wtorek, 28 maja 2013

HMMM

CZEŚĆ <3

Jestem tu, by poinformować Was, że kończę bloga.. Po 1. nie ma mnie dosyć często w domu, jest maj. to chyba normaalne. po 2. chyba wyczerpałam już swoje możliwości, nie wiem.. może tylko mi się zdaje, ale no. 

Nie wiem, czy kiedyś wrócę. Być może, że kiedyś z nudów pojawi się tu mini opowiadanie takie wiecie.. krótkie, coś jak imagin o Violettcie, hah. Temu nie zaprzeczę, bo na pewno będą dni, w których będzie mi się nudzić i tu wpadnę ;)  
Dziękuuuje, że tyle ze mną tu byliście, że czytaliście to wszystko, za wszystkie opinie, komentarze ;) 

DZIĘKI SERIOOO <3!

~Ala



niedziela, 19 maja 2013

Rozdział XXII

ROZDZIAŁ BĘDZIE PISANY, ŻE TAK POWIEM OCZAMI NARRATORA? XD NIE WAŻNE, WIECIE O CO CHODZI CO NIE :D

~ Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza- wie, jak przeżyć. 

... Przystojny chłopak z niezbyt poukładanymi włosami przekroczył próg drzwi wiodących do luksusowego paryskiego hotelu, w którym znajdowała się obecnie zgraja nastolatków z Buenos Aires. Leon, bo tak miał na imię dumnie kroczył naprzód z poważną miną, lecz w jego oczach można było dostrzec radość, iskierki w tęczówkach skakały ze szczęścia, a kąciki jego ust lekko wędrowały ku górze, kiedy stawiał kolejne kroki. W pewnej chwili zatrzymał się przed dużymi brązowymi drzwiami, na których przyczepiona była malutka tabliczka z numerkiem '7'. Teraz chłopak wydawał się lekko zmieszany, jakby chciał się wycofać z tego co miał zamiar zrobić. Jego klatka piersiowa uniosła się do góry, a za chwilę opadła, co mogło znaczyć, że głęboko westchnął wypuszczając w tym momencie powietrze z ust. Przełknął głośno ślinę i szybkim ruchem zapukał do drzwi, odsuwając się kilka kroczków do tyłu i czekając na kolejne zwroty akcji. Minęło kilka sekund zanim otworzyła je młoda dziewczyna, imieniem Violetta. Była szczupła, jej brązowe loczki spadywały na smukłą twarz. Wyraz twarzy miała niezbyt zadowalający, wyglądała trochę tak jakby zobaczyła przed sobą ducha. Prawdopodobnie nie spodziewała się tutaj owego młodego chłopaka. Jej zdenerwowanie można było zaobserwować poprzez kurczowe łapanie się błękitnej krótkiej spódniczki w motylki, którą rozwiewał lekko wiatr rozchodzący się z pokojowego okna. Obydwoje stali dosyć długo i jedynie tylko się na siebie patrzyli, ale ich wzroki były przepełnione raz po raz radością, za chwilę zdziwieniem, a za moment można było dostrzec irytację, czy złość. 
-Co tu robisz?- Dziewczyna przerwała nareszcie panującą wokół nich ciszę, zadając to pytanie. 
Leon rozchylił wargi i był gotowy do swojej przemowy. 
-Postąpiłem zbyt pochopnie. Wpuścisz mnie?- Jego wzrok tym razem wydawał się być troskliwy i lekko zakłopotany, lecz definitywnie Violetta pozwoliła mu wejść do środka. 
Pokój nie był bardzo dużo, znajdowały się w nim trzy łóżka, ładnie zaścielone z leciutką białą pościelą. Firanka rozwiewana przez wiatr unosiła się we wszystkie strony, nadając całej sytuacji mrocznego klimatu. Brakowało jeszcze przyciemnionych świateł i porozstawianych świec, by wszystko wyglądało niczym z kryminału. Brązowowłosa zakręciła się w kółko i w końcu oparła się o mały nocny stoliczek, na którym porozrzucane były teksty piosenek i kilka żelek. Widać było, że tym razem to ona czekała na pierwszy krok ze strony Leona. Sądziła, że może to trochę potrwać, więc swój wzrok skierowała w stronę okna, za którym śpiewało stado malutkich ptaszków, a słońce rzucało w jej stronę swoje ostre promienie. Nie przeszkadzało jej, widocznie lubiła, kiedy była ogrzewana przez promyczki. Brała kilka wdechów raz po razie, przygryzając nerwowo wargę. 
-Violetta?- Z jej zamyśleń w końcu wyrwał ją chłopak. Na to czekała. Na jego chociażby pierwsze słowo. 
-Słucham.- Odparła bez cienia uczucia. Nie chciała mu dać do zrozumienia, że na czymkolwiek jej zależy. Chciała, żeby wszystko wyglądało zupełnie naturalnie, bez żadnej spiny i zainteresowania. 
-Czy ty...  Bardzo jesteś na mnie zła?- Przystojniak pozwolił sobie podejść do niej bliżej, by móc porozmawiać z nią w cztery oczy. 
-Czy jestem zła? Nie, skądże.. Jestem szczęśliwa, że parę godzin temu postanowiłeś tak wszystko zostawić i sobie wyjechać.- Wywróciła nieprzyjemnie oczami i skrzyżowała ręce na wysokości piersi. 
-Wiem. Wiem, że głupio wyszło, ale... 
-Ale? Masz jakieś usprawiedliwienie na swoje zachowanie? 
-Nie, nie mam. Robiłem to pod wpływem emocji, wiesz jak to bywa... Ja.. Przepraszam, dobrze?- Złapał nieśmiało jej dłoń i ścisnął ją lekko. 
-Przepraszam? Myślisz, że twoje przepraszam wszystko załatwi?- Można było zauważyć, że jej serce przyspieszyło tempo pod wpływem dotyku chłopaka. Niesamowicie na nią działał. Niczym Romeo na Julię. 
-Nie, ale chciałbym żeby wszystko było jak dawniej. Wierzę Ci.. Wierzę, że nic Cię nie łączy z.. Em.. Harry'm? O ile tak się nazywa, nie wiem, nie interesuje mnie on. 
-Naprawdę?- Widać, że Violettą lekko to wstrząsnęło, wpatrywała się w chłopaka łagodniej niż wcześniej z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Tak. Powinno się ufać osobom, które się kocha prawda?- Pierwszy raz od ich rozmowy, Leon pozwolił sobie na szeroki uśmiech, ukazując przy tym szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Viola odwzajemniła uśmiech, pozwalając mu przytulić się mocno. Oplotła ręce wokół jego szyi i przymknęła oczy. Leon uniósł ją delikatnie do góry i posadził na stoliczku. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, nie przestając się przyjemnie uśmiechać. 
-Jesteś najlepsza.- Pogładził kciukiem zewnętrzną część jej policzka, na co ona lekko przechyliła głowę w bok, łapiąc jego dłoń. 
-Kocham Cię.- Dopowiedział po chwili, zakładając spadający jej na oczy kosmyk włosów za ucho. 
Violetta zaśmiała się cicho i trochę speszyła, spuszczając głowę w dół. Za moment jednak podniosła ją do góry, obdarowując Leona ciepłym uśmiechem, który strasznie lubił. 
-Ja Ciebie też. 
-Mam dla Ciebie niespodziankę.- Złączył ich dłonie razem, splatając idealnie swoje palce z jej.-
Chodź. 
Dziewczyna nie zaprzeczała, podążyła drobnymi kroczkami za swoim chłopakiem delikatnie zamykając drzwi od pokoju i wychodząc na hol. 

************

Droga do celu nie zajęła im dużo czasu. Znajdowali się teraz wokół średniej wysokości drzew, które pokrywały różowe płatki czegoś co nie do końca wiem jak nazwać. Wiem jedynie, że wyglądało to naprawdę cudnie. Spryciarz z niego, wie jak zaimponować dziewczynie. Tym bardziej, że dookoła nie było żadnej żywej duszy, nikt więcej, tylko i wyłącznie oni. 
-Wow Leon.. Tu jest pięknie.- Dziewczyna nie mogła napatrzeć się na widoki, które przed sobą miała.- Skąd ty wziąłeś to miejsce? 
-Dla Ciebie wszystko.- Objął ją swoim ramieniem, kładąc podbródek na jej ramieniu.
Violetta zarumieniła się i dalej rozglądała się po okolicy. Nagle w oddali dostrzegła fortepian. Spojrzała pytająco na chłopaka. Uśmiechnął się tylko pod nosem, złapał za rękę i poszli w tamtą właśnie stronę. Instrument wyglądał tym razem jak z dobrego filmu romantycznego, był biały i cały pokryty ostro czerwonymi płatkami róż. 
-Usiądź. To także część niespodzianki. 
Zrobiła jak jej kazał usadawiając się wygodnie na tak samo białej ławeczce tuż przy klawiszach, na które za chwilę Leon położył swoje palce. 
Chwilę później w ich uszach rozległ się przyjemny dźwięk muzyki i słowa chłopaka. 
,,... są rzeczy, które wiem. chodź tu, a pokażę Ci. w Twoich oczach widzę co możemy osiągnąć, spróbuj sobie to wyobrazić..."
Udało mu się. Wzruszył swoją wybrankę do łez, które za moment wytarł kciukiem, mówiąc: 
-Nie płacz.. Tylko uśmiechaj się. To tym żyję, nie twoim łzami. 
Bez zastanowienia się Violetta rzuciła mu się w ramiona mocno się w niego wtulając, lecz za chwilę oderwała się, wycierając łzy spływające po jej policzkach. 
-Leon... 
-Tak?- Uniósł wzrok do góry, by móc lepiej na nią spojrzeć. 
-Obiecasz mi coś? 
-Co tylko chcesz. 
-Obiecaj, że będziesz już zawsze. 
-Obiecuję.- Złapał obie jej dłonie i musnął je delikatnie.- Będę zawsze.. 
-Zawsze? 
-Zawsze. Choćby miało się palić..- Wyszeptał, przysuwając ją bliżej siebie i składając na jej ustach namiętny pocałunek. 

******

Oto i prawdziwa miłość. Mimo tak wielkiej kłótni i dużego nieporozumienia znaleźli drogę do siebie, do swoich uczuć. Dali sobie drugą szansę i obiecują, że teraz już nic a nic ich nie rozdzieli. Wniosek? Tak.. Prawdziwa miłość nigdy nie pozwoli o sobie zapomnieć. 


No to oto ten "specjalny" rozdział. Nie wiem, czy taki "specjalny", ale w każdym bądź razie jest o tych waszych gołąbeczkach ^^ Trochę jest do czytania, ale chciałam żeby wyszło dobrze. Iiii... Wyszło? Czy nie koniecznie? ;> 


a tu możesz zajrzeć xd : 
http://mehehesss.blogspot.com/

sobota, 18 maja 2013

cd Rozdziału XXI.

*Ludmiła*
Serio? To tak miało się skończyć? Teraz, kiedy chcę naprawić popełnione błędy Leon jeszcze bardziej mi to utrudnia! Ale obiecałam, obiecałam, że się poprawię, że będę lepszym człowiekiem. Mam więc zamiar pomóc Violetcie i przemówić Leonowi do rozumu. Jak na razie jestem na dobrej drodze, zadzwoniłam do niego. Na szczęście jeszcze nie zdążył wyjechać z Paryża i zgodził się ze mną spotkać. Jestem już na parkingu, na którym się umówiliśmy. Mam nadzieję, że mnie nie wystawił i przyjdzie. Przez telefon brzmiałam chyba dosyć serio, więc mi uległ. Hmm, potrafię być naprawdę przekonująca, jeśli czegoś naprawdę chcę! 
Rozejrzałam się dookoła, niedaleko ujrzałam chłopaka w czarno niebieskiej koszuli, rozwiana grzywka, dobrze zbudowany. Tak, to musiał być on. Wszędzie bym go poznała. Uśmiechnęłam się lekko i pomachałam mu, by mógł mnie lepiej dostrzec. Za chwilę stał już tuż obok mnie, wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Nie był zadowolony, że musiał się wracać aż z lotniska tutaj, ale nie miał wyboru. Nie odpuściłabym mu. 
-Co jest takie ważne, że muszę odwoływać wyjazd, Ludmiła?- Skrzyżował ręce i spojrzał na mnie pogardliwym spojrzeniem. 
-Och..- Zająknęłam się.- Myślę, że doskonale wiesz co jest dużo ważniejsze od twojego wyjazdu.
-Hm?- Uniósł brwi do góry, coraz bardziej się denerwując. 
Wywróciłam oczami, nienawidziłam kiedy mnie ignorował. 
-Violetta. Ona jest ważniejsza.- W tym momencie jego wzrok wbił się w mój, był twardy i nie okazał ani cienia uczucia, zupełnie nic. Ale i tak wiedziałam, że złapało go to za serce. 
-Nie wiem o czym mówisz. A poza tym.. Najpierw chcesz nas rozdzielać, a teraz co? O co Ci chodzi? 
-Po prostu zrozumiałam swoje błędy, okej? I chciałam je naprawić, ale...- Spojrzałam na niego, udawał, że mnie nie słucha. Zupełnie jakbym mówiła do ściany.- Leon, usiądź. Proszę. 
Niechętnie podszedł do barierki na przeciwko i usiadł na niej bacznie mi się przyglądając.
-Pospiesz się, nie mam tyle czasu. 
-Dobrze..- Podeszłam trochę bliżej niego. Tak więc jak już mówiłam.. Chciałam naprawić swój błąd, poszłam do Violetty, mając nadzieję, że i ty tam będziesz. Chciałam was przeprosić.. Za swoje zachowanie, za te wszystkie kłamstwa. Ale wtedy dowiedziałam się, że wyjechałeś i... 
-Ludmiła.- Powiedział stanowczo.- Nie udawaj, że chcesz nas ratować. To żałosne. Ja już postanowiłem, to koniec. 
-Nie! Wcale nie!- Zatrzymałam go, kiedy miał zamiar już odejść.- Tylko tak Ci się wydaje.. 
-Uh? Nie sądzę, ona woli swojego loczusia? To niech sobie woli, ja będę miał honor i odejdę. Zostaw mnie już w spokoju.- Wyrwał mi się z uścisku, ale nie uległam. Pobiegłam za nim. 
-Leon!- Krzyknęłam.- Jeszcze tylko jedno.. Proszę.. 
Chłopak odwrócił się, ponownie wywrócił oczami i przeniósł ciężar swojego ciała na lewą stronę, dając mi znak żebym mówiła. 
-Ty. Ona. To jest właśnie miłość. W każdym związku zdarzają się sprzeczki.. Nieporozumienia. Ale czy to od razu musi oznaczać koniec? A co do Harry'ego.. To ona podoba się jemu, a nie na odwrót. Jej serce zawsze należało do Ciebie, i co teraz? Chcesz ją teraz zostawić? Tak po prostu? Powiedz... 
Zauważyłam jak jego wzrok zrobił się nieco łagodniejszy, a oczy zaświeciły się niczym dwa promyczki. Westchnął cicho, po czym podszedł do mnie i mocno przytulił. 
-Dziękuję.- Wyszeptał otulając dłonią moje włosy. 
-Czy to znaczy, że... 
-Tak.- Uśmiechnął się ciepło.- Masz zupełną rację. Nie mogę wyjechać, pojadę teraz do niej i za wszystko przeproszę. 
Na mojej twarzy momentalnie pojawił się wielki uśmiech, cieszyłam się, że jednak przemówiłam mu do rozsądku. Łapiąc swoją walizkę i odchodząc w dal, odwrócił się jeszcze raz w moją stronę. 
-Ludmiła..
-Hm? 
-Jesteś najlepszą przyjaciółką. Dziękuję za wszystko, nigdy Ci tego nie zapomnę. 
I odszedł. Teraz byłam już pewna, że pomiędzy nim a Violą będzie układało się świetnie. 

Takie króciutkie dokończenie poprzedniego rozdziału ;) A już jutro specjalny rozdział poświęcony tylko i wyłącznie komu? Tak tak, Leonettcie! ;P Huhu, wiem że się cieszycie, haha <3 Pzdr ;**


ASK nudzi mi się ;d mogę nawet pograć w te 5/5 czy cuuś ;d 
http://beeealright.blogspot.com/ - drugi blog, no wpadnij też :D

niedziela, 12 maja 2013

Rozdział XXI

Siemcia :* Hm, pogodę mamy dzisiaj naprawdę piękną, nic tylko iść i się powiesić, ech -,- 

Violetta
Osunęłam się pod ścianę z emocji, z rozczarowania. To nie mogło się tak skończyć, nie w taki sposób. Przecież nie chciałam nikogo skrzywdzić, a Leon nawet nie chciał mnie słuchać, nie dał mi nic wyjaśnić. Nic nie łączyło mnie z Harry'm, to ja podobałam się jemu. A to nasze spotkanie wynikło tylko i wyłącznie przez zerwanie z Leonem. Nie mogę go za to winić, gdybym miała własny rozum nigdzie bym z nim nie poszła i teraz prawdopodobnie wszystko byłoby w porządku. 
-Violetta?- Przez otworzone szeroko drzwi do pokoju weszli Maxi i Cami. Otarłam szybko oczy, by nie mogli zauważyć moich łez, których nie byłam w stanie powstrzymać. 
-Wszędzie Cię szukaliśmy.- Oznajmili i siedli obok mnie.- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze.. 
-Tak, wszystko dobrze. O co chodzi, czemu mnie szukacie?-Próbowałam uśmiechnąć się ciepło w ich stronę, ale marnie mi to wychodziło. Nie byłam w stanie tego zrobić. 
-Od czego by tu zacząć...- Cami pociągnęła z końcówki swoich włosów i zaśmiała się cicho na co Maxi objął ją ramieniem. 
Spojrzałam na nich spod kąta oka i jednak skusiłam się na lekki uśmiech z mojej strony, lecz za chwilę zniknął, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że są szczęśliwi. 
-To.. Widzę, że w końcu zdecydowaliście się na coś więcej i... To o tym chcieliście mi powiedzieć?- Zdziwiłam się dosyć, że to według nich było naprawdę strasznie istotne. 
-Nie, nie, coś ty.- Wtrącił szybko Maxi.- To tylko tak na marginesie. A przyszliśmy tutaj, bo...- Przygryzł nerwowo dolną wargę spoglądając ukradkiem na swoją dziewczynę. 
-Bo chcemy żebyś zagrała główną rolę w musicalu.- Cami dokończyła za niego. 
Potrząsnęłam głową na te słowa, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego dlaczego właściwie tutaj jesteśmy. Przecież chodziło tylko i wyłącznie o muzykę, a ja non stop przejmowałam się sprawami z Leonem. 
-O czym będzie to przedstawienie? 
-Szczerze? O wszystkim.- Maxi wzruszył ramionami i nadal czekał na moją odpowiedź. - O przyjaźni, miłości, rodzinie, przygodach, o wszystkim, tak po prostu. To co, zgadzasz się? 
-Emm...- Uniosłam lekko brwi ku górze.- A kto... Kto gra główną rolę męską jeśli taka istnieje? 
-Na początku miał to być Leon.- Na samo jego imię po ciele przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.- Ale postanowiliśmy, że to będzie Tomas. 
-Tomas?- Tym razem zmarszczyłam swoje brwi.- No... Dobrze, niech będzie.- Wywróciłam zabawnie oczami.
-Tak!- Krzyknęła Camila wstając i klaszcząc w dłonie.- Wiedziałam, że się zgodzisz, jesteś najlepsza! Maxi, chodźmy powiadomić innych o przedstawieniu.- Złapała jego dłoń i pociągnęła w kierunku drzwi. 
Musical. Główna rola, plus... Tomas. Z jednej strony może być ciężko, ale z drugiej... Może to pozwoli mi zapomnieć o Leonie? W każdym bądź razie chyba będę musiała spróbować, bo to rzeczywiście już koniec. Leon nie wróci, już dawno by to zrobił. Cóż... Tym razem to ja zawaliłam, strasznie mi z tego powodu wstyd, ale niestety, czasu cofnąć nie można. 

Ludmiła
-Naty.. Spokojnie, powoli. Lekarz nie pozwolił Ci się trzepać na lewo i prawo, masz być ostrożna.- Właśnie wracaliśmy ze szpitala do swojego pokoju. Moja przyjaciółka była strasznie podekscytowana tym, że nareszcie z powrotem tu będzie. A ja? Ja cieszyłam się, że wszystko z nią w porządku i na pewno będę próbowała naprawić swoje błędy. Wszystkie, bez wyjątku. Jak na razie relacje z Nati mi się poprawiają, więc teraz zostało mi tylko przeprosić Violettę za moje beznadziejne zachowanie i życzyć jej szczęścia z Leonem, skoro chcą być razem to niech będą. Nie będę im w tym przeszkadzać, to ich wybór.
-Ale się cieszę, że tu jestem!- Nati oparła się o bujany fotel i uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Widziałam radość w jej oczach, co sprawiało, że i ja byłam coraz bardziej szczęśliwsza.
-Za chwilę wracam, mam pewną sprawę do załatwienia, dobrze?-Złapałem za klamkę do drzwi gotowa do wyjścia.
-Spoko.
Byłam już na korytarzu i kiedy szłam w stronę pokoju Violi natknęłam się na chłopaka.
-Tomas..- Powiedziałam dosyć cichym głosem spoglądając mu w oczy.- Słuchaj, ja... Dziękuję, że przy mnie byłeś.
-Nie ma sprawy, od tego jestem.- Uśmiechnął się i zaśmiał cicho pod nosem.
Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go mocno.
-Widzimy się później?- Posłałam mu zadziorne spojrzenie ruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Co tylko zechcesz.- Puścił mi oczko, a ja z powrotem pobiegłam do pokoju umieszczonego na samym dole.
Nie powiem, że nie, ale serce lekko przyspieszyło tempo, wiedziałam, że Viola jest na mnie zła i nie zdziwiłabym się gdyby nie chciała mnie widzieć, ale.. Spróbować zawsze trzeba. Odważnie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Dziewczyna o brąz włosach zerwała się z miejsca a na mój widok szeroko otworzyła oczy.
-Nie wiem czego chcesz, ale.. Ale daruj już sobie! Proszę wyjdź...-Wskazała ręką na drzwi zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć.
-Czekaj.- Podeszłam do niej.- To nie tak, daj mi coś powiedzieć dobrze?
Wywróciła oczami i w końcu niechętnie przytaknęła głową.
-Dziękuję.- Usiadłam tuż obok niej i wzięłam głęboki wdech, bo do końca nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć.- Słuchaj.. Po pierwsze, chciałam Cię przeprosić. Nie chciałam psuć relacji między wami. Zachowałam się jak wredna świnia, wiem o tym. I widzisz... Dopiero kiedy Nati wylądowała w szpitalu zrozumiałam jakie błędy popełniam i jak strasznie ranię inne osoby. Zrozumiałam też, że powinnam liczyć się ze szczęściem innych i że nie zawsze wszystko musi być po mojej myśli. Bo to prawda, i chyba się ze mną zgodzisz. Ja...-Przymknęłam oczy, które przez chwilę się zaszkliły.- Przepraszam, okej? Wybacz mi i daj szansę to wszystko naprawić. Życzę Ci wszystkiego dobrego z Leonem, naprawdę! Będę Was wspierać i...
-Ludmiła.- Przerwała mi stanowczo.- Doceniam twoje przeprosiny i jest mi naprawdę bardzo miło z tego powodu, ale.. Ale nas już nie ma. Leon odszedł dzisiaj, niedawno. Nie jestem pewna, czy to prawda, ale... Prawdopodobnie wyjechał i już nigdy nie wróci.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na nią troskliwym spojrzeniem, ale jednocześnie w środku mnie coś mnie ścisnęło. Tak, to było współczucie.
-Co? Nie, nie, nie..! Tak się skończyć nie może. Ja to naprawię, obiecuję Ci! Nawet.. Nawet teraz!- Podniosłam się na równe nogi i wybiegłam szybko z pokoju. Chciałam jak najszybciej znaleźć Leona i przeprowadzić z nim porządną rozmowę.

Fran
Siedziałam z Maxim i Camilą na dworze rozkoszując się ciepłem popołudniowego słońca. Był to czas, który w końcu mogłam spędzić z przyjaciółmi. Co prawda nie w naszym pełnym gronie, ale i tak cieszyłam się z tego spotkania. Tym bardziej kiedy widziałam jak Cami i Maxi świetnie się razem czują, cieszę się, że nareszcie zdecydowali się być razem. Według mnie nawet w miarę do siebie pasują, są też dobrymi przyjaciółmi, a to dobre w związku. Ludzie powinni się nawzajem wspaniale rozumieć, w ich przypadku tak jest. 
-A co z Tomasem?- Niespodziewanie dostałam to pytanie.
-Nie ma Tomasa. Przestańcie..-Odwróciłam wzrok w drugą stronę, nie chcąc patrzeć im w oczy.
-Fran...-Wyszeptała Cami.- Przecież widzę, że to wcale nie jest koniec. 
-Nie Cami. To jest koniec. Naprawdę.-Tym razem spojrzałam jej głęboko w oczy, dając do zrozumienia, że mówię tylko i wyłącznie prawdę. Nie chciałam już być z Tomasem, strasznie mnie irytował. Najwidoczniej nie byliśmy sobie przeznaczeni. 
-Poza tym..-Patrzyłam na nich bez przerwy.- On chyba zaczyna kręcić z Ludmiłą.. Był z nią w tym szpitalu i w ogóle... To musi coś znaczyć, prawda?
-Nie?!-Zawołali chórkiem, ale za chwilę inicjatywę przejął Maxi.- Fran, teraz tak mówisz. A za parę dni będziesz żałowała tego, że z nim zerwałaś. Więc.. Lepiej teraz wszystko jeszcze raz przemyśl i podejmij właściwą decyzję, bo później może być już za późno. Ale zresztą... Zrobisz co uważasz. 
-Dziękuję, cieszę się, że jednak tak myślisz. A co z tym przedstawieniem? Może o tym pogadajmy? To chyba bardziej istotne. 
Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową.
-Tak. Proszę, to twoja piosenka. Naucz się jej na jutro. Dobrze?
-Pewnie, żaden problem.- Uśmiechnęłam się i wpatrywałam w tekst. 
Para todo, para nada, por si aciertas, por si fallas, tienes todo lo q hay q tener, para ser quien quieras.. 
-Ładne, ale.. To duet?- Spytałam nagle zauważając na kartce drugą zwrotkę, która wyraźnie była przeznaczona dla chłopaka. 
Maxi i Cami spojrzeli na siebie z lekko zdrętwiałymi minami, które mówiły same za siebie.
-Tą osobą jest Tomas prawda? 

Braco
Lubiłem byś sam w pokoju, mogłem wtedy dać porwać się tańcu. Wszyscy wiedzą przecież jak strasznie to lubię. Nie bez powodu Maxi wyznaczył mi rolę choreografa. Będę mógł zabawić się w Gregoria, chociaż ja raczej nie jestem zrzędliwym rozpuszczonym i wiecznie narzekającym staruszkiem. I zdecydowanie te słowa nie brzmiałyby lepiej w moim języku, jak nigdy prawda? Włączyłem CD, które wręczył mi Maxi i zacząłem "tworzyć" jeśli tak można nazwać przeskakiwanie z nogi na nogi. Cóż, dziś nie mam zbyt dobrego dnia do tworzenia tańca. Może jutro będzie lepiej. 
-Halo? Jest tam ktoś?- Przez głośną muzykę prawie nie usłyszałem głosu dobijającego się do mnie.
-Tak, jestem jestem! Proszę!
-Emm...- Do pokoju nieśmiało weszła Nati.- Przeszkadzam Ci? 
-Nolpptoeshgtyy.- Jak zwykle zacząłem mamrotać coś pod nosem.
-Co?- Nati zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie jak na wariata. Byłem nim. 
-Chciałem powiedzieć, że, że, że.. No, ee, możesz, możesz wejść.
-Dzięki, naprawdę ciężko przyszło ci powiedzieć te parę słów.- Zabawnie wywróciła oczami i wmaszerowała do środka siadając na zielonym krzesełku.
-Co Cię do mnie sprowadza? 
-Nic. Chciałam po prostu z kimś pobyć, wszystkich gdzieś wywiało. Smutno mi jakoś, wiesz...
-Smutno? Hej..- Ukucnąłem obok niej.- Ale dlaczego? 
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Spojrzała na mnie smutnym spojrzeniem, naprawdę można było dostrzec, że coś ją gnębi i nie czuje się zbyt dobrze.
-Oczywiście. Co to za pytanie, opowiadaj.

Ha, mówiłam, że będzie dzisiaj kolejny! Chociaż raz się z czegoś wywiązałam, hahaha :D Z kim chcielibyście następny? Może będzie łatwiej jak po prostu mi napiszecie kogo chcielibyście zobaczyć ;) 



ASK ME
http://beeealright.blogspot.com/
PIOSENKA NA DZIŚ:
♥!

czwartek, 2 maja 2013

Rozdział XX


Hej :* Strasznie przepraszam, że tak długo nic nie pisałam... ;// Wybaczcie no, tak wyszło, ale teraz jak już się ciepło zrobiło to mnie prawie wcale w domu nie ma, ale to już się więcej raczej nie powtórzy ;D No to lecimy z dwudziestym rozdziałem! ;)

Camila
Cieszyłam się razem z Maxim z tego co zaproponował mu Pablo. Ale moja radość dotyczyła też zupełnie czego innego. Mianowicie... Myślałam, że jesteśmy tutaj, w Paryżu po to, aby uczyć się muzyki prawda? A do tej pory nie zrobiliśmy prawie nic... Co chwilę wynikają tylko jakieś afery, a to problemy miłosne, a to Nata w szpitalu, można zwariować przez to wszystko! Pablo na szczęście chyba to zauważył i wziął sprawy w swoje ręce, pewnie zrozumiał, że nie możemy tak cały czas leniuchować. 
-Cami, wszystko okej?- Maxi pstryknął mi palcami przed oczami. 
-O, tak. Przepraszam, zamyśliłam się. Myślałam o tym całym projekcie... 
-Tak, pewnie teraz też będę o tym dużo myślał. Pomożesz mi? Chciałbym poprzydzielać już jakieś role. 
-Jasne, co to za pytanie!- Uradowana zeskoczyłam na podłogę i podeszłam do stoliczka wyciągając karteczkę i długopis. 
Maxi zaśmiał się i po chwili do mnie podszedł. 
-Tak właściwie.. To wiesz już co będzie głównym tematem? 
-Zabawne, bo... Wiem.- Usiadł na przeciwko mnie.- Jesteśmy w Paryżu tak? Wiesz, miasto miłości i bla bla bla.. Chcę żeby to przedstawiało taką tradycyjną paryską miłość.- Uśmiechnął się do mnie, a w Jego oczach pojawił się blask. 
-Wow..- Wywróciłam zabawnie oczami.- No dobrze, więc... Główna rola męska i żeńska.. Na kogo stawiasz? 
-Po co pytasz? To chyba oczywiste.- Machnął ręką na lewo posyłając mi zdziwione spojrzenie.- Violetta na pewno, śpiewa z nas najlepiej, a co do roli chłopaka... 
-Tylko nie Leon.- Wtrąciłam mu się w zdanie.- Ostatnio ze sobą zerwali, byłoby niezręcznie jeśli mieliby występować razem jako zakochana para, rozumiesz mnie? 
Najwidoczniej zdziwiłam Go informacją, że Leon i Viola nie są już razem. Ale miał do tego prawo, to stało się tak szybko, że nawet ja nie mogłam uwierzyć kiedy się o tym dowiedziałam. Chociaż byłam pewna, że prędzej czy później i tak się zejdą. Prawdziwa miłość zawsze znajdzie do siebie drogę. 
-W takim razie Tomas.- Maxi zapisał dwa imiona na karteczce i rozłożył się wygodnie na krześle. 
-Tomas.- Powtórzyłam sama do siebie.- Niech będzie.- Pokiwałam głową. 

Violetta
Widok Leona totalnie mnie zaskoczył, nie spodziewałam się go tutaj. Wyglądało to tak jakby mnie śledził, ale na pewno to tylko moja chora wyobraźnia. Przez chwilę siedziałam na ławce jak zesztywniała, nie wiedząc co powiedzieć. Harry zresztą tak samo. Patrzył co chwila a to na mnie, to na Leona. Musiał czuć się niezręcznie. 
-Leon...- Wydusiłam w końcu z siebie.- To nie tak jak myślisz.. 
-Violetta.- Powiedział stanowczo.- Nie. Widziałem, nie mydl mi oczu tymi swoimi historyjkami. 
-Nie, proszę...- Miałam ochotę wybuchnąć płaczem, ale wiem, że niewiele by to dało. 
-A wiesz co?- Oparł się o ławkę.- Szedłem tu właśnie żeby Cię przeprosić... 
Serce przestało mi bić na kilka sekund, znowu wszystko zniszczyłam. On chciał mnie przeprosić? A ja co? Ja siedzę w parku i obściskuję się z kolejnym chłopakiem, akurat tuż po naszym zerwaniu. Jestem ofermą losu, teraz wiedziałam to już na sto procent. 
-To nie jej wina.- Spojrzałam na Harry'ego, który odezwał się pierwszy raz odkąd pojawił się tu Leon.
-Nikt nie pytał Cię o zdanie!- Widziałam jak mój były chłopak zrobił się czerwony na twarzy ze złości. 
-Ale...- Najwyraźniej znów chciał coś powiedzieć. 
-Przymknij się!- Leon wycedził mu palcem prosto przed nosem.- Nie chcę Cię słuchać. 
-Leon!- Krzyknęłam i zerwałam się na równe nogi bojąc się, że zaraz dojdzie między nimi do bójki.- Daj mu coś powiedzieć... 
Chłopak spojrzał na mnie tak, jakby za chwilę miał zwymiotować. Jego wyraz twarzy nie wróżył nic dobrego. 
-Super. Będziesz Go bronić?- Zaszydził. 
-Nie.- Wyszeptałam.- Nikogo nie chcę bronić! Chcę tylko żebyś pozwolił mu coś powiedzieć! 
-Ale ja nie chcę Go słuchać! Popatrz... Jaka szkoda!- Odwrócił się i poszedł w stronę hotelu. 
Opadłam na ławkę nie chcąc żeby ktokolwiek teraz do mnie mówił, potrzebowałam ciszy, spokoju... Nie mogłam uwierzyć w to, że wszystko stracone. Przecież ja Go kochałam, chciałam z nim być.. Chciał to wszystko naprawić, ale nie! Wybitna Violetta musiała wszystko popsuć! Po co ja tu przychodziłam.. Po co spotykałam się z Harrym.. Niestety teraz już za późno żeby cofnąć czas. 
-Ja... Chyba pójdę.- Chłopak wstał niepewnie z miejsca, przytulił mnie lekko i znikł z mojego pola widzenia. 
Teraz zostałam nareszcie sama, schowałam twarz w dłonie i pozwoliłam swoim łzom spokojnie wypłynąć. Podkurczyłam nogi i siedziałam bez ruchu chcąc, żeby wszystko dookoła zniknęło.. 

Tomas 
Ludmiła zasnęła mi na kolanach kiedy czekaliśmy, aż Nata się obudzi. Już zrobiła to jakieś pół godziny temu, ale nie chcieliśmy burzyć snu Ludmi. Dużo dzisiaj przeszła, więc powinna trochę wypocząć.
-Ona naprawdę żałuję.- Spojrzałem na Natę, która przyglądała się dziewczynie leżącej na mnie.- Nie widziałem jej w takim stanie.
-Rozumiem...- Wyszeptała odwracając wzrok.
-Daj spokój.- Szturchnąłem ją.- Byłyście, jesteście i będziecie najlepszymi przyjaciółkami.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Tak, wiem.- Odwzajemniła uśmiech co trochę mnie zdziwiło.
W pewnym momencie poczułem jak coś lekko się porusza, było to co myślałem. Ludmiła właśnie się obudziła, nie mogłem wyobrazić sobie jej radości kiedy zobaczy swoją przyjaciółkę całą i zdrową.
-Tomas...- Spojrzała na mnie swoimi zapuchniętymi oczami i przytuliła się mocno.
Mój wzrok powędrował teraz na Natę, która uśmiechała się zadziornie poruszając przy tym brwiami.
-Spadaj!- Wytknąłem koniuszek języka w jej stronę śmiejąc się przy tym cicho.
-Do kogo mówisz?- Ludmiła odwróciła się powoli do tyłu i gdy zobaczyła dziewczynę leżącą na łóżku jej ciało zastygło w miejscu, ale widziałem jak kąciki jej ust powędrowały ku górze.
-Nata!- Krzyknęła głośno, zeskoczyła z moich kolan i podbiegła do niej szybko.- Jak dobrze znów widzieć Cię taką!- Uścisnęła ją mocno, a po jej policzku poleciała łza szczęścia.
-Dzięki. Ale.. Ludmi, dusisz mnie.- Dziewczyna zachichotała.
-Wybacz.- Blondynka odsunęła się od niej kilka centymetrów i uśmiechnęła się szeroko.
Cieszyłem się z ich szczęścia oraz z tego, że Ludmiła może w końcu zrozumiała swoje złe zachowanie i zacznie się zmieniać. Nie sądziłem, że to kiedykolwiek jeszcze może nastąpić.
-O, Tomas!- Skierowała się w moją stronę.- Dziękuję, że przy mnie byłeś!- Podbiegła do mnie, złapała moją twarz w dłonie i mocno pocałowała.
Możecie sobie jedynie teraz wyobrazić moje zdziwienie, takiego zwrotu akcji to ja też się nie spodziewałem.

Leon
 
Leżałem jak osłupiały na łóżku gapiąc się bez celu w sufit. Nie mogłem przeżyć tego co przed chwilą się stało. Jak ona mogła mi to zrobić. Okej, wiem, że też nie zachowałem się fair zrywając z nią, ale chciałem to naprawić. Pobiegłem za nią do parku, a ona już zdążyła znaleźć sobie pocieszenie u kogoś innego. To było dla mnie nie do zniesienia. Czułem się jakby jakaś część mojego serca właśnie umarła. Ale cóż, to koniec. I muszę się z tym pogodzić. Może Violetta wcale nie jest dla mnie, może to było zwykłe zauroczenie. Strasznie chciałabym żeby tak nie było, ale jak na razie wszystko na to wskazywało. Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć i nic nie robić. Nie mogę tu zostać i patrzyć na nią, na tego chłopaka, po prostu nie mogę. To zniszczyłoby mnie doszczętnie. Usiadłem na łóżku i wyciągnąłem spod niego walizkę. Muszę stąd wyjechać. To będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie i nikt mi nie powie, że nie. Co prawda stracę dużo wyjeżdżając stąd, ale... Co ja mówię. Ja już straciłem dużo, straciłem Violettę, a to wystarczający cios. Reszta już nie ma znaczenia. Podszedłem do szafy i zacząłem po kolei wyciągać wszystkie rzeczy. Nagle natknąłem się na małe różowe pudełeczko, otworzyłem je i znowu coś ścisnęło mnie w gardle. Chciałem dać to Violetcie, ten naszyjnik był zupełnie w jej stylu, byłem przekonany, że spodoba jej się nawet na 200 procent, ale teraz nie będzie mi już potrzebny. Położyłem pudełko delikatnie na komodzie i obok i kontynuowałem pakowanie się. Nagle coś mi przerwało.wpływu.- Włożyłem ostatnią rzecz do walizki i zasunąłem ją. Nagle coś mi przerwało. -Leon.. Musimy poga..- Do pokoju weszła Viola.- Co ty robisz?!- Krzyknęła i podbiegła do mnie.-Wyjeżdżam, nie widać?- Zaszydziłem-Nie możesz tego zrobić.-Nie mogę? No to patrz.- Pociągnąłem za pakunek, przeszedłem obok niej i wyszedłem zostawiając ją samą. Wiedziałem tylko jedno. Że nie mogę się zatrzymać. Gdybym to zrobił to pewnie wróciłbym do niej, pogodzilibyśmy się i znów moje postanowienie poszłoby na nic. Nie chciałem znów wchodzić w tą chorą sytuację, ona mnie zraniła. Dlaczego miałbym jej wybaczyć? Postanowiłem, że to koniec, więc niech tak będzie. Sorry, coś na koniec mi się popsuło i takie dziwne przerwy są ;// Ale nie dało się z tym nic zrobić XD