są wakacje Fran, one chyba też do czegoś zobowiązują. Poza tym przyjechałem tu też po to by zająć się nami, dać nam szansę, spędzać z Tobą czas.
W jej oczach pojawiły się małe iskierki, które za moment zniknęły.
-Ale ja nic już od Ciebie nie chcę Tomas, to się nie uda, cześć.- Wstała, otworzyła drzwi i wyszła, a ja? Czułem tylko jak ktoś wbija mi nóż w plecy.


Wrr, pisałam to i ktoś mnie wkurzył! Zawsze ktoś przeszkodzi -.- !  

 
Podoba mi się ten gif ^^

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział XV

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ciężki dzień ._. A dziś jestem strasznie niewyspana, do 2 w nocy czytałam Dangera od samiutkiego początku, każdy się tak zachwalał więc przeczytałam i się na maksa wkręciłam, chcę takiego chłopaka kurde, no tylko żeby nie zabijał ludzi XD Ale okej do rzeczy, czekacie zapewne na nowy rozdział, a ja się rozgaduję ;o

Leon
-Mogę wejść?- Uchyliłem lekko drzwi, widząc przez nie Violę opierającą się na stoliczku nocnym. 
-Jasne, wejdź.- Uśmiechnęła się promiennie, wskazując swoją dłonią, bym wszedł. 
Podszedłem do Niej i ukucnąłem tak, żeby być na równi z Jej oczami.
-Hej, wszystko okej?- Złapałem ją za rękę nerwowo przełykając ślinę.
-Tak, wszystko dobrze..- Odparła uśmiechając się sztucznie, ale nie dałem się zmylić.
Wstała z miejsca i oparła się o ścianę, siadając na swoim łóżku.
-Violetto..- Zacząłem.- Mam prawo wiedzieć, czyż nie?- Znów podszedłem do Niej tym razem siadając obok i otulając Ją swoim ramieniem. 
Po chwili dziewczyna wtuliła się we mnie głęboko wzdychając. 
-Po prostu..- Wyprostowała się i popatrzyła mi w oczy.
Dałem Jej tylko znak, by kontynuowała. 
-Chodzi o tatę.- Wzruszyła ramionami.- Wiem, że już wyjechał, ale...- Jej usta ułożyły się w smutną minę.- Boję się Leon.- Jej oczy zaszkliły się przez kropelki łez, które już miały spłynąć po Jej policzkach, kiedy nagle się powstrzymała.
-Czego?- Spytałem wyraźnie zaskoczony.
-Że to wszystko minie..- Znów spojrzała na mnie swoim smutnym spojrzeniem.- Że odejdziesz, tak po prostu. Wiesz, że tego nie zniosę. 
Zdrętwiałem, jak ona mogła pomyśleć, że chcę Ją zostawić, przez ostatnie tygodnie tutaj walczyłem o to by z Nią być, a ona ma takie okropne podejrzenia.
-Skarbie..- Przejechałem jej dłonią po zimnym policzku.- Nawet tak nie myśl, okej?
Kiwnęła niepewnie głową, wierząc w moje słowa.
-Kocham Cię.- Przycisnąłem swoje usta do jej, obdarowując ją pocałunkiem.
-Ja Ciebie też.- Uśmiechnęła się niewinnie, opierając swoje czoło o moje.

Ludmiła
-Okej Andres, naprawdę wielkie dzięki, że pomożesz mi z tą małą upierdliwą...- Nie dokończyłam, próbując zachować w środku swoją złość.
-Spoko, też chcę odzyskać Leona.- Uśmiechnęłam się lekko, zaciskając zęby.
Plan Andresa był doskonały, chętnie rzuciłabym mu się na szyję, ale jednak coś mnie powstrzymywało.
-Cześć.- Rzuciła Naty, wchodząca do pokoju jak gdyby nigdy nic.
Zdradziła Nas, a teraz jeszcze tu przychodziła? Dobra okej, to nadal był JEJ pokój, ale mogła sobie darować przychodzenie tu w dzień. 
-Po co przylazłaś?- Warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Co Cię to obchodzi?- Odpyskowała, pakując coś do swojej torby.
-Och, wychodzisz?- Zakpiłam głupio się uśmiechając.
-Nie martw się, niedługo wrócę.- Posłała mi wrednego całuska.
-Ysz...- Opadłam cała roztrzęsiona na łóżku.- Czy ona nie może zniknąć?- Wyrzuciłam ręce w powietrze, spoglądając ukradkiem na Andresa.
-Wróci.- Parsknął.- Nie wie co robi, zawsze tak było.- Poklepał mnie po ramieniu jak starego kumpla.
-Nie mogę już dłużej czekać!- Wyprostowałam się szybko wstając.
-Na co?- Zdziwił się mój wspólnik, jeśli tak mogłam go w tej chwili nazwać. 
-Idziemy to zrobić teraz! Nie wytrzymam już...- Wypuściłam powietrze z ust, nie wiedząc nawet, że wstrzymałam oddech.
Andres uśmiechnął się łobuzersko, wiedząc o czym myślę.

Cami
-Maxi wyluzuj!- Klepnąłem go w plecy.- Dobrze nam pójdzie, nie denerwuj się.
Tak, cała ja. Potrafiłam pocieszać kogoś, a sama byłam strasznie zestresowana, bo za chwilę mieliśmy pokazać swój projekt Pablo. Chyba jedynie nasza dwójka wydawała się być zaangażowana w muzykę odkąd tu przyjechaliśmy. 
-Gotowi?- Pablo wyrwał nas z naszego dumania swoim głośnym głosem, dając znam żebyśmy zaczynali.
Weszłam na środek sceny, moim zadanie było zaśpiewanie zaledwie tylko dwuminutowej piosenki. Maxi akompaniował, wzięłam głęboki wdech i rzuciłam spojrzenie mojemu koledze mówiące "Dawaj!". Tak też zrobił, z głośników wydobyła się muzyka, odczekałam chwilę, w której ja wchodzę i zaczęłam. Z moich ust wyleciały pierwsze słowa piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=LEdoBUB80gg.
Kiedy skończyłam byłam tak strasznie ciekawa jak mi poszło, że nie usłyszałam nawet oklasków, które mi sprzedali.
-To było... Genialne!- Krzyknął Pablo wciąż klaszcząc w swoje dłonie.- Na sto procent zaliczyliście to zadanie, gratuluję!- Uścisnął nam oboju dłonie, uśmiechając się. 
Wyleciałam z sali jak poparzona, skacząc i piszcząc z radości, za mną tuż mój przyjaciel.
-Maxi!- Bez chwili zastanowienia podbiegłam do Niego i rzuciłam mu się na szyję, nie ukrywając swojej radości. Myślała, że chłopak się speszy, ale nic z tych rzeczy. Tym razem poczułam się tak bezpiecznie w Jego ramionach, on objął mnie swymi rękami przytulając mnie mocno. W moim brzuchu motylki szalały, w końcu dostały to co chciały. 
-Może pójdziemy do uczcić?- Spytał Maxi z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-Pewnie, chodź!- Złapałam Go za rękę, zmierzając ku drzwi wyjściowych. 

Violetta
-Leon.. Przestań..- Zaśmiałam się cicho kiedy Leon delikatnie przesuwał ręką po moim brzuchu, gilgocząc mnie przy tym co sprawiało, że wybuchałam śmiechem co pięć sekund.
-Przepraszam.- Musnął moje usta, uśmiechając się niewinnie.- Chcę po prostu spędzać z Tobą każdą możliwą chwilę i...
-Iii?- Spojrzałam na Niego, wplątując ręce w Jego włosy.
-I chcę żebyś czuła się przy mnie dobrze, jako moja dziewczyna.. Wiesz o czym mówię.- Patrzył na mnie ze skupieniem.
Uśmiechnęłam się lekko, nie wiedząc zbytnio co odpowiedzieć. 
-Wiesz, czy nie wiesz?- Przybliżył się do mnie, kładąc swoje ręce powyżej moich bioder.
Znów tylko uśmiechnęłam się, nie odpowiadając.
-Nie słyszałem.- Zaśmiał się, po czym ponownie zaczął mnie gilgotać co wywołało u mnie szybką odpowiedź "wiem".
W końcu przestał, ale ja nadal się śmiałam. Czułam się przy nim tym kim naprawdę jestem, nie ukrywałam się, lubiłam patrzeć na Jego błyszczące oczy i zaczerwienione policzki. Tak jakby to stawało się częścią mojego dnia, zdecydowanie najlepszą częścią mojego dnia. 
-Co?- Spytałam, kiedy zauważyłam, że przygląda mi się z uwagą.
-Chodź tu.- Skinął palcem, oblizując usta. 
Już chciałam się zaśmiać, ale nie zdążyłam. Jednym ruchem ręki przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze usta dzieliły jedynie milimetry. Czułam jego dłonie wplątujące się w moje włosy, nie chciałam tego przerywać i obiecuję, że jeśli teraz wszedłby ktoś do pokoju to odstrzeliłabym mu głowę! W końcu nasze usta złączyły się, a nasz niewinny całus przerodził się w czuły i namiętny pocałunek. Trwało to kilka minut, jego wargi były takie delikatne i czułe, mogłoby przez całe życie spoczywać na moich. I nagle co? Bum. Usłyszałam tylko kopnięcie i kiedy zdążyłam się oderwać od Leona zauważyłam tylko Andresa i Ludmiłę stojących obok, byłam pewna, że ich wizyta nie szykowała niczego dobrego.
-Koniec tej zabawy.- Ludmiła się chciwie uśmiechnęła, patrząc na mnie wzrokiem mordercy.- Może powiesz w końcu swojemu chłopakowi to, co przed nim ukrywasz?- Założyłam rękę na rękę i przerzuciła ciężar swojego ciała na lewą stronę, Andres przybrał podobną pozę. 

 NO TO PA! :D 

+ Dodałam naszego Leonka jako bohatera w moim drugim opowiadaniu XDD Znajdziecie Go w zakładce "Bohaterowie" :P 
http://dremofbieber.blogspot.com/