sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział XVII

Francesca
Byłam zadowolona z tego, że nareszcie przestałam myśleć o Tomasie jako o chłopaku. Cieszyłam się, że w końcu przestało mi na nim zależeć. Musiało tak być, bo w przeciwnym razie nie zrobiłabym tego tylko po raz tysięczny w życiu wybaczyła wszystko, rzucając mu się w ramiona. Trochę mi tylko głupio, że zakończyłam to w taki sposób i tak po prostu Go zostawiłam. Nie wiedziałam co teraz czuje, ale wcale bym się nie zdziwiła gdyby okazało się, że wcale a wcale się tym nie przejął. Faceci już tak mają, zerwiesz czy nie zerwiesz, większości naprawdę to zwisa. Zaraz znajdą sobie nowy obiekt westchnień, szybko o Tobie zapominając. 
-Fran, co się stało między Tobą, a Tomasem?- Odwróciłam się, a tuż przy mnie stał Braco.
-Co? Eee.. Nic.- Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Serio? Coś mi się nie wydaje, bo byłem u niego przed chwilą i...
-I co?- Spytałam wyraźnie zaciekawiona.
-Jest dosyć przybity, mało co nie płacze. Ale... Nie będę się w Was wtrącał, cześć! 
Że co? Tomas przeze mnie "płakał"? No to są chyba jakieś żarty! Albo ktoś próbuje mnie nieźle wkręcić, albo to prawda i Tomas naprawdę przejął się tym, że Go zobaczyłam. Tak, czy inaczej nie poszłam od razu do niego. Wiedziałam co się stanie kiedy to zrobię. Wybaczę mu, a nie chciałam na nowo się w to pakować. Byłoby okej przez pierwsze kilka dni, a potem na nowo by mnie denerwował i na nowo nic by go nie obchodziło. Musiałam być twarda jak nigdy w swoim życiu. Jeśli naprawdę chciałam zrobić jakiś krok w życiu to nie miałam wyboru. A podążanie przez życie z nim nie byłoby dla mnie dobre. Potrzebuję kogoś kto zawsze będzie miał dla mnie czas, i kto natychmiast zerwie się z wypoczynku, by ze mną porozmawiać, by się mną zająć. Nie jestem tylko pewna, czy taka osoba istnieje... 

Leon
Nie chciałem myśleć o tym co się stało. W głębi duszy wiedziałem, że Ludmiła kłamała mówiąc, że Violetta ma przede mną jakiś sekret. A z drugiej... Coś w głowie mówiło mi, że jednak tak może być, że coś ukrywa i nie chce powiedzieć co. Dlatego stamtąd wyszedłem, chciałem chwilę pobyć sam, tylko ja i moje przemyślenia. Ale do tej pory nie wymyśliłem nic sensownego i nie wiem co mam zamiar zrobić. Jak na razie wiem tylko tyle, że zachowałem się jak idiota pokazując jej, że jej nie ufam. Ale to było silniejsze ode mnie, to tak jakby moje nogi same powędrowały za drzwi. Nagle do moich myśli doszedł Andres. Co on miał z tym wspólnego? Dlaczego trzymał sztabę z Ludmiłą? Do głowy przychodziło mi naprawdę dużo pomysłów, zaczynając od po prostu miłego koleżeńskiego gestu, a kończąc na tym, że może Violetta miała z nim coś wspólnego, trochę bliżej niż mogło mi się wydawać. Dlaczego ta miłość musi być taka beznadziejna... Z jednej strony to wspaniałe uczucie, kiedy masz tę jedyną osobę obok siebie, motylki w twoim  brzuchu szaleją, a uśmiech nie schodzi z twarzy. A z drugiej? Z drugiej to w kółko tylko problemy, kłótnie, nieporozumienia. Kurde. A może miłość nie jest dla mnie? Może mi przepowiedziane jest być samotnym, to by było całkiem możliwe podsumowując moje wszystkie nieudane jak dotąd związki. Chciałem by tym razem było inaczej, czułem, że Viola to ta jedyna. To znaczy... Nadal to czuję, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłem chodząc z nią. A może powinienem to wszystko zakończyć, chociaż na chwilę. By wszystko poukładać sobie w głowie. W tym momencie drzwi do mojego pokoju szeroko się otworzyły a do środka weszła pewna siebie Violetta. 
-Co ty tu robisz? 
-Przyszłam z Tobą pogadać.- Powiedziała tak samo pewnie, kiedy wchodziła do pokoju. 
-Ooo?
-Żartujesz sobie tak?- Zakpiła.- Dlaczego mi to robisz? Serio wierzysz tej... Tej małpie?! 
-Nie, ja tylko...- Wyszeptałem.
-Tylko co? Tylko wychodzisz sobie z pokoju po tym jak ona wszystko zmyśliła? Tylko to?- Widziałem jak w jej oczach pojawiają się łzy. 
Nie, nie, nie. Nie tego chciałem do diabła! Zamiast uszczęśliwiać swoją dziewczynę to jak na razie doprowadzam ją do płaczu. No i co ja mam zrobić?! Zostać z nią, czy w tej chwili wszystko zakończyć? 

Cami
-Musiało mi się zachcieć jakiejś głupiej windy!- Krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
-Cii.. Cami, to nie Twoja wina. Daj spokój.- Maxi próbował mnie uspokoić, ale to niewiele dało. 
Nienawidziłam takich małych pomieszczeń, a teraz jeszcze na dodatek tu utknęłam! Jedynym tego plusem jest fakt, że Maxi jest ze mną. Znajdujemy się razem w pomieszczeniu może dwa na dwa, słychać nasze oddechy, możemy się tak dokładnie sobie przyjrzeć. 
-Cholera.- Syknął Maxi.- Telefon mi padł. A twój? Działa?
-Emm...- Zacisnęłam lekko wargi.- Ja nie mam przy sobie telefonu. 
-Że co?! Nie wzięłaś komórki?! Cami! 
Nie mogłam słuchać tego jak on na mnie krzyczy, skąd mogłam wiedzieć, że utkniemy razem w windzie. To przecież nie moja wina... Usiadłam pod jedną ze ścian i schowałam swoją głowę w kolana, próbując nie wybuchnąć płaczem. Czułam na sobie wzrok chłopaka i czułem też, że dręczą go wyrzuty sumienia. Tak musiało być, bo za chwilę usiadł obok mnie i otulił mnie swoim ramieniem.
-Hej.. Przepraszam, nie chciałem..- Przycisnął mnie trochę mocniej całując mnie w czoło.
Podniosłam wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy. Malował się w nich smutek i żal. Bolało mnie to, że cierpiał z mojego powodu, albo może i nie.. Nie wiem już sama co mam teraz myśleć. Jedyne czego teraz chciałam to żeby był przy mnie i nie opuścił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, a po moim policzku popłynęła łza, która za chwilę kapnęła na jego spodnie rozpryskując się na wszystkie strony.

Ludmiła
-To wszystko Twoja wina Naty!- Krzyczałam na moją byłą przyjaciółkę tak głośno jak jeszcze na nikogo.- Musiałaś do niej iść i wszystko jej mówić?! Dlaczego to zrobiłaś?! 
-Dlaczego? Chcesz wiedzieć dlaczego? Bo jesteś jędzą! Widzisz tylko czubek swojego nosa i krzywdzisz innych!- Podniosła na mnie głos co mi się nie spodobało.
-Jak mnie nazwałaś?- Spytałam z ironią.
-JĘDZA. JESTEŚ JĘDZĄ. PRZELITEROWAĆ CI?!
Poczułam jak w środku mnie robi się strasznie gorąco, zupełnie jakby ktoś rozpalił mi w żołądku ognisko. Wściekłość kapała ze mnie, a wzrok wydawał się jak wzrok mordercy. Przeszłam się w kółko po pokoju, by trochę opanować emocje. Ale to niewiele dało, nigdy w życiu nie byłam tak zła. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niej i uderzyłam ją tak mocno, że upadła na ziemię. Dopiero po kilku sekundach od zrobienia tego dotarło do mnie jakie mogę mieć z tego problemy. 
-Przepraszam! Naty, przepraszam!- Chciałam do niej podejść, ale dziewczyna odpychała mnie z obrzydzeniem. Widziałam jak jej lewa część twarzy krwawi, boże. Co ja narobiłam! Teraz to już na pewno mnie stąd wywalą! Możliwe, że udałoby mi się to zataić, gdyby nie Andres, który właśnie w tym momencie wszedł do pokoju.
-Jezus Maria! Naty! Co Ci się stało?!- Uklęknął tuż obok niej, ocierając krew spływającą po jej policzku. Dziewczyna załkała wskazując palcem na mnie. Chłopak odwrócił się i wydawał się tak zdenerwowany, że bałam się, żeby nie zrobił ze mną tego samego co ja zrobiłam z Natą. 
-Dzwoń na pogotowie! No na co czekasz?!- Wydobył z siebie przeraźliwy ryk. 
Teraz to ja poczułam łzy spływające po moich policzkach, drżącymi rękami sięgnęłam po komórkę i wystukałam numer. Po może pięciu sekundach odezwała się miła pani, łkając wytłumaczyłam jej o co chodzi, a ona odpowiedziała, że za chwilę ktoś powinien się zjawić. 
-Zostańcie tu. Idę po Pablo.- Rzucił Andres w moją stronę, wybiegając na korytarz.
Tak, właśnie tego jeszcze mi brakowało. Pabla. Przecież on mnie chyba zabije! 


No to proszę państwa mamy nowy rozdział! ;) Ha, podziękować możecie temu oto teledyskowi : 
Bo gdy sobie Go tak oglądałam humorek mi wrócił i wena jakoś wróciła ;o W przeciwnym razie nie wiem, czy dziś coś bym tu dodała :<< No i postanowiłam dalej pisać, skoro to lubię to czemu mam tego nie robić. Nie ważne, czy to co piszę jest beznadziejne, czy dobre. Lubię to będę to robić! 
Może jakieś specjalne prośby macie co do opowiadania? :) Tak wiem... Mam nie rozdzielać Leonetty, bo skończę na cmentarzu XD a coś poza tym? 

8 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. no wystarczy kliknąć to "DRUGI BLOG A NA NIM 1 ROZDZIAŁ XD" haha. Ale raczej nie każdemu przypadnie do gustu :<

      Usuń
  2. Boskie! <3 Hehe :D Zapraszam do mnie - story-violetta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow ale akcja. Nie wiedziała, że Ludmiła okaże się aż taką debilką! Z tym isę zgodze jak rozdzielisz Leonette to Amen! A o czym masz drugi bog? Podasz linka?

    OdpowiedzUsuń
  4. z tym wylądowaniem na cmentarzu to jakbyś mi w myślach czytała rozdział fajny

    OdpowiedzUsuń
  5. Próśb nie mam,ale takie pytanko:kiedy oni wrócą z tego Paryża?

    OdpowiedzUsuń