sobota, 16 marca 2013

Rozdział II

... Dziś wstałam dosyć wcześnie, nie mogłam spać. Chyba ze względu na dziwne sny, towarzyszące dzisiejszej nocy, w których główną rolę odgrywał nie kto inny jak Tomas. Siedzieliśmy razem w parku na przeciwko Resto Baru, trzymając się za ręce i uśmiechając się bez powodu. Te Jego niebieski oczy wpatrywały się we Mnie z błyskiem, jakby chciały mi powiedzieć, że... Chwila... Co ja wygaduję, nie jestem już w nim zakochana, nie będę tego psuć przez jakiś durny sen! W każdym bądź razie siedzę ubrana i czekam na Camillę i Francescę. Na dworze jest dziś na maksa ciepło, więc zakupy będą udane. No... Chyba, że pojawi się tam Ludmiła ze swoją niewolnicą Natą, wtedy nie będzie tak wesoło, bo znając życie i znając właśnie je, będą próbowały na każdym kroku nas skompromitować. Ale okay... Koniec, nie będę się tu teraz użalać nad tak beznadziejnymi sprawami. Właśnie rozległ się dzwonek do drzwi, to pewnie dziewczyny, ależ one punktualne. Moja pewność tym razem zawiodła, to nie była ni Fran, ani Cami.
-Leon?-spytałam, patrząc na Niego ze zdziwieniem.-Co ty tu robisz?
-Cześć Violetto! Przyszedłem zabrać Cię w wyjątkowe miejsce.-Odparł, uśmiechając się słodko, tak jak potrafi tylko on.
Czym prędzej zaczęłam mu wyjaśniać, że niestety jestem już umówiona. On jednak zaskoczył mnie, okazało się, że ustalił już to z moimi przyjaciółkami i zgodziły się, żebym tego dnia się z Nim spotkała. Na pewno znowu coś uknyły, na bank maczały w tym palce. Nie byłam zbytnio pewna tego spotkania, nie przepadam za "randkami" z zaskoczenia, ale miałam odmówić tym Jego pięknym oczom i zniewalającemu uśmiechowi? Nigdy! W sumie mogę iść, może być fajnie. Skoczyłam tylko szybko na górę po torebkę i mogliśmy iść w to "wyjątkowe miejsce" jak mi powiedział. Kiedy tylko zamknęłam drzwi, Leon złapał mnie za rękę i uśmiechnął się niewinnie. W tym samym czasie poczułam coś dziwnego w środku, jakby świat wywrócił się do góry nogami, a wszystko dookoła straciło sens. On był dla mnie ważny, to jaśniejsze niż słońce, ale nie wiem, czy chciałam się w nim zakochiwać. Przez dłuższy czas drogi rozmawialiśmy w większości o szkole, znajomych i wspaniałym pomyśle Studia 21 w związku z wyjazdem do Paryża. Jemu podobało się to chyba jeszcze bardziej niż mnie, a to dziwne, bo zawsze marzyłam, by odwiedzić miasto miłości. Nie wiem czemu to miasto wywoływało u Niego takie podekscytowanie, może też chciał odnaleźć tam sens miłości? Okay... Tego dowiem się, kiedy już tam będziemy, na razie nie będę gdybać, a może to, a może tamto. W pewnej chwili, kiedy postawiłam kolejnego kroka, Leon szybko mnie zatrzymał i zakrył swoimi dłońmi moje oczy. Nie wiedziałam co to miało znaczyć, więc postanowiłam posłusznie podążać tak jak mnie poprowadził. Czułam, że wchodzimy schodami, lecz nadal nie miałam bladego pojęcia dokąd idziemy. Po około dwóch minutach poczułam, że stoję już na równej powierzchni.
-Nie, Violetto. Jeszcze nie otwieraj.
Czułam jak Leon przytula mnie delikatnie od tyłu i kładzie powoli swój podbródek na moim ramieniu, kołysząc nami w rytm muzyki, która nie wiem skąd nagle się wzięła.
-Teraz możesz otworzyć.-Szepnął mi do uszka swoim cichym głosikiem.
Powoli i z lekką niepewnością otworzyłam swoje oczy. Właśnie w tej chwili przede mną widniało całe miasto, tyle tylko, że z góry.
-I jak? Podoba Ci się?-Spytał, uśmiechając się.
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, to wyglądało tak pięknie, że całkowicie odebrało mi mowę. Odwróciłam się w Jego stronę i wtuliłam się do Niego mocno. Mam nadzieję, że odebrał to jako "tak"! Pogładził mnie po włosach i musnął prawy policzek. Ja natomiast podniosłam wzrok i zapatrzyłam się w Jego śliczne i błyszczące oczy. W końcu "odzyskałam język" i zaczęłam mówić.
-Leon... To jest najlepszy widok jaki w życiu widziałam. Dzięku...
I nie dokończyłam, bo w tej samej chwili poczułam jak nasze usta się zbliżyły. Najpierw musnął moje wargi delikatnie, a potem tylko czułam jak nasz pocałunek się pogłębia. Kiedy Jego miękkie usta całowały moje, to było naprawdę coś magicznego, nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze poczuję się taka wyjątkowa w ramionach jakiegoś chłopaka. Jasne... Ale wszystko co piękne, szybko się kończy. Oczywiście ktoś musiał przerwać tę magiczną chwilę!
-Ooooch.. Jakie to romantyczne, nieprawdaż Nata?-Zakpiła Ludmiła, śmiejąc się żałośnie.
Spojrzałam na nią złowrogim wzrokiem, a potem odwróciłam wzrok w stronę Leona, wiedziałam, że szykuję się grubsza afera. Jak ona mogła nas dośledzić, aż tu?

Nie napiszę tu nic więcej, bo siska chce komputer, ech ._. Takie życie, narqa <3 :)

1 komentarz: