niedziela, 31 marca 2013

Rozdział XII


Ludmiła
-Wiem jak ich możemy rozdzielić.- Uśmiechnęłam się zadziornie w stronę mojej przyjaciółki. 
Nie chętnie zadała w końcu pytanie "Jak?". Uważała, że rozdzielanie ich jest bez sensu, ale nie dla mnie! Kochałam Leona i za wszelką cenę chciała Go odzyskać, nie ważne jakim kosztem. 
-No więc..- Zaczęłam opowiadać swój plan, kręcąc się nerwowo po pokoju.
Nata podniosła wzrok i wpatrywała się we mnie z uwagą.
-Pierwszym krokiem jest to, że.. Musisz jej odebrać telefon.
-CO?!- Krzyknęła.- Zapomnij! Nie będę kraść!
-Och Naty, ależ ja ci nie każe kraść!- Poklepałam ją po ramieniu.- Tylko pożyczyć.- Uśmiechnęłam się szeroko. 
Wyrwała mi się z ramion, podchodząc do drzwi.
-Zapomnij.- Powiedziała chłodno.- Nie będę Ci usługiwać.- I po tych słowach wyszła z pokoju, trzaskając głośno drzwiami.
Tomas
Przechadzałem się po tarasie wszędzie szukając Fran. Chyba znów się na mnie pogniewała za to, że nie reagowałem na nic. Ja to zawsze muszę coś schrzanić. Przecież ona miała rację, trzeba było iść pomóc Maxiemu z tym podkładem muzycznym. Ysz Tomas... Jaki jesteś głupi! 
-Fran?- Spojrzałem w głąb pokoiku obok ogródka.
Leżała tam, czytając jakieś pisemko. Nie odpowiadała mi. Tak. Była zła, teraz byłem tego pewien. 
Podszedłem do niej i usiadłem obok. 
-Fran.. Przepraszam..- Wyszeptałem.
Nadal nie odpowiadała, ale czułem jak spogląda na mnie ukradkiem. 
-Masz rację. Znowu. Jestem okropny.- Zsunąłem się z łóżka siadając na podłożu.
-Wcale nie jesteś..- Powiedziała cicho.- Tylko.. Tylko po prostu jesteś leniwy. 
Uśmiechnąłem się, lubiłem kiedy jej słowa tak gładko przechodziły przez usta, mówiła wtedy tak słodko.
-Aa..- Spojrzałem na nią.- Wybaczysz mi?- Poruszyłem zabawnie brwiami.
Usiadła obok mnie i uśmiechnęła się szeroko.
-Jasne, że Ci wybaczę wariacie.
Nie mogłem dłużej czekać, przysunąłem się do niej i musnąłem delikatnie Jej usta poddając się fantazji. 
Andres
-Brawo mój ty przyjacielu!- Poklepałem Leona przyjacielsko.- W końcu znalazłeś sobie dziewczynę.
-Ej ej ej.!- Zaczął.- Jak to w końcu?- Uniósł lewą brew do góry.
Zacząłem się śmiać, rzeczywiście to głupio zabrzmiało. 
-No dobra.. Poprawka.- Spojrzałem na Niego.- W końcu jesteś z Violettą. Lepiej?- Spytałem strzelając mu w głowę ręką.
Pokiwał głową na znak śmiechu, jednak nie zaśmiał się.
-A ona?- Spojrzałem znów na niego.
-Co ona? 
-Cieszy się?
-Nie wiem.. Chyba tak, tak to przecież by się nie zgodziła nie?- Odparł ironicznie.
Wzruszyłem ramionami. Może. Ale dziewczyny zgadzają się czasem tylko dlatego, że nie chcą zranić drugiej osoby. Nie mówiłem mu jednak tego, nie chciałem Go dołować. Niech się cieszy tą miłością póki może.
Violetta
-Viola? Viola słyszysz mnie?- Szturchnęła mnie Cami stojąca tuż nade mną.
Zerwałam się na równe nogi rozglądając się dookoła. 
-Tak tak! Przepraszam.- Odpowiedziałam.
-Mm.. Ktoś tu chyba myśli o chłopaku. Dlaczego do niego nie pójdziesz?- Spytała Camila.
-Jest zajęty, ma dziś zrobić coś razem z Andresem. 
Cami nie zadawała dalej głupich pytań i wyszła z pomieszczenia nie wiem dokąd. 
Spojrzałam w górę, nade mną słońce świeciło ostro, a ptaki ładnie śpiewały. Czułam się jak w raju. To plus Leon.. Wydawało się być wspaniałe. Właśnie, Leon. Cieszyłam się ze związku z nim, a jednocześnie bałam. Bałam się, że ktoś jest przeciwny temu, że z nim jestem i będzie próbował nas rozbić. Na przykład... Pierwsza do głowy przyszła mi Ludmiła. Byli kiedyś razem, szczęśliwi czy nie. Nie wiedziałam tego, ale myśl, że chciałaby do niego wrócić przyprawiała mnie o dreszcze. Kochałam Leona i nie chciałam za wszelką cenę go stracić. 
Nagle zadzwonił telefon, to tata, odebrałam.
-Heeeej tato!- Krzyknęłam uradowana.
-Cześć skarbie. Możesz na chwilę wyjść na zewnątrz?- Spytał.
Na zewnątrz? Po co miałam wychodzić na zewnątrz? Nie miałam bladego pojęcia o co chodzi, ale owszem- zgodziłam się. Ubrałam szybko jakieś buty i chciałam odpowiedzieć tacie, że już idę, ale ten rozłączył się.
Szłam chwilę przez długi korytarz do drzwi wyjściowych, otworzyłam je i ku moim oczom... 
-TATOOO!- Krzyknęłam podbiegając do niego i rzucając mu się na szyję, po czym podeszłam i mocno uścisnęłam Angie stojącą obok. 
-Wow.- Pomyślałam.- Ale zrobili mi mega niespodziankę! 

Trolololo ;d Wygasam z tym blogiem, albo tylko mi się wydaje, kurde nie wiem ._. Może powinnam przestać tu pisać..? Hmm.. Nie wiem. Okej to oceniajcie, na razie :)

sobota, 30 marca 2013

Rozdział XI

Leon
Violetta patrzyła na mnie z wyraźnie zdziwioną miną, a ja nagle poczułem strach przed tym co zrobiłem. Nie wiedziałem, czy do końca dobrze postąpiłem, zaczynałem mieć wyrzuty sumienia. 
-Leon.. Emm..- Odezwała się po kilkunastu sekundach, po czym uśmiechnęła się niewinnie, a Jej policzki zrobiły się różowe.
-Ale dobrze.. Zgadzam się.- Powiedziała w końcu, przytulając się do mnie mocno.
-Tak! Tak!- Krzyczałem w duchu, nie chcąc wystraszyć Jej moją radością.
Teraz już mogło być tylko z górki, albo nie, bo co jeśli komuś zachce się zniszczyć nasz związek. To wtedy... Obiecuję, że ja zniszczę tę osobę, bo nikt nie będzie odbierał mi mojego szczęścia, mojej miłości...
Angie
-Halo, halo? Pablo, to Ty?- Spytałam cicho, trzymając słuchawkę przy uchu.
-Tak Angie, to ja. Co się stało, że do mnie dzwonisz? Coś się stało?
-Tak tak stało się.- Zaczęłam szybko. - German chce odwiedzić Violettę.
-Wybacz Angie, że spytam, ale... Co w tym dziwnego i niepokojącego?- W jego głosie wyczułam kpinę.
-No to, że na pewno będzie chciał zabrać Violettę z powrotem do domu, nie wiesz jaki On jest? Znajdzie sobie jakiś powód i.. BUM!- Krzyknęłam.- Więc.. Obiecasz mi coś?
-Och Angie..- Westchnął.- Co znów mam Ci obiecać?
-Jeśli German będzie do Ciebie dzwonił to powiedz, że odwiedzanie swoich dzieci jest absolutnie zabronione, dobrze? Och wybacz, ale ktoś tu idzie, naaa razie!- Krzyknęłam.
-Co?! Angie! Angie! Halo!- Słyszałam Jego głos, ale w tym momencie rozłączyłam się.
Ludmiła
-Co?! Jak to Violetta i Leon są razem?- Krzyknęłam, kiedy dowiedziałam się o tej wiadomości od Naty.
Ta stała jak słup, nie wiedząc co powiedzieć, widziałam, że się mnie bała.
-No.. Normalnie, Ludmiła nic już nie możemy zrobić..- Zaczęła mówić, ale Jej przerwałam.
-Nie! Możemy zrobić! I to bardzo dużo!- Kiwnęłam jej palcem przed nosem.- Musimy ich po prostu rozdzielić.- Klasnęłam w ręce, uśmiechając się sztucznie.- I ty.. Ty mi w tym pomożesz kochana.- Przytuliłam ją mocno. 
-Ludmi, ale...- Moja friend znów chciała coś powiedzieć.
-Nie, cii!- Przytknęłam palec do ust.- Nie ma żadnego ale!- Rzuciłam Jej groźne spojrzenie.
Maxi
-Cami serio myślisz, że ten podkład jest lepszy?- Spytałem, nie wierząc dokładnie w to co słyszę. 
-No.. Tak, tak myślę. A co? Tobie się nie podoba?- Spojrzała na mnie, robiąc usta kaczki. 
Wzruszyłem ramionami, to był ważny wybór, bo przed nami za chwilę miał odbyć się pierwszy występ, nie można było wybrać byle czego.
-A w ogóle to gdzie reszta?- Spytałem, rozglądając się dookoła.
-Leon z Violą na spacerze, Braco gdzieś wcięło, a Fran i Tomas.. Em.. Oni, oni nie wiem co z nimi.- Powiedziała obojętnie.
Zawsze tak było. Kiedy mieliśmy zrobić coś ważnego na lekcję, wszystkim zachciewało się randek, czy czegoś w tym rodzaju. Okej.. Potrafię zrozumieć to, że miłość jest ważna, że chcą się dobrze bawić, że to są wakacje. Ale czasami wydawało mi się, że tylko ja poważnie podchodzę do zadań wyznaczonych przez nauczycieli, a Cami siedziała ze mną tylko dlatego, że.. Podobno tak strasznie Jej się podobałem. 
Francesca
-Tomas! Wstawaj w końcu z tego leżaka! Zapomniałeś, że mieliśmy pomóc Maxiemu w tym całym zadaniu?- Szturchnęłam go poduszką, rzucając groźne spojrzenie. 
Tomas nie odpowiadał, zupełnie jakby zasnął, czy umarł. Zaczęły mi przychodzić do głowy myśli, że wyjazd tutaj w wakacje nie był dobrym pomysłem. Lepiej byłoby tu w zimę, wszyscy wzięliby się za robotę zamiast wygrzewać się na słoneczku.
-Mówiłaś coś?- Podniósł się nagle, ściągając swoje czarne okulary przeciwsłoneczne z nosa.
-Nie, nic! Idę,  cześć!- Rzuciłam butelkę wody, którą chwilowo trzymałam w ręce i wyszła.
Kochałam Go, ale czasami doprowadzał mnie do szału! Potrafił tylko całymi dniami przesiedzieć na leżaku, opalając się i słodko chrapiąc, i czego on oczekiwał? Że reszta zrobi się sama? Miałam ogromny mętlik w głowie, nie wiem już sama co robić. Może powinnam znaleźć sobie kogoś bardziej odpowiedzialnego, kogoś kto będzie mi pomagał przy pracy, a nie takiego... Takiego lenia! 

Krótki, bardzo :< Ale zaczęłam to pisać na spokojnie, kiedy nagle pojawili się goście, ech! -.-Jutro Wam to wynagrodzę, tak mi się wydaje <3

Aaa, i zapraszam na mojego drugiego bloga, gdzie będzie opowiadanie z Justinem Bieberem, dzisiaj już pierwszy rozdział ;) 

piątek, 29 marca 2013

DRUGI BLOG


Tak tak będę sobie prowadziła drugiego bloga, a czo :3 Ale to nie znaczy, że tutaj nie będę wchodziła! ;) Nie każdy musi lubić osobę, na której będzie się skupiać mój drugi blog, ale robię tutaj reklamę, bo na razie nie mam gdzie indziej :< A nóż widelec może się komuś spodoba, albo coś. Jeśli nie, może znacie osoby, które byłyby zainteresowane czytaniem takiego opowiadania, to bardzo proszę o polecenie. Z góry naprawdę dziękuję! :) 

Rozdział X

HEJ!
Przepraszam, przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejny rozdział, jestem ostatnio dosyć rozkojarzona, co ten Bieber robi z człowiekiem ._. Obiecuję, że się poprawię! :D

Leon
Dziś w końcu przestało padać. Postanowiłem, więc umówić się gdzieś z Violą, od dłuższego czasu mało ze sobą rozmawiamy, mam wrażenie, że ona mnie unika. Ale... To pewnie moje beznadziejne przypuszczenia, a wszystko dlatego, że Ją kocham. Szkoda tylko, że ona o tym nie wie.. 
-Muszę Jej to powiedzieć jak najszybciej..- Pomyślałem.- Zanim kto inny się do Niej dobierze! 
Myśl o tym, że ktoś może mi ją odebrać doprowadzała mnie do szaleństwa, wstałem więc i czym prędzej poszedłem do Jej pokoju, by się umówić. 
-Violu.. Jesteś?- Spytałem nieśmiele.
-Leon! Cześć!- Wykrzyczała Violetta.- A co Ty tu robisz?
Usiadłem na rogu Jej łóżka, cieszyłem się, że tak mile mnie przywitała.
-Więc... Dziś nie pada to może byśmy...- Zacząłem.
-Tak!- Uśmiechnęła się i musnęła mój policzek. 
Zarumieniłem się, wiedząc, że teraz już nikt ani nic nie stoi nam na przeszkodzie. Jak na razie... 
Naty
-Boże jaki ten jeden z nauczycieli tańca jest cudowny...- Siedziałam rozmarzona na łóżku, podpierając się lewą ręką o nocny stoliczek.- A Ty Ludmiła, jak myślisz, który z Nich to największe ciacho? 
-Leon!- Wyrwała szybko.
-Coo?- Spytałam z niedowierzaniem.
Ludmiła siedziała na skraju swojego łóżka wyraźnie załamana. Usiadłam obok niej, by dowiedzieć co się stało.
-On Ją kocha prawda?- Zrobiła minę porzuconego szczeniaka, a Jej oczy zaświeciły się przez kropelki łez.
Przytuliłam Ją, nigdy nie widziałam Jej w takim stanie.
Tomas
Cały czas myślałem o Francesce. Brakowało mi Jej, gdy przy mnie nie była. Kiedy rozmawiamy moje oczy się śmieją, a wnętrze wypełniają motylki. Nareszcie... Pierwszy raz w życiu myślałem o innej dziewczynie, niż Violetta. Czekałem na to długo i w końcu znalazł się ktoś, kto zajął Jej miejsce. Francesca była odpowiednią osobą, rozumiała mnie jak nikt inny, zawsze była przy mnie, gdy było mi źle i śmiała się z moich żartów, nawet jeśli wcale nie były śmieszne.
-Czy to nie idealna dziewczyna?- Zapytałem sam siebie. 
Muszę Jej to wszystko powiedzieć, w końcu jesteśmy w Paryżu, tutaj miłość zawsze jest o wiele silniejsza niż w innych zakątkach świata. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wykręciłem Jej numer.
Olga
-Oooch Ramallo! Tak strasznie tęsknie za naszą kruszynką!
-Olgo uspokój się! Już wszyscy mamy Cię dość! Każdy za nią tęskni, ale bez przesady!- Krzyknął Ramallo w moją stronę.
Spojrzałam na Niego zawiedziona, On nigdy mnie rozumiał! Nigdy! Nigdy nie potrafił wesprzeć! 
-O czym tak głośno rozmawiacie?- Do kuchni nagle wszedł pan German z Angie.
-Olga znów dramatyzuje, że Jej życie bez Violi nie ma sensu.- Odparł Ramallo, wyglądając ukradkiem spod gazety, która wyraźnie Go wciągnęła. 
Pan German podszedł do mnie i pogładził mnie po fartuchu, wiem, że zrobił to tylko dlatego, że jest miłym i dobrym człowiekiem. 
-Wszyscy za Nią tęsknimy. Angie... A nie zadzwoniłabyś do tego całego Pablo spytać, czy możemy ją odwiedzić?- Spytał nagle.
-Cooo?!- Krzyknęła Angie, spoglądając na swojego chłopaka. 
Violetta
Za chwilę miałam mieć randkę z Leonem. Cieszyłam się, pierwszy raz od kilku dni w końcu zdobył się na odwagę i to zrobił, byłam strasznie ciekawa gdzie mnie zabierze, co będziemy robić.. 
-Gotowa?- Spytał nagle głos stojący za mną.
Leon ubrany był w moją ulubioną zieloną koszulę i czarne spodnie, a w ręku trzymał małego lizaczka w kształcie serduszka.
-To dla Ciebie.- Uśmiechnął się szeroko i wręczył mi Go. 
Podziękowałam mu przez lekkiego całusa, po czym wyszliśmy z hotelu. 
-Więc... Gdzie mnie zabierasz?- Spytałam, rozpakowując swój prezent.
-Już jesteśmy.- Odparł.- Wiesz... Nie powinniśmy odchodzić zbyt daleko.- Zaśmiał się, spoglądając na Mnie.
Tak... Miał rację, pewnie znów byśmy się zgubili, albo coś w tym rodzaju. 
-Usiądźmy.- Wskazał ręką na pobliską ławeczkę. 
Usiadłam zakładając nogę na nogę i czekając na jakiś Jego pierwszy ruch.
-Okej.- Powiedział.- Musimy pogadać.
Uśmiechnęłam się, mówiąc, aby ciągnął dalej.
-Wiesz co do Ciebie czuję... 
-Nie?- Zaśmiałam się przedrzeźniając się z Nim.
Spojrzał na mnie speszony tym co powiedziałam, przysunął się powoli i pocałował. 
-Kocham Cię. Naprawdę.- Spojrzał mi w oczy, a Ja czułam jak motyle w moim brzuchu chcą wyskoczyć.- Violetto... Będziesz moją dziewczyną?

Krótki jakiś ._. Nie mam ostatnio weny, ale miejmy nadzieję, że szybko mi wróci! 

wtorek, 26 marca 2013

Rozdział IX

Hej! ^^
Przepraszam, że wczoraj nic nie dodałam, byłam na koncercie i po prostu nie miałam czasu :<
No to lecimy z kolejnym rozdziałem ;)

Violetta
Dziś spałam jak zabita, strasznie mnie wykończył wczorajszy dzień, a dzisiaj miały być zajęcia z tańca. Średnio to widziałam, byłam naprawdę wycieńczona. Ale musiałam sobie jakoś poradzić i żyć dalej. Obiecałam sobie jedno... Nigdy więcej nie wyjdę z tego hotelu sama choćby nie wiem co! Czekałam w tej chwili na Cami, która wyjdzie z łazienki, strasznie długo tam siedziała, Fran natomiast oczywiście wyszła wcześniej. Powodem był.. Tomas. W końcu drzwi od łazienki się otworzyły, a z nich wyszła pięknie wyglądająca Camila, jeszcze nigdy nie wyglądała tak świetnie.
-To pewnie dla Maxiego.- Pomyślałam.
-To co idziemy?- Zapytała uradowana.
Kiwnęłam tylko głową na znak potwierdzenia i wyszłyśmy. 
-Cami.. Co Ty taka cała w skowronkach?- Spytałam nagle, widząc Jej wciąż uśmiechniętą twarz.
-Aaa nic..
Spojrzałam na Nią z głupią miną, mnie nie mogła oszukać.
-No dobra, dobra. Maxi mnie wczoraj pocałował! A teraz chodź już, bo się spóźnimy!- I pociągnęła mnie za rękaw. 
Cieszyłam się z tego, że między Nimi może jednak do czegoś dojdzie, życzyłam im tego z całego serca. 
Pablo
-Brawo! Przynajmniej dziś jesteście punktualni!- Tymi słowami przywitałem dzieciaki.- Okej.. Jak wiecie dziś będą pierwsze zajęcia z tańca. Pewnie jesteście ciekawi kto Was będzie uczył?
-Taaaaak.- Odpowiedzieli chórem.
Uśmiechnąłem się, chodząc dookoła biurka.
-Jesteście gotowi ich poznać?- Spytałem z uśmiechem.
-Jak to... Ich?- Rzuciła nagle Nata.
-No.. Ich. Bo uczyć Was będzie pięciu szalenie przystojnych chłopaków, zna ich cały świat, osiągnęli wielki sukces. Proszę.. Oto oni, One Direction!- Wskazałem na drzwi po lewo. 
Ku im oczom ukazało się pięciu młodych artystów, szkoda tylko, że nie widzieli swoich min. Oczy prawie im wyskoczyły, a do ust mogłoby powlatywać im około stu much. 
-Ach te dzieciaki.- Pomyślałem, wychodząc z sali i zostawiając ich z nauczycielami.
Francesca
-O ja Cię! Nie wierzę, że to Oni nas uczą tańca!- Krzyczałam jak szalona.
-Tak Fran.. Wyluzuj już! To tylko pięciu zwykłych, szalenie przystojnych i utalentowanych chłopaków.- Rzekła Camila.
Spojrzałyśmy się po sobie i wybuchnęłyśmy śmiechem. 
-O właśnie.. Violetto, widziałaś jak ten jeden się na Ciebie patrzył?- Spytałam zabawnie poruszając brwiami.
-Nie. I wcale nie chcę widzieć Fran, Ja.. Nie jestem nikim zainteresowana.- Powiedziała kiwając głową we wszystkie strony.
-Nawet Leonem?- Spytałyśmy we dwie ze zdziwieniem.
Viola tylko na nas spojrzała i rzuciła nam zabawne spojrzenie, po czym uśmiechnęła się sama do siebie pod nosem.
Maxi
Wciąż myślałem o tym, co powiedziała mi wczoraj Cami. Jej słowa nie mogły mi wyjść z głowy, nawet niezbyt dobrze szło mi na zajęciach z tańca. Nie wiedziałem co zrobić, Ona była moją najlepszą przyjaciółką, wczoraj wyznała mi uczucie, a ja Ją pocałowałem. 
-Przecież to normalne, że przyjaciele się czasem całują..- Pomyślałem.- Nie, to głupie. 
Usiadłem na łóżku, wyciągając Jej zdjęcie, które niegdyś mi dała. Wyglądała na nim ślicznie, miała rozpuszczone włosy, które rozwiewał wiatr, a Jej uśmiech.. Zawsze mi się podobał. 
-Chwila.. Co ja gadam?- Powiedziałem nieświadomie na głos.- A może... Ja sam się w Niej zakochałem?- Spytałem sam siebie z niedowierzaniem. 
Leon
Dziś pogoda była okropna, od rana tylko pada i pada.. A to źle, bo nie mogę nigdzie umówić się z Violettą. Dzisiaj zamieniłem z Nią tylko kilka słów podczas lekcji tańca. A tak w ogóle, jeśli chodzi o tych całych super nauczycieli.. Nie podoba mi się ten jeden, nie wiem jak mu tam. Wiem, że ma kręcone włosy i ten słodki uśmieszek, który chyba przyszył sobie do twarzy. Tak czy siak, ciągle patrzy się na moją dziewczynę. Nie.. Właściwie to nie moja dziewczyna, ale tak Ją traktuje, bo nie wiem kiedy spytać o to, czy chciałaby Nią zostać. Boję się, że się nie zgodzi. 
-Andres, czekaj czekaj.- Zatrzymałem Go, kiedy chciał po cichu wyjść z pokoju. 
Spojrzał na mnie trochę wystraszony.
-Muszę Cię o to spytać. Jak udało Ci się znaleźć Violettę?
Wywrócił oczami jakby wcale nie chciał udzielać odpowiedzi. W końcu jednak uległ.
-Stary.. Mówiłem Ci, że już tu kiedyś byłem. Znam te okolice, orientuje się trochę w terenie i tyle.- Rzucił szybko, zakładając rękę na rękę. 
Westchnąłem i postanowiłem dać mu już spokój, niech mu będzie.
-Okej, okej. Idź już.- Machnąłem ręką. 
Violetta
-Heeej tato!- Krzyknęłam przez telefon, kiedy w końcu odebrał. 
-Cześć córeczko, czemu tak długo się nie odzywałaś?
-Długo? Tato.. Nie dzwoniłam od wczorajszego wieczora.
-No dobrze już dobrze, opowiadaj co tam u Ciebie. 
-U mnie? U mnie super!- Tym razem nie skłamałam jak ostatnio.- Co prawda mieliśmy dopiero dwie lekcje, ale i tak strasznie mi się podoba.
-No to bardzo się cieszę. O o o! Masz pozdrowienia od Angie i od Olgi!- Krzyknął tata, a w tle słyszałam głos mojej ciotki.
Zaśmiałam się, po czym uświadomiłam sobie, że muszę już kończyć.
-Dobrze tato.. Zadzwonię później! Pa! Kocham Waaaas!
Odłożyłam telefon i usiadłam na łóżku, strasznie za Nimi tęskniłam, ale to pewnie wina tego, że nie wyjeżdżałam nigdy bez taty.
-Violu, kiedy w końcu będziesz z Leonem?- Spytała nagle Cami.
-Coo? Ja.. Ja nie wiem, nie wiem.- Speszyłam się tym pytaniem, nie wiedząc co do końca odpowiedzieć.
-Okej, ale wiedz, że On Cię strasznie kocha. A poza tym.. Po co ja Ci to mówię, przecież to wiesz. 
-Tak... A lepiej Ty powiedz jak tam z Maxim!- Zaczęłam ciągnąć nowy temat.
-Nie chcę o tym gadać, wybacz.. Nie wiem co myśleć, teraz chyba ma wyrzuty sumienia, że mnie pocałował, bo od tamtej pory się nie odezwał.- Powiedziała, wzdychając żałośnie.
Pocieszyłam Ją, mówiąc, że chłopcy tacy są, boją się mówić o uczuciach, i że prędzej, czy później sam do Niej przyjdzie.

Nie wiem co mnie wzięło na to One Direction, hahaha :D A niech se już będą w sumie, co tam ^^ 
Baj! ;*



niedziela, 24 marca 2013

Rozdział VIII

Leon
-Andres?! Co Ty tu robisz?!- Podszedłem bliżej, by upewnić się, że to on. 
-Leon!- Krzyknęła Violetta, rzucając mi się w ramiona. 
Położyłem rękę na Jej głowie, gładząc delikatnie włosy i przytuliłem Ją mocno, tym samym patrząc ukradkiem na Andresa. 
-Przepraszam, że nie znalazłem Cię wcześniej.. Robiłem co mogłem.- Spojrzałem Jej w oczy.
-Nie szkodzi. Ważne, że teraz jesteś!- I wtuliła się we mnie mocniej.
-Ej gołąbeczki.- Zaczął Andres.- Może tak wrócimy do hotelu? Wszyscy się martwią. 
Zaśmiałem się pod nosem, a po Violetcie poznałem, że też miała ochotę zrobić to samo.
Wciąż jednak nie rozumiałem jak On znalazł Ją w tak krótkim czasie, ale w zasadzie to nie miało teraz znaczenia. Ruszyliśmy do hotelu, Andres nas poprowadził, ponieważ My nie mieliśmy bladego pojęcia, w którą stronę iść.

Ludmiła
-Słyszałaś Naty? Ta biedna milionerka się zgubiła. Biedactwo.- Zakpiłam, malując paznokcie.
-No! A Leon poszedł Jej szukać, musi być strasznie w Niej zakocha...
-Cii!- Przerwałam Jej.- Nawet mi tego nie mów okej?! Leon prędzej, czy później do mnie wróci. 
-Co? Ale jak to? Przecież powiedział, że już nie chce z Tobą być.
-Tak, no i co? Ale jeśli dowie się jaka straszna jest Violetta to zmieni zdanie.- Zaśmiałam się, maszerując po pokoju.
-Ludmiła? Czy ty masz już jakiś plan?- Spytała Naty.
Uśmiechnęłam się szyderczo w Jej stronę, zakładając rękę na rękę.
-No jasne, że mam!
Tomas
Od jakiejś godziny siedziałem z Francescą w dużej sali, udając wesołego. Tak naprawdę martwiłem się o Violettę. Wiem, że między Nami było już wszystko wyjaśnione, że poprzestaniemy na przyjaźni, ale ja cały czas nie mogłem o Niej zapomnieć. Ciężko będzie mi znaleźć kogoś tak podobnego do Niej. Ale może miłość była bliżej, niż mi się wydaje, może rzeczywiście Fran odmieni moje życie? Spojrzałem na Nią i uśmiechnąłem się. 
-Tomas? Wszystko okej?- Spytała zdziwiona Francesca.
-Tak, a czemu nie? Nie mogę już popatrzeć się na ładną dziewczynę?
Speszyła się, widać to było po Jej minie. Ale jednocześnie widziałem po Niej, że poczuła się szczęśliwa, podobno zawsze taka przy mnie była. Kiedy tak na Nią patrzyłem zrozumiałem, że to naprawdę Jej potrzebuję. 
-Trzeba podjąć odpowiednie kroki.- Pomyślałem w głębi duszy.
Camila
Nadal nie miałam odwagi podnieść głowy.
-Co ja powiedziałam?! Camila, ale jesteś głupia!- Myślałam.
W końcu Maxi odważył się powiedzieć cokolwiek. 
-Wow Cami.. Emm.. Ja nie wiem co powiedzieć, bo no.. Zdziwiłaś mnie.- Jąkał się, drapiąc po głowie.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że mógł poczuć się dziwnie. Do tej pory widział we mnie przyjaciółkę, nie wiem, czy kiedykolwiek myślał o czymś poważniejszym.
-Dobra.. Zapomnijmy.- Odważyłam się w końcu spojrzeć mu w oczy.
-Nie.- Odparł.- Nie zapomnę. 
-Co..? 
Popatrzył w moje oczy, nie odpowiadając. Za moment zbliżył się i bez zastanowienia.. Pocałował mnie. 
Francesca
Przechodziłam tuż obok głównego wejścia, gdy nagle...
-Violetta!!- Krzyknęłam, rzucając się na Nią.- Gdzieś Ty była?! Tak się wszyscy martwiliśmy! 
-Spokojnie Fran, spokojnie! Jestem już cała i zdrowa.- Uśmiechnęła się Viola.
-Dobra robota zakochańcu.- Klepnęłam Leona po ramieniu.
-Dzięki, ale... To Jemu dziękuj, On był pierwszy.- Wskazał palcem na Andresa.
Zdziwiłam się w ogóle na sam Jego widok, nawet nie wiedzieliśmy kiedy wyszedł. Andres był z siebie bardzo zadowolony, stał wyprostowany i uśmiechnięty, jakby był wielkim bohaterem.
-Na miłość boską Violetto! Jesteś!- Usłyszeliśmy głos Pabla, schodzącego ze schodów. 
Podszedł do Niej i przytulił Ją.
-Twoja ciotka by mnie zabiła jakby Ci się coś stało wiesz o tym?- Spytał stanowczym tonem.
-Tak, tak.. Wiem. Przepraszam, tak bardzo Was wszystkich przepraszam! Obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy!
-No mam nadzieję.- Odparł Leon, całując Violę w kącik ust. 
-Dobrze wybaczam Ci.- Zaśmiał się Pablo.- A teraz marsz do łóżek, no już szybko!
Leonowi i Violetcie trudno było się rozstać, wyglądali na bardzo szczęśliwych i właśnie w tym momencie obiecałam sobie, że jeśli ktoś kiedykolwiek spróbuje ich rozdzielić to będzie miał doczynienia ze mną!

I jak? Podoba się? Jestem dziś strasznie rozkojarzona przed jutrem i nie mogę się skupić dlatego troszkę taki nijaki wyszedł ten rozdział, przepraszam :< Maxi powinien być z Cami, czy  nie? :> Jak uważacie?

Oni tak słodko razem wyglądają ^^

sobota, 23 marca 2013

Rozdział VII

Siemka ;) 

Francesca
-Pablo!- Krzyknęłam.- Dlaczego pozwoliłeś mu wyjść? On Jej nie znajdzie, zwariowałeś? Jest tu pierwszy raz w życiu, powinniśmy zadzwonić po policję! 
-Francesco uspokój się, Leon to porządny chłopak i nie pozwoli, by stało się coś złego.
Jasne, łatwo było mu mówić, bo to nie Jego przyjaciółka zaginęła. Ale z drugiej strony... Pewnie nie chciał okazywać Nam, że się boi, by nie wywołać większego zamieszania. A w głębi duszy serce biło mu jak szalone, przecież gdyby Angie dowiedziała się, że zgubił Violettę nie wybaczyłaby mu tego, a to byłby dla Niego jeszcze większy cios, niż ten, że... Umawia się teraz z panem Germanem, a Jego odstawiła na bok mimo wszystkich starań, by Ją zdobyć. 
-Oo Tomas, uważaj.- Zawołałam, kiedy wpadł na mnie przechodząc obok. - Chyba nigdzie się nie wybierasz co?
Na te słowa wyraźnie się zmieszał, byłam na sto procent pewna, że chciał szukać Violi, a Ja mu w tym przeszkodziłam.
-Tom.. Leon Ją znajdzie, spokojnie, nic Jej nie będzie!- Spojrzałam na Niego.- No chodź.- Uśmiechnęłam się i pociągnęłam Go za rękę w stronę dużej sali. 
Camila
Siedziałam sama w pokoju w świetle nocnej lampki, czytając jakąś beznadziejną książkę, ale nawet to wydawało się ciekawsze od ciągłego myślenia o moim uczuciu do Maxiego. Nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni tylko dlatego, że zachciało mi się w Nim zakochać, ale to nie była moja wina. Tak wyszło, co mogłam zrobić? 
-Hej Cami, mogę wejść?- Spytał Maxi, uchylając lekko drzwi od pokoju.
-Oooo cześć! Tak jasne, wejdź.- W moim głosie słychać było nutkę radości. 
-Przepraszam, że przychodzę tak późno, ale nuda mnie już zżera. Fran wywiało gdzieś z Tomasem, a Braco właśnie bierze kąpiel.. Ej Cami? Słuchasz mnie? 
-Tak, tak, słucham Cię, jasne.- Odparłam, potrząsając nerwowo głową.- Tylko... Muszę Ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego. 
-No to słucham!- Odparł uśmiechnięty.
Wzięłam głęboki wdech i poczułam, że to ten moment, kiedy trzeba powiedzieć o uczuciach, nie mogłam dłużej w sobie tego dusić, to mnie męczyło.
-Podobasz mi się.- Odparłam szybko.- Sorry... Tak wyszło..- Spuściłam głowę w dół, a moja twarz zrobiła się cała bordowa ze wstydu.
Violetta
Według moich obliczeń siedziałam już w tym samym miejscu dobrą godzinę. Chciałam się przenieść, ale nie wiedziałam, czy w ten sposób oddalę się, czy też zbliżę do hotelu. Uznałam więc, że rozsądnie będzie zostać tu i czekać na pomoc. Spojrzałam na telefon, próbowałam go włączyć. Na marne, bateria rozładowała się do zera. Pomyślałam, że dobrze chociaż, że nie pada. Wtedy do końca znienawidziłabym świat. Czułam w głębi duszy, że ktoś mnie szuka, Pablo na pewno podjął odpowiednie kroki. Cierpliwość. Tego w tej chwili mi brakowało. Ile bym oddała, by siedzieć teraz w cieple kominka przytulona do Leona. Nagle, kiedy tak wyobrażałam sobie swoje wymarzone chwile przypomniałam sobie o tym jak mnie potraktował, dając tym samym satysfakcję Ludmile. Z jednej strony byłam na Niego strasznie wściekła, obwiniałam Go za całe to wydarzenie, ale z drugiej.. Kochałam Go, naprawdę. 
-Muzyka!- Pomyślałam w jednej chwili.- Ona zawsze poprawia nastrój!


Wstałam więc spod murka, rozejrzałam się dookoła, czy nikogo nie ma i zaczęłam śpiewać jedną z moich ulubionych piosenek Te creo.

Leon
Biegłem przez około piętnaście minut bez przerwy, to tu, to tam. Ale na marne. Do tej pory nie znalazłem Violetty. Przecież nie mogła odejść daleko, nie jest na tyle głupia. Byłem cały zdyszany, przystałem więc na chwilę pod drzwiami cukierni. Lecz nie na długo, chęć przytulenia Jej i powiedzenia jak bardzo się o Nią bałem była silniejsza niż moje zmęczenie. Rozejrzałem się, mogłem biec, albo w prawo, albo prosto. Dokąd miałem się udać? Postanowiłem, że posłucham głosu serca, a ono podpowiadało mi by udać się prosto. Po drodze minąłem kilku przechodniów, którzy patrzyli na mnie dziwnie. Do ich tradycji na pewno nie należało bieganie po nocach po francuskich uliczkach. W pewnym momencie zadzwonił telefon. 
-Leon? I co? Znalazłeś ją?- Odezwał się głos Francesci.
-Nie.. Jeszcze nie, zupełnie nie wiem, gdzie iść. 
-Eh.. No dobrze.. Tylko! Zadzwoń jak już będziecie wracać!- Powiedziała, rozłączając się.
Nagle zamarłem, poczułem się jakbym odnalazł największe szczęście na ziemni, ale tak to właśnie było. Kilkanaście metrów przede mną stała Violetta. Aż łezka zakręciła mi się w oku, gdy ją ujrzałem. Ale chwila... Nie była sama, tuż obok niej stał chłopak. Znałem Go, zdecydowanie kogoś mi przypominał. Podszedłem bliżej, by mu się przyjrzeć. Tak, teraz już wiedziałem kto to, oczywiście, że Go znałem! 

Nie wiem, czy to dobrze, że codziennie dodaje coś nowego, ale mnie tu strasznie ciągnie i nie mogę się powstrzymać no ;< 
Na razie! ;)


piątek, 22 marca 2013

Rozdział VI

Piątek, piąteczek, piątunio *.* <3 
Jaram się tym weekendem jak Fretka Jeremiaszem! Pomijając fakt, że na nowo jestem chora ;< Ale do rzeczy, na początek chciałam powiedzieć, że wykorzystam dziś pewną propozycję poleconą przez "Stylowa Zuzia / S. Cookie" - tutaj Jej blog [LINK], którego serdecznie polecam. ;) A po drugie, zauważyłam, że większość pisze opowiadania z perspektywy różnych osób, chyba zrobię to samo, gdyż doszłam do wniosku, że trzeba pisać o każdym kto co czuje w danym momencie, myślę, że się w tym połapiecie, bo nad każdą "przemową" będę pisała imię tego, który teraz opowiada ;)

Violetta
 Byliśmy już po pierwszej lekcji śpiewu, której uczy nas miła pani o blond włosach nazywana Jan Smith. W tej chwili razem z Camilą siedzimy pod wielkim parasolem, ale to wcale nie ochrania nas przed słońcem.
-Chłopaki, szybciej z tymi lodami.- krzyknęła Cami w stronę Maxiego i Braco.
-Hmm, ciekawe jak bawi się Fran z Tomasem. -Zaśmiałyśmy się obie w pewnym momencie.
Tak, umówili się dziś na spacer, twierdząc, że tylko jako przyjaciele, ale każdy wie, że dziewczyna liczy na coś więcej.
-Proszę Violetto, to dla Ciebie, a to dla Camili.- Braco podał nam malinowe lody z posypką.
Rozkoszowałyśmy się nimi w cieple grzejącego słońca, rozmawiając jak zawsze.
-Hej.. Czy to nie Ludmiła idzie z Leonem?- Spytał nagle Maxi, uważnie przyglądając się nadchodzącym postaciom.
Rzeczywiście, to byli oni. Ale co oni robili razem?! Nie ukrywam, że zrobiłam się ciut zazdrosna, ale przecież nie zabronię mu z nią rozmawiać.
-Możemy się dosiąść?- Rzucił nagle Leon w naszą stronę, puszczając mi oczko.
-Tak jasne, siadajcie.- Cami machnęła ręką na znak, że wszystko jej obojętne.
Ale mi nie było obojętne! Co tu robi Ludmiła?! Widać było, że przyszła tu tylko, by mnie wkurzać, przytulała się do Leona, patrząc na mnie spod kąta oka. A on? On nie robił najwidoczniej z tego problemu, jakby mu to pasowało... Zupełnie jakby tego właśnie tego chciał, a ja? W końcu nie wytrzymałam, podeszłam do niej i... Mój lód wylądował na Jej nowej błyszczącej bluzce. Ludmiła się wściekła, a do mnie dopiero teraz dotarło co zrobiłam, nigdy taka nie byłam, nie rozumiem co się ze mną stało.
-Violetto! Co ty robisz?!- Wrzasnął Leon, próbując zetrzeć plamę z bluzki Ludmiły.
Nie odpowiedziałam spoglądając na przyjaciół. Cała ich trójka wytrzeszczyła oczy, a buzie otworzyły im się z wrażenia, że ktoś tak poważnie z Nią zadarł. Chciałam stamtąd uciec, najlepiej wcale nie wrócić, czułam się okropnie. Odwróciłam się od nich i pobiegłam przed siebie. 
Fran 
-Pięknie tu prawda?- Spytałam, uśmiechając się szeroko do Tomasa.
-Co? Ee.. Tak, tak, masz rację.- Wybełkotał.
-Hej, znów mnie nie słuchasz? Co jest? Coś się stało?- Zapytałam wyraźnie zaniepokojona.
Pewnie znów zakochał się w jakiejś dziewczynie bez wzajemności, dlaczego nie mógł zakochać się we mnie?! To mnie potrzebuje...
-Nie.. Nic.. Tylko chciałem powiedzieć Ci...- Nagle urwał rzucając mi zalotny uśmiech.- Uważaj!- I wrzucił mnie do fontanny pełnej wody. 
-Aaa! Tomas! Jesteś okropny!!- Wrzeszczałam, ile tylko miałam sił. 
-Tak wiem o tym!- Śmiał się w niebo głosy, kiedy mi zamarzały nogi.
Z jednej strony byłam na Niego zła, ta woda naprawdę była zimna, ale z drugiej odebrałam to jako podryw, chłopaki często mają szalone pomysły na to, by zbliżyć się trochę do swojej wybranki. Postanowiłam więc nie przejmować się tym i cieszyć się Jego obecnością, którą w każdej chwili może popsuć hmm... Na przykład Ludmiła i Naty! 
Leon
-Co za wstrętna dziewczyna! Yyysz! Jak ja Jej nienawidzę!- Krzyczała Ludmiła, kręcąc się niecierpliwie w kółko. - Ale ty mnie obroniłeś przed tą wariatką...- Podeszła do mnie i pogładziła mnie po policzku.
-Ludmiła! Przestań! Źle zrobiłem, niepotrzebnie tak na nią nawrzeszczałem... I wiesz co? To wszystko Twoja wina!- Wycedziłem jej prosto w twarz, aż odskoczyła.
Ona jednak zaczęła prawić mi morały, że to na Nią zasługuje i z Nią powinienem być, nudziła mnie już tymi tekstami "Ty przystojny, Ja śliczna, Ty zdolny, Ja mam tylu przyjaciół" i bla bla bla... Musiałem dać Jej do zrozumienia, że między Nami wszystko skończone i nigdy już z Nią nie będę, tak naprawdę ani razu Jej nie kochałem, nie wiem dlaczego z Nią byłem. Mydliła mi oczy, myślałem, że jak będę obok Niej to wszyscy będą mi zazdrościć, a ja przez to będę jeszcze fajniejszy. Ale w życiu nie o to chodzi, zdałem sobie z tego sprawę. Chcesz być szczęśliwym? Bądź sobą! Od dna dzisiejszego to moje motto życiowe.
-To co, zaczniemy od nowa?- Rzuciła swój głupi uśmiech w Moją stronę.
Zmarszczyłem brwi ze zdziwienia, że ma czelność o to pytać, i kto tu był wariatką.
-Nie.-Odpowiedziałem stanowczo, patrząc Jej w oczy. -Idę szukać Violetty. 
Odwróciłem się tylko, by spojrzeć na jej reakcję, chyba jeszcze nikt nie dał Jej takiego kosza, ale byłem z tego dumny. Powinna się nauczyć, że nie jest dzieckiem, które zawsze dostaje wszystko czego chce.
-Nie? Nie.. Nie?- Pytała sama siebie wyraźnie bardzo zdziwiona.
Violetta
-Dlaczego? Dlaczego Leon tak zareagował?- Szłam bokiem ulicy, nie wiedząc dokąd zmierzam. Chciałam stąd uciec, ile bym oddała, żeby Angie czy tata byli teraz przy mnie. Tylko pomyślałam o tacie i dosłownie spadł mi z nieba. Odebrałam telefon.
-Cześć córeczko!-Powiedział uradowany.
-Hej tato.- Odpowiedziałam najweselej jak mogłam.
-Wszystko w porządku? Dobrze się bawisz?
-Tak, tak...Jest wspaniale.- Skłamałam. - Tato... Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię później, pozdrów i ucałuj ode mnie wszystkich! Kocham i tęsknię!- Rozłączyłam się.
Rozejrzałam się dookoła, nie wiedziałam gdzie jestem, na dworze było już prawie ciemno, a ja czułam chłodny powiew wiatru na ramionach.
-Zgubiłam się? Zgubiłam!- Wpadłam w panikę, a w moich oczach pojawiły się już pierwsze łzy.
-Dzień dobry! Przepraszam... Wie pan którędy do najbliższego hotelu?- Spytałam nie zważając na okoliczności jakiegoś przechodnia. Niestety, mówił tylko po francusku i totalnie mnie nie rozumiał.
-Jestem zgubiona...- Upadłam na ziemię, opierając się o murek i zakrywając twarz w dłoniach. Co ja teraz zrobię? W dodatku rozładował mi się telefon, nie ma do kogo zadzwonić. Ale na pewno wszyscy mnie już szukają. A jeśli nie? Jeśli cieszą się, że w końcu od nich odeszłam? Tysiące myśli przychodziło mi teraz do głowy i żadna z nich nie poprawiła mi nastroju. Jak na razie mój pobyt tutaj nie przyniósł nic dobrego!
Leon
-Cześć, jest Violetta?- Spytałem, wchodząc do pokoju dziewczyn.
-Nie, nie ma. Nie widziałyśmy jej od tej afery z bluzką Ludmiły. Myślałyśmy, że jest z Tobą.- Odparły Fran i Cami.
W tym momencie wystraszyłem się. W takim razie gdzie ona mogła być? W głębi serca miałem tylko nadzieję, że nic jej nie jest i za chwilę wróci. Pomyślałem, że do Niej zadzwonię, dlaczego wcześniej na to nie wpadłem! Niestety... Komórka nie odpowiadała. Musiał jej paść telefon, albo ktoś ją porwał... I siedzi teraz zamknięta w jakimś bunkrze cała wystraszona iii... Koleś! Uspokój się!-Pomyślałem. 
Nic jej nie jest, muszę w to wierzyć, ale mimo to musiałem zacząć poszukiwania. Camila i Francesca też wydawały się już dosyć poddenerwowane, twierdziły, że to nie w jej stylu tak uciekać, byłem tego samego zdania.
-Pablo! Pablo!- Zacząłem krzyczeć tak, że chyba usłyszeli mnie wszyscy.
Tak musiało być, bo za chwilę każdy był na dole dowiedzieć się co się stało.
-Co się stało Leon? Czemu tak krzyczysz?- Zapytał Pablo, który chyba właśnie brał prysznic, bo stał przede mną w samym szlafroku. 
-Violetta zniknęła...- Spuściłem głowę w dół, próbując zahamować łzy napływające mi do oczu.
Pablo nie mógł uwierzyć, złapał się za głowę i nerwowo wzdychał. Nie wiem co chciał zrobić, zadzwonić na policję? Poczekać, aż sama się znajdzie? Tak czy siak... Ja nie mogłem dłużej zwlekać, musiałem iść jej poszukać. Osobiście. Od dłuższego czasu stała się częścią mojego serca, nie mogłem pozwolić na to, by ją teraz stracić. Kochałem ją. Nie pytając nikogo o zdanie wybiegłem z hotelu niczym struś pędziwiatr. 
-Leon! Zatrzymaj się! Przecież ty nie znasz miasta, jest ciemno! Leon! Wracaj!- Słyszałem za sobą krzyki, tych którzy chcieli mnie zatrzymać, ale mnie nic nie zdołało powstrzymać, nie teraz.

I jak? Pisać tak, czy tak jak przedtem? Mi osobiście podoba się bardziej takie "tworzenie", bo łatwiej mi przychodzi wszystko do głowy ^^
Zapraszam do oceniania, a ja zmykam, cześć! ;*

A na początek weekendu łapcie rozśpiewane dziewczyny!

czwartek, 21 marca 2013

Rozdział V

Naszą wielką bitwę piosenek wygrał Leon! ;* W zasadzie, wcale mnie to nie dziwi, tak podejrzewałam, że to właśnie On wygra ;) No to proszę, teledysk zwycięzcy:



A teraz piąty rozdział ;)

... Byłam na 98% pewna, że to Leon, a zero braku zdziwienia ze strony Fran dawało mi jeszcze większą pewność co do tego. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech i wydech, przygotowując się do rozmowy, która pewnie za chwilę miała się rozpocząć, szkoda tylko, że w takich okolicznościach.
Drzwi w końcu uchyliły się, a do pokoju wszedł czarnowłosy chłopak o mocno czerwonych spodniach.
-Andres?- Spytałam zdziwiona, gdy Go zobaczyłam.
Jednocześnie byłam uradowana, wiedząc, że to nie Leon, lecz mogłam być pewna, że tak czy siak wizyta Andresa będzie miała z nim jakiś związek.
-Taa.. E.. Cześć dziewczyny. – Wydukał trochę niepewnie. – Violetto, to dla Ciebie. – I podał mi jakąś zwiniętą karteczkę, wychodząc.
Camilla i Francesca spojrzały na siebie i uśmiechnęły się, myśląc, że tego nie widziałam.
-Hej! Widziałam to! Możecie mi powiedzieć co to jest?- I podeszłam do nich bliżej.
One jednak powiedziały tylko „otwórz, to zobaczysz” i zaczęły dalej się rozpakowywać. Postanowiłam zająć się tym samym, a tajemniczy liścik rozpracować potem, kiedy już położę się do łóżka. Tak więc zrobiłam. Nie zajęło nam to zbyt dużo czasu, Cami wzięła półki na samej górze z racji tego, że była z nas najwyższa, Fran środkowe, a ja zaklepałam sobie sam dół.
Zmęczone we trójkę usiadłyśmy na swoich łóżkach. Ja i Fran jak zwykle zaczęłyśmy gadać o różnych głupotach i śmiać się z niewiadomo czego. W końcu naszą uwagę przykuła Camilla, która wyglądała jakby miała głowę w chmurach. Zdecydowanie było widać, że o czymś rozmyślała. Fran rzuciła w nią poduszką i dopiero wtedy wróciła do nas ze swoich marzeń.
-Heeeej Cami, co ty? O czym tak rozmyślasz?- Rzuciłyśmy obie w Jej stronę.
Ona jednak próbowała zamydlić nam oczy tym, że wcale o niczym nie myślała, tylko nuciła w głowie nową piosenkę. Nie dałyśmy się na to nabrać, usiadłyśmy po turecku tuż obok niej i kazałyśmy opowiadać.  Na początku trochę się krępowała, ale po chwili chyba zdała sobie sprawę, że jesteśmy jej przyjaciółkami i powinna nam wszystko wyjaśnić.
-Okay… Tylko proszę, nie mówcie nikomu…- Wyszeptała nagle.
Ja i Francesca pokiwałyśmy tylko głowami co miało znaczyć „jasne, przecież można na nas polegać”!
-No to… Od dłuższego czasu podoba mi się…- I nagle urwała.
-Kto?! No kto?! No mów szybko!- Cieszyłyśmy się jak dzieci, które właśnie dostały lizaka.
-Maxi.- Wydukała szybko i zamknęła oczy, bojąc się naszej reakcji.
Rzeczywiście nasza reakcja była dosyć dziwna. Zdecydowanie trochę nas zatkało, ale po chwili zaczęłyśmy z nią rozmawiać na ten temat. Maxi był naszym przyjacielem, ale rzeczywiście najwięcej czasu spędzał z Cami, dziewczyna miała prawo się zakochać. Nasze rady co do tego były oczywiście takie, aby powiedziała mu co czuje, przecież by jej nie zjadł, na pewno by zrozumiał. Ona jednak nie chciała o tym rozmawiać i odwróciła się do ściany, postanawiając iść spać. Francesca za chwilę zrobiła to samo, więc i ja wpełzłam powoli do łóżka, przypominając sobie o karteczce Andresa. Sięgnęłam po nią i już trzymałam ją w ręce, odwijając powoli. Bałam się jak diabli, nic nie przychodziło mi do głowy co to mogło być. Kiedy kartka była już wyprostowana byłam gotowa ją przeczytać, dosyć widocznym druczkiem napisane było na niej: ,,Nigdy bym Ci tego nie zrobił, znasz mnie. Spotkamy się o 23 przy głównym wyjściu? Chcę pogadać. Leon” Szybko spojrzałam na zegarek, jeśli chciałam się z nim spotkać już powinnam wychodzić, wyskoczyłam z łóżka i naciągnęłam na siebie bluzę. Chwila… Powinnam iść? Tak, pójdę, najwyższy czas! Dziewczyny już spały, więc cicho otworzyłam drzwi i wyszłam na paluszkach. Za chwilę doszłam na miejsce, Leona jeszcze nie było, bałam się, że mnie wystawił.
-Jednak przyszłaś, już się bałem, że nie chcesz mnie znać.- Usłyszałam zza pleców.
Odwróciłam się a przy mnie stał uśmiechnięty jak zawsze Leon.  
-Proszę, to dla Ciebie.- I wyciągnął rękę, podając mi czerwoną różę jednocześnie całując mnie w lewy policzek.
-Dzięki…- Uśmiechnęłam się niepewnie.
-Okay… To ja może od razu zacznę to co chcę Ci teraz powiedzieć. Słuchaj, wiesz jaka jest ta wredna małpa Ludmiła, ona nie chce byśmy byli razem. Między mną a nią już dawno wszystko skończone. Ja… - Zaciął się, jakby nie wiedział co dalej mówić. – Ja coś zdecydowanie do Ciebie czuję, nie mogę przestać o Tobie myśleć i wiem, że nie rzucisz mi się teraz w ramiona, wiem, że musisz dać mi trochę czasu. Dlatego przyszedłem tu prosić Cię o jedną szansę żebym mógł się wykazać, a Ty sama stwierdzisz, czy chcesz ze mną być…- Spojrzał w dół, pocierając nogami o podłogę.
W sumie nie wiedziałam co myśleć, pierwszy raz w życiu usłyszałam takie słowa od płci przeciwnej i szczerze- podobało mi się i to bardzo. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Ludmiła naprawdę jest wszystkiemu winna i nie wiem dlaczego na początku tak nie pomyślałam.
Uśmiechnęłam się do Leona, podnosząc Jego głowę schyloną w dół. Był nieco zdezorientowany i wystraszony. Przytuliłam Go i szepnęłam mu do ucha, że dam nam tę jedną szansę, czemu by nie spróbować. Nie zdążył nic odpowiedzieć, bo ja pobiegłam pędem do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie cały czas się uśmiechając, na nowo czułam, że radość wypełnia całe moje ciało. Ale nie będę tak stać całą noc, zobaczymy co nam jutro dzień przyniesie. Kładąc się do łóżka usłyszałam jakieś bełkotanie dochodzące z łóżka Cami.
-Maa..Maa..Maxi?- Camilla najwidoczniej naprawdę się zakochała, kiedy nawet przez sen wymawiała Jego imię.
No, a jutro pierwszy dzień nauki, ciekawe czego nowego dowiemy się od profesjonalnych muzyków!

I jak? A może macie jakieś propozycje dotyczące tego opowiadania, jakieś ogólne zwroty akcji? Nie krępować się tylko pisać ^^
A na początek dnia macie Camillę i Maxiego! 


Buziaki! :*

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział IV

... Leon do tej pory się nie odezwał, ja miałam zadzwonić do Tomasa, nie zadzwoniłam, a minął już cały kolejny dzień. A właśnie dziś wyjeżdżamy do Paryża, ale postanowiłam jak na razie się nim nie przejmować, co ma być to będzie, nie zmienię planów swojego losu. A poza tym, mam obok trójkę najlepszych przyjaciół. Francesca wspaniale mnie rozumie, Camilla potrafi pokazać, że w życiu nie wszystko trzeba brać na poważnie, a Maxi potrafi rozśmieszyć nas do łez. Kiedy ma się w życiu takie osoby, zdajesz sobie sprawę, że nie warto przejmować się problemami, które prędzej, czy później same się rozwiążą, a jeśli Ludmiła kłamała, to zapomniała raczej o przysłowiu "kłamstwo ma krótkie nogi", no ale nie będę się rozgadywała na Jej temat, bo momentalnie z mojej twarzy znika uśmiech kiedy o niej mówię. Za chwilę Angie odwozi mnie na lotnisko, tata nie może, bo jak zwykle musiał wyjechać na jakieś ważne spotkanie. Czasami mam już naprawdę serdecznie tego dość, tak bardzo chciałam, aby to On mnie odwiózł, nie zobaczę się z nim przecież aż całe dwa miesiące. Dobra... Pora jechać, czeka na nas przygoda we Francji jak i wiele nauki, bo oczywiście jak to mówi Pablo, nie jedziemy się tam zabawiać tylko dokształcać, ale każdy wie, że na pewno znajdzie się też czas na przyjemności.
-Violu, jesteś gotowa?- Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, a w nich pojawiła się uśmiechnięta i wesoła jak zawsze Angie.
Pokiwałam tylko głową i odwzajemniłam jej uśmiech, schodząc leniwie po schodach. Przeszyło mnie dziwne uczucie, z jednej strony ogromnie się cieszyłam z tego wyjazdu, to było jedno z moich marzeń, zaraz po tym, by tworzyć muzykę, a z drugiej zdałam sobie sprawę, że będę tęsknić za domem, nigdy nie wyjeżdżałam na tak długo, ale wszyscy dookoła twierdzili, że dorosłam i najwyższa pora, by pobyć trochę bez nadopiekuńczego ojca. W zasadzie mieli rację, tak, zdecydowanie! Całą drogę na lotnisko śmiałam się z moją guwernantką, jak i teraz-nową dziewczyną taty. W jej towarzystwie zawsze taka byłam, odkąd tylko pamiętam. Przy niej zapominałam o wszystkich troskach i żyłam pełnią życia. W końcu dojechałyśmy do celu, kiedy tylko wysiadłam z samochodu rzucili się na mnie Maxi i Braco.
-Ooo chłopaki, cześć, cześć!- Śmiałam się jakbym upiła się radością, kiedy oni nadal przytulali mnie jak szaleni.
-Hej chłopaki, dajcie jej złapać oddech!- Zza moich pleców wyłoniła się Camilla cała rozpromieniona jak zawsze.
Wszyscy tego dnia byli bardzo szczęśliwi, więc i ja postanowiłam, że absolutnie nic nie popsuje mi dziś humoru!
-A gdzie Fran?- Spytałam nagle, zauważając jej nieobecność.
Cała trójka krzyknęła chórem, że siedzi już w samolocie razem z Tomasem. Czyżby Francesca znów próbowała z nim kręcić? Nie wiem i szczerze, nie obchodziło mnie to już jak parę miesięcy temu.
-No ładnie.. A ze mną się już nie pożegnasz?- Angie podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
-Przepraszam Angie, będę taaak tęskniła! Ucałuj ode mnie tatę!- Krzyknęłam już wyrywając jej się z ramion i pędząc za przyjaciółmi do samolotu.
O to ostatnie nie musiałam się bać, pewnie zrobi to kiedy tylko go zobaczy.
Chwilę po tym cała nasza czwórka wsiadała już na pokład. Rozejrzałam się wokół, samolot był mały, specjalnie przeznaczony dla nas, miejsc było tyle ile trzeba i ani jednego więcej. Camilla czym prędzej usiadła z Maxim, Braco popędził do Andresa, Francesca siedziała z Tomasem jak zostałam wcześniej poinformowana, po lewo siedziała moja ulubienica Ludmiła ze swoją podwładną, które patrzyły na mnie jakby miały rzucić się zaraz jak na jakieś mięso. Nie widziałam tylko Leona, ale jak przewidziałam to z nim przyszło mi siedzieć, po prostu super... Zajęłam miejsce tuż za Camillą i Maxim, siadając obok okienka i zakładając nogę na nogę. Serce biło mi już znacznie szybciej niż parę chwil temu, bałam się, lecz do końca nie wiedziałam czego. To zmieniło się jednak zaraz po tym jak poczułam, że ktoś siada obok mnie. To był Leon, tym razem moje serce stanęło w miejscu i podskoczyło mi do gardła, nie odwróciłam się do niego, nie mogłam, jeszcze nie teraz. Postanowiłam odwrócić się na drugi bok i zasnąć, tak byłoby najlepiej. Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Oczy otworzyłam dopiero po komunikacie, że właśnie wylądowaliśmy. Byłam szczęśliwa, że przespałam całą podróż, także ze względu na to, że panicznie bałam się latać samolotami. Nagle dookoła mnie zrobił się całkiem niezły tłok, niesamowite jak dziesięć osób może zrobić hałas. Każdy chciał jak najszybciej sięgnąć po swój bagaż i wyjść na zewnątrz, ja także należałam do tych osób. Kiedy sięgnęłam ręką po swoją torbę, ktoś mnie wyręczył, nie był to nikt inny jak Leon.
-Dzięki...- Rzuciłam szybko przez ramię i ruszyłam ku wyjściu.
-Violetto zaczekaj, pogadajmy.
-Nie teraz, to chyba nieodpowiedni moment..- Powiedziałam stanowczym tonem.
Na zewnątrz było pięknie, wylądowaliśmy praktycznie w samym centrum miasta, powietrze pachniało tak świeżo, a drzewa, które porastały tutejsze parki... No po prostu cudo!
-Witam Was kochani!- Zaczął ciągnąć Pablo. - Dziś oczywiście jak się domyślacie zostaniecie przeniesieni do hotelu, w którym będziecie mieszkać, a potem... Możecie trochę pozwiedzać miasto, czemu by nie!
Wszyscy na trzy cztery wydali okrzyk radości, wszyscy oprócz Ludmiły, która cały czas patrzyła na mnie podejrzanym wzrokiem, i weź tu człowieku czerp radość z wakacji! Nasz hotel był niedaleko stąd, to dobrze-bo leżał w centrum, a to oznaczało, że będziemy mogli częściej wychodzić. Tutejsi ludzie patrzyli na nas z uśmiechami, chyba cieszyli się, że ich odwiedzamy, chociaż osobiście uważam, że to nie jest dla nich nieznany widok, turyści przyjeżdżają tu non stop. Przez całą drogę zastanawiałam się dlaczego ani Camilla, ani Francesca, czy Maxi do mnie nie podeszli. Może byli zbyt podekscytowani widokami? Na pewno... W każdym bądź razie po 10 minutowym spacerze doprowadzono nas do naszego "nowego domu". Hotel nie był zbyt duży, ale za to zupełnie zbudowany w nowoczesnym stylu.
-Hej Violetta! No chodź, bo zajmą nam najlepsze miejsca!- Krzyknęła Camilla.
Ulżyło mi, bo w końcu ktoś się do mnie odezwał. Podbiegłam do nich i razem we trzy pobiegłyśmy do pokoju po prawo, tuż obok duuuuużego kwiatka. Pokój był pomalowany na pomarańczowo, stały w nim trzy duże łóżka. Łazienka też była luksusowa, lepszego miejsca na spędzenie wakacji nie mogłyśmy sobie wymarzyć. Teraz zostało nam już tylko się rozpakować i cieszyć się latem! Nagle usłyszałyśmy pukanie do drzwi. Fran spojrzała na mnie tak jakby wiedziała o co chodzi i kto stoi z drugiej strony.
-Proszę!- Wrzasnęła, kiedy nawet nie zdążyłam nic powiedzieć.


Także tego, ten rozdział wydaje mi się być trochę nudny ;< Ale trzeba się jakoś rozkręcić noo, wstęp do całej historii i tak dalej :D A teraz dalszy ciąg naszej wykreślanki, wieli finał ;> Odpadł numer 3 i 4, więc kto wygra? Piosenka Violetty, czy Leona? <3

Głooosujcie ;)




Uwielbiam, kiedy ona to robi ^^

Okay, to na razie ;3 

poniedziałek, 18 marca 2013

HejHajHeloł ;)


Nooo dziś robię sobie takiego zwykłego posta, a co ;3 Nie mam czasu na nowy rozdział, brak weny-zdarza się przecież :D Jutro wracam do szkoły po chorobie i jestem tym zniesmaczona ;< To będzie dla mnie najdłuższy tydzień życia, właściwie dla mnie i mojej najlepszej przyjaciółki, otóż za tydzień wybieramy się na koncert Biebera, tak dobrze widzicie, czytacie i tak dalej, i bez hejtów mi tutaj, każdy ma swoje upodobania ;> Także jestem zniesmaczona tym tygodniem, jak też innymi sprawami, mianowicie gdzie jest nowy odcinek ,,Violetty" ja się pytam?! ;o Co tu oni mi puszczają na kanale pierwszy odcinek? o.O Może ktoś z Was wie kiedy będą nowe, czy może to jakaś zwykła pomyłka i puścili to przez swoją nieuwagę? :D Nie wiem no, ale mnie to denerwuje ;< Co zrobić, taka już jestem. Dobra koniec mojego bezsensownego klepania, kto to czyta, pfffy ;< Może zrobimy jakąś zabawę, hmm? ;> Zrobimy wykreślankę, tyle, że z piosenkami. ;> Piszcie, która ma odpaść!


Robione takie na szybko w paincie, hahah :D Taa.. Tylko jestem ciekawa czy ktokolwiek się udzieli w tej zabawie ;< Zapraszam :* Tak samo jak do oceniania mojej "powieści" jeśli tak można ją nazwać. Buziaczki! ;*


 
nawet robiąc takie miny jest słooodki :3 
według Was też, on jest najprzystojniejszym chłopakiem z planu? ^^





niedziela, 17 marca 2013

Rozdział III

... Razem z Leonem staliśmy jak osłupiali, jeszcze w tej chwili nie dotarło do nas to co się stało. Tym razem totalnie odebrało mi mowę, jak nigdy. On też nic się nie odzywał, patrzył tylko na tę rozkapryszoną blondynę ze złością w oczach, widziałam to dokładnie, nie sposób było nie zauważyć.
-I co będziecie tak stać? Może choćby jakieś cześć? Ależ wy nie kulturalni.-parsknęła Ludmiła, robiąc swoją beznadziejnie okropną minę, której tak nie lubiłam.
Postanowiła podejść do nas bliżej, nie wiem, być może nawrzeszczeć nam do uszu, lub jeszcze bardziej się pośmiać. Ona była zdolna do wszystkiego, za dobrze ją znam, żeby twierdzić inaczej.
Nata jednak posłusznie stała przy drewnianej barierce, jak rozkazała jej pani władcza.
-Oj Leonku.. Mój kochany Leonku, to nieładnie tak grać na dwa fronty.-Rzuciła Ludmiła w naszą stronę, uśmiechając się szyderczo.
-Co?!-Wrzasnęłam tak, że prawie ją poplułam.
-To co słyszysz kochana Violciu. Wczoraj Leon zabrał tu mnie i historia się powtórzyła, mam mówić dalej?
Nie wierzyłam w to co usłyszałam, serce teraz zaczęło szybciej bić i czułam jak podskoczyło mi ciśnienie. Z jednej strony to mogła być zwykła bujda, przecież Ludmiła kocha rujnować innym życie, a szczególnie tym, którym nie potrafi niczym dorównać. Ale z drugiej, pomyślałam o tym, że kiedyś tworzyli zgraną parę, najpopularniejszą w całej szkole. To mogło się zdarzyć, czemu nie. Nie wiedziałam co mam myśleć, spojrzałam tylko na Leona, a w moich oczach pojawiły się łzy. On nadal nic nie mówił, czekałam, aż powie chociaż to nic znaczące „ale”, nie doczekałam się. Odwróciłam się na pięcie i chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć. Przebiegłam czym prędzej obok Naty, która stała wystraszona, jakby ktoś chciał wypuścić na nią wściekłego lwa, chociaż w zasadzie mogło tak być, Ludmiła była tym lwem, bezdusznym, bezuczuciowym lwem! Byłam wściekła, ogarniało mnie przerażenie i ból. Nie wiedziałam co począć, mam iść do domu? W takim stanie? Nie… Przecież gdyby zobaczył mnie ojciec wpadłby w furię, a nic i tak to by nie dało. Postanowiłam więc, że pójdę do Francesci, ona zawsze potrafiła mnie świetnie zrozumieć, jak nikt inny, naprawdę warto mieć w życiu taką osobą u boku. Jej dom był kawałek stąd, przynajmniej tyle dobrego mi się przytrafiło, że Nie musiałam przemierzać nie wiadomo jakiej odległości cała zalana łzami. Ludzi patrzyli na mnie, jakbym właśnie uciekła jakiemuś mordercy, który chciał mnie zabić. Ale tak się czułam, czułam jak ktoś wbija mi nóż w plecy, to było okropne uczucie, twój wyśniony chłopak całuje Cię w najbardziej romantycznym miejscu jakie kiedykolwiek widziałaś, a za moment okazuje się, że 24 godziny wcześniej robił to samo z twoim nie-przyjacielem. Stałam już przed drzwiami Fran, miałam nadzieję, że to ona otworzy, nie pomyliłam. Kiedy zapukałam od razu otworzyły się drzwi. Spojrzałam na przyjaciółkę moimi mokrymi oczami i pierwsze co zrobiłam to szybko się do niej przytuliłam, to zawsze poprawiało mi nastrój. Francesca nadal stała jak nieżywa, nie wiedząc co się stało, natychmiast kazała mi usiąść i zacząć opowiadać. Tak więc zrobiłam. Powiedziałam jej o wszystkim, o niespodziance Leona, o tym uczuciu kiedy trzymaliśmy się za ręce i przytulaliśmy, o tej magicznej chwili na górze jakiegoś starego budynku i o akcji Ludmiły i Naty.
-Och no proszę Cię! Violu!- Zaczęła ciągnąć Fran. – Serio myślisz, że Leon mógłby zrobić coś takiego? Każdy wie, że to Ty mu się podobasz, a Ludmiła… Ludmiła taka jest, nie znasz jej? Najchętniej poniszczyłaby wszystkie związki na świecie, żeby każdy uganiał się tylko za nią, przecież ona nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa!
Powoli przetwarzałam informacje, które docierały do mojej głowy. Może ona miała rację, a jeśli nie? Jeśli Leon naprawdę bawi się z każdą dziewczyną, którą napotka? Nie mogę się do niego przestać odzywać, muszę to wyjaśnić, to oczywiste. Tylko jak? Na pewno sama do niego nie pójdę, nie zadzwonię, to głupie… Może powinnam poczekać, aż sam się odezwie? Przecież jeśli naprawdę mu na mnie zależy, jak opowiadają wszyscy dookoła to będzie próbował to wyjaśnić.
-Fran… Odprowadzisz mnie do domu? – Spytałam, ocierając oczy z łez.
Ta tylko uśmiechnęła się pogodnie i kiwnęła głową, sięgając po torebkę.
-Chodźmy. – Pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
Rozejrzałam się dookoła, na dworze robiło się już ciemno, ale nie mogło być tak późno jak mi się wydawało.
-Słuchaj Violetto.. Musisz jak najszybciej pogadać z Leonem, jestem na sto procent pewna, że to zwykłe nieporozumienie, przecież Wy się kochacie, nie mam racji? – Fran spojrzała na mnie, oczekując mojej odpowiedzi.
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć, miałam mega mętlik w głowie, świat wywrócił się do góry nogami, ale tym razem pod złym kątem.
-Nawet jeśli to to nie ma znaczenia Francesco, skoro on całuje każdą napotkaną laskę na swoje… - Moje słowa, przerwała przyjaciółka.
-On nie całuje każdego Violetto! Widzę to po Jego oczach, że ma w głowie tylko Ciebie i jeśli z nim szybko nie pogadasz to możecie stracić wszystko!
Pokręciłam tylko głową, tym razem ironicznie, dla mnie te słowa z Jej ust były bez znaczenia, pragnęłam usłyszeć to od Niego i od nikogo więcej, ale do tej pory się nie odezwał, pewnie mu głupio, że jego słodka tajemnica wyszła na jaw. Znów przeszywał mnie gniew. Dochodząc do mojego domu z oddali było widać jakąś postać. Niestety z tej odległości nie było widać kto to, miałam tylko nadzieję, że to nie tata, czy Ramallo, bo ja nadal nie wyglądałam zbyt dobrze. Chwila… Czy to nie…? Tomas? Super, jeszcze brakowało mi tu Jego i tych pytań „Co się stało, co się stało?”, naprawdę nie miałam ochoty teraz na wytłumaczenia, to było niemiłe przeżycie, a każdemu dookoła muszę o tym opowiadać. Nie pomyliłam się, był to czarno włosy Tomas, stał przed moim domem jak gdyby nigdy nic. Marzyłam tylko o tym, aby zagadała Go moja przyjaciółka, abym ja mogła jak najszybciej wbiec do domu, by nikt z zewnątrz mnie nie widział. Lecz chyba wszystko było stracone, Tomas najwidoczniej na mnie czekał, nie rozumiałam tylko po co, między nami było już wszystko wyjaśnione, czego On jeszcze mógł chcieć? Gdy tylko podeszłam bliżej chłopak od razu zadał nie inne pytanie jak „CO SIĘ STAŁO?”, kiedy o to zapytał myślałam, że wybuchnę, w środku mnie, aż się gotowało. Ale okay… Muszę wyluzować, wyjaśnić jakoś, że nie chcę o tym gadać.
-Słuchaj Tomas… Nie chcę teraz o tym gadać okay? Później do Ciebie zadzwonię, nie teraz, proszę… - Wyszeptałam drżącym głosem.
-Ale Violetto.. Ja tylko.. – Pociągnął mnie za lewą rękę, ale ja wyrwałam mu się i zamknęłam za sobą drzwi. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, a może potrzebowałam wypłakać się na męskim ramieniu? On też doskonale by mnie zrozumiał, dlaczego Go spławiłam, nie wiem. W każdym bądź razie, to nie było teraz najważniejsze, w tym czasie chciałam jak najszybciej zapomnieć o tej całej sprawie choć na noc, wiedziałam wówczas, że niestety problemy same się nie rozwiążą, i jutro trzeba będzie coś z tym zrobić. Świetnie… Akurat przed wyjazdem do Paryża musiałam mieć spięcie z kimś, kto naprawdę mi się podoba…

Pisałam to dziś na żywca, więc nie wiem jak wyszło, myślę, że nie najgorzej :) Zapraszam do oceniania, buziaczki :*

piosenka świetnie opisująca mój dzisiejszy humor ._.