niedziela, 17 marca 2013

Rozdział III

... Razem z Leonem staliśmy jak osłupiali, jeszcze w tej chwili nie dotarło do nas to co się stało. Tym razem totalnie odebrało mi mowę, jak nigdy. On też nic się nie odzywał, patrzył tylko na tę rozkapryszoną blondynę ze złością w oczach, widziałam to dokładnie, nie sposób było nie zauważyć.
-I co będziecie tak stać? Może choćby jakieś cześć? Ależ wy nie kulturalni.-parsknęła Ludmiła, robiąc swoją beznadziejnie okropną minę, której tak nie lubiłam.
Postanowiła podejść do nas bliżej, nie wiem, być może nawrzeszczeć nam do uszu, lub jeszcze bardziej się pośmiać. Ona była zdolna do wszystkiego, za dobrze ją znam, żeby twierdzić inaczej.
Nata jednak posłusznie stała przy drewnianej barierce, jak rozkazała jej pani władcza.
-Oj Leonku.. Mój kochany Leonku, to nieładnie tak grać na dwa fronty.-Rzuciła Ludmiła w naszą stronę, uśmiechając się szyderczo.
-Co?!-Wrzasnęłam tak, że prawie ją poplułam.
-To co słyszysz kochana Violciu. Wczoraj Leon zabrał tu mnie i historia się powtórzyła, mam mówić dalej?
Nie wierzyłam w to co usłyszałam, serce teraz zaczęło szybciej bić i czułam jak podskoczyło mi ciśnienie. Z jednej strony to mogła być zwykła bujda, przecież Ludmiła kocha rujnować innym życie, a szczególnie tym, którym nie potrafi niczym dorównać. Ale z drugiej, pomyślałam o tym, że kiedyś tworzyli zgraną parę, najpopularniejszą w całej szkole. To mogło się zdarzyć, czemu nie. Nie wiedziałam co mam myśleć, spojrzałam tylko na Leona, a w moich oczach pojawiły się łzy. On nadal nic nie mówił, czekałam, aż powie chociaż to nic znaczące „ale”, nie doczekałam się. Odwróciłam się na pięcie i chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć. Przebiegłam czym prędzej obok Naty, która stała wystraszona, jakby ktoś chciał wypuścić na nią wściekłego lwa, chociaż w zasadzie mogło tak być, Ludmiła była tym lwem, bezdusznym, bezuczuciowym lwem! Byłam wściekła, ogarniało mnie przerażenie i ból. Nie wiedziałam co począć, mam iść do domu? W takim stanie? Nie… Przecież gdyby zobaczył mnie ojciec wpadłby w furię, a nic i tak to by nie dało. Postanowiłam więc, że pójdę do Francesci, ona zawsze potrafiła mnie świetnie zrozumieć, jak nikt inny, naprawdę warto mieć w życiu taką osobą u boku. Jej dom był kawałek stąd, przynajmniej tyle dobrego mi się przytrafiło, że Nie musiałam przemierzać nie wiadomo jakiej odległości cała zalana łzami. Ludzi patrzyli na mnie, jakbym właśnie uciekła jakiemuś mordercy, który chciał mnie zabić. Ale tak się czułam, czułam jak ktoś wbija mi nóż w plecy, to było okropne uczucie, twój wyśniony chłopak całuje Cię w najbardziej romantycznym miejscu jakie kiedykolwiek widziałaś, a za moment okazuje się, że 24 godziny wcześniej robił to samo z twoim nie-przyjacielem. Stałam już przed drzwiami Fran, miałam nadzieję, że to ona otworzy, nie pomyliłam. Kiedy zapukałam od razu otworzyły się drzwi. Spojrzałam na przyjaciółkę moimi mokrymi oczami i pierwsze co zrobiłam to szybko się do niej przytuliłam, to zawsze poprawiało mi nastrój. Francesca nadal stała jak nieżywa, nie wiedząc co się stało, natychmiast kazała mi usiąść i zacząć opowiadać. Tak więc zrobiłam. Powiedziałam jej o wszystkim, o niespodziance Leona, o tym uczuciu kiedy trzymaliśmy się za ręce i przytulaliśmy, o tej magicznej chwili na górze jakiegoś starego budynku i o akcji Ludmiły i Naty.
-Och no proszę Cię! Violu!- Zaczęła ciągnąć Fran. – Serio myślisz, że Leon mógłby zrobić coś takiego? Każdy wie, że to Ty mu się podobasz, a Ludmiła… Ludmiła taka jest, nie znasz jej? Najchętniej poniszczyłaby wszystkie związki na świecie, żeby każdy uganiał się tylko za nią, przecież ona nie widzi nic poza czubkiem swojego nosa!
Powoli przetwarzałam informacje, które docierały do mojej głowy. Może ona miała rację, a jeśli nie? Jeśli Leon naprawdę bawi się z każdą dziewczyną, którą napotka? Nie mogę się do niego przestać odzywać, muszę to wyjaśnić, to oczywiste. Tylko jak? Na pewno sama do niego nie pójdę, nie zadzwonię, to głupie… Może powinnam poczekać, aż sam się odezwie? Przecież jeśli naprawdę mu na mnie zależy, jak opowiadają wszyscy dookoła to będzie próbował to wyjaśnić.
-Fran… Odprowadzisz mnie do domu? – Spytałam, ocierając oczy z łez.
Ta tylko uśmiechnęła się pogodnie i kiwnęła głową, sięgając po torebkę.
-Chodźmy. – Pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
Rozejrzałam się dookoła, na dworze robiło się już ciemno, ale nie mogło być tak późno jak mi się wydawało.
-Słuchaj Violetto.. Musisz jak najszybciej pogadać z Leonem, jestem na sto procent pewna, że to zwykłe nieporozumienie, przecież Wy się kochacie, nie mam racji? – Fran spojrzała na mnie, oczekując mojej odpowiedzi.
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć, miałam mega mętlik w głowie, świat wywrócił się do góry nogami, ale tym razem pod złym kątem.
-Nawet jeśli to to nie ma znaczenia Francesco, skoro on całuje każdą napotkaną laskę na swoje… - Moje słowa, przerwała przyjaciółka.
-On nie całuje każdego Violetto! Widzę to po Jego oczach, że ma w głowie tylko Ciebie i jeśli z nim szybko nie pogadasz to możecie stracić wszystko!
Pokręciłam tylko głową, tym razem ironicznie, dla mnie te słowa z Jej ust były bez znaczenia, pragnęłam usłyszeć to od Niego i od nikogo więcej, ale do tej pory się nie odezwał, pewnie mu głupio, że jego słodka tajemnica wyszła na jaw. Znów przeszywał mnie gniew. Dochodząc do mojego domu z oddali było widać jakąś postać. Niestety z tej odległości nie było widać kto to, miałam tylko nadzieję, że to nie tata, czy Ramallo, bo ja nadal nie wyglądałam zbyt dobrze. Chwila… Czy to nie…? Tomas? Super, jeszcze brakowało mi tu Jego i tych pytań „Co się stało, co się stało?”, naprawdę nie miałam ochoty teraz na wytłumaczenia, to było niemiłe przeżycie, a każdemu dookoła muszę o tym opowiadać. Nie pomyliłam się, był to czarno włosy Tomas, stał przed moim domem jak gdyby nigdy nic. Marzyłam tylko o tym, aby zagadała Go moja przyjaciółka, abym ja mogła jak najszybciej wbiec do domu, by nikt z zewnątrz mnie nie widział. Lecz chyba wszystko było stracone, Tomas najwidoczniej na mnie czekał, nie rozumiałam tylko po co, między nami było już wszystko wyjaśnione, czego On jeszcze mógł chcieć? Gdy tylko podeszłam bliżej chłopak od razu zadał nie inne pytanie jak „CO SIĘ STAŁO?”, kiedy o to zapytał myślałam, że wybuchnę, w środku mnie, aż się gotowało. Ale okay… Muszę wyluzować, wyjaśnić jakoś, że nie chcę o tym gadać.
-Słuchaj Tomas… Nie chcę teraz o tym gadać okay? Później do Ciebie zadzwonię, nie teraz, proszę… - Wyszeptałam drżącym głosem.
-Ale Violetto.. Ja tylko.. – Pociągnął mnie za lewą rękę, ale ja wyrwałam mu się i zamknęłam za sobą drzwi. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, a może potrzebowałam wypłakać się na męskim ramieniu? On też doskonale by mnie zrozumiał, dlaczego Go spławiłam, nie wiem. W każdym bądź razie, to nie było teraz najważniejsze, w tym czasie chciałam jak najszybciej zapomnieć o tej całej sprawie choć na noc, wiedziałam wówczas, że niestety problemy same się nie rozwiążą, i jutro trzeba będzie coś z tym zrobić. Świetnie… Akurat przed wyjazdem do Paryża musiałam mieć spięcie z kimś, kto naprawdę mi się podoba…

Pisałam to dziś na żywca, więc nie wiem jak wyszło, myślę, że nie najgorzej :) Zapraszam do oceniania, buziaczki :*

piosenka świetnie opisująca mój dzisiejszy humor ._.

2 komentarze:

  1. wow! super
    watchmeopowiadanie.blogspot.com
    photo-ala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo!! To jest cudne! Ja chce już następny!!!

    OdpowiedzUsuń