Siemcia :* Hm, pogodę mamy dzisiaj naprawdę piękną, nic tylko iść i się powiesić, ech -,-
Violetta
Osunęłam się pod ścianę z emocji, z rozczarowania. To nie mogło się tak skończyć, nie w taki sposób. Przecież nie chciałam nikogo skrzywdzić, a Leon nawet nie chciał mnie słuchać, nie dał mi nic wyjaśnić. Nic nie łączyło mnie z Harry'm, to ja podobałam się jemu. A to nasze spotkanie wynikło tylko i wyłącznie przez zerwanie z Leonem. Nie mogę go za to winić, gdybym miała własny rozum nigdzie bym z nim nie poszła i teraz prawdopodobnie wszystko byłoby w porządku.
-Violetta?- Przez otworzone szeroko drzwi do pokoju weszli Maxi i Cami. Otarłam szybko oczy, by nie mogli zauważyć moich łez, których nie byłam w stanie powstrzymać.
-Wszędzie Cię szukaliśmy.- Oznajmili i siedli obok mnie.- Wszystko w porządku? Nie wyglądasz za dobrze..
-Tak, wszystko dobrze. O co chodzi, czemu mnie szukacie?-Próbowałam uśmiechnąć się ciepło w ich stronę, ale marnie mi to wychodziło. Nie byłam w stanie tego zrobić.
-Od czego by tu zacząć...- Cami pociągnęła z końcówki swoich włosów i zaśmiała się cicho na co Maxi objął ją ramieniem.
Spojrzałam na nich spod kąta oka i jednak skusiłam się na lekki uśmiech z mojej strony, lecz za chwilę zniknął, kiedy zdałam sobie sprawę z tego, że są szczęśliwi.
-To.. Widzę, że w końcu zdecydowaliście się na coś więcej i... To o tym chcieliście mi powiedzieć?- Zdziwiłam się dosyć, że to według nich było naprawdę strasznie istotne.
-Nie, nie, coś ty.- Wtrącił szybko Maxi.- To tylko tak na marginesie. A przyszliśmy tutaj, bo...- Przygryzł nerwowo dolną wargę spoglądając ukradkiem na swoją dziewczynę.
-Bo chcemy żebyś zagrała główną rolę w musicalu.- Cami dokończyła za niego.
Potrząsnęłam głową na te słowa, dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego dlaczego właściwie tutaj jesteśmy. Przecież chodziło tylko i wyłącznie o muzykę, a ja non stop przejmowałam się sprawami z Leonem.
-O czym będzie to przedstawienie?
-Szczerze? O wszystkim.- Maxi wzruszył ramionami i nadal czekał na moją odpowiedź. - O przyjaźni, miłości, rodzinie, przygodach, o wszystkim, tak po prostu. To co, zgadzasz się?
-Emm...- Uniosłam lekko brwi ku górze.- A kto... Kto gra główną rolę męską jeśli taka istnieje?
-Na początku miał to być Leon.- Na samo jego imię po ciele przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.- Ale postanowiliśmy, że to będzie Tomas.
-Tomas?- Tym razem zmarszczyłam swoje brwi.- No... Dobrze, niech będzie.- Wywróciłam zabawnie oczami.
-Tak!- Krzyknęła Camila wstając i klaszcząc w dłonie.- Wiedziałam, że się zgodzisz, jesteś najlepsza! Maxi, chodźmy powiadomić innych o przedstawieniu.- Złapała jego dłoń i pociągnęła w kierunku drzwi.
Musical. Główna rola, plus... Tomas. Z jednej strony może być ciężko, ale z drugiej... Może to pozwoli mi zapomnieć o Leonie? W każdym bądź razie chyba będę musiała spróbować, bo to rzeczywiście już koniec. Leon nie wróci, już dawno by to zrobił. Cóż... Tym razem to ja zawaliłam, strasznie mi z tego powodu wstyd, ale niestety, czasu cofnąć nie można.
Ludmiła
-Naty.. Spokojnie, powoli. Lekarz nie pozwolił Ci się trzepać na lewo i prawo, masz być ostrożna.- Właśnie wracaliśmy ze szpitala do swojego pokoju. Moja przyjaciółka była strasznie podekscytowana tym, że nareszcie z powrotem tu będzie. A ja? Ja cieszyłam się, że wszystko z nią w porządku i na pewno będę próbowała naprawić swoje błędy. Wszystkie, bez wyjątku. Jak na razie relacje z Nati mi się poprawiają, więc teraz zostało mi tylko przeprosić Violettę za moje beznadziejne zachowanie i życzyć jej szczęścia z Leonem, skoro chcą być razem to niech będą. Nie będę im w tym przeszkadzać, to ich wybór.
-Ale się cieszę, że tu jestem!- Nati oparła się o bujany fotel i uśmiechnęła się szeroko w moją stronę. Widziałam radość w jej oczach, co sprawiało, że i ja byłam coraz bardziej szczęśliwsza.
-Za chwilę wracam, mam pewną sprawę do załatwienia, dobrze?-Złapałem za klamkę do drzwi gotowa do wyjścia.
-Spoko.
Byłam już na korytarzu i kiedy szłam w stronę pokoju Violi natknęłam się na chłopaka.
-Tomas..- Powiedziałam dosyć cichym głosem spoglądając mu w oczy.- Słuchaj, ja... Dziękuję, że przy mnie byłeś.
-Nie ma sprawy, od tego jestem.- Uśmiechnął się i zaśmiał cicho pod nosem.
Odwzajemniłam uśmiech i przytuliłam go mocno.
-Widzimy się później?- Posłałam mu zadziorne spojrzenie ruszając przy tym zabawnie brwiami.
-Co tylko zechcesz.- Puścił mi oczko, a ja z powrotem pobiegłam do pokoju umieszczonego na samym dole.
Nie powiem, że nie, ale serce lekko przyspieszyło tempo, wiedziałam, że Viola jest na mnie zła i nie zdziwiłabym się gdyby nie chciała mnie widzieć, ale.. Spróbować zawsze trzeba. Odważnie pociągnęłam za klamkę i weszłam do środka. Dziewczyna o brąz włosach zerwała się z miejsca a na mój widok szeroko otworzyła oczy.
-Nie wiem czego chcesz, ale.. Ale daruj już sobie! Proszę wyjdź...-Wskazała ręką na drzwi zanim zdołałam cokolwiek powiedzieć.
-Czekaj.- Podeszłam do niej.- To nie tak, daj mi coś powiedzieć dobrze?
Wywróciła oczami i w końcu niechętnie przytaknęła głową.
-Dziękuję.- Usiadłam tuż obok niej i wzięłam głęboki wdech, bo do końca nie wiedziałam zbytnio co powiedzieć.- Słuchaj.. Po pierwsze, chciałam Cię przeprosić. Nie chciałam psuć relacji między wami. Zachowałam się jak wredna świnia, wiem o tym. I widzisz... Dopiero kiedy Nati wylądowała w szpitalu zrozumiałam jakie błędy popełniam i jak strasznie ranię inne osoby. Zrozumiałam też, że powinnam liczyć się ze szczęściem innych i że nie zawsze wszystko musi być po mojej myśli. Bo to prawda, i chyba się ze mną zgodzisz. Ja...-Przymknęłam oczy, które przez chwilę się zaszkliły.- Przepraszam, okej? Wybacz mi i daj szansę to wszystko naprawić. Życzę Ci wszystkiego dobrego z Leonem, naprawdę! Będę Was wspierać i...
-Ludmiła.- Przerwała mi stanowczo.- Doceniam twoje przeprosiny i jest mi naprawdę bardzo miło z tego powodu, ale.. Ale nas już nie ma. Leon odszedł dzisiaj, niedawno. Nie jestem pewna, czy to prawda, ale... Prawdopodobnie wyjechał i już nigdy nie wróci.
Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na nią troskliwym spojrzeniem, ale jednocześnie w środku mnie coś mnie ścisnęło. Tak, to było współczucie.
-Co? Nie, nie, nie..! Tak się skończyć nie może. Ja to naprawię, obiecuję Ci! Nawet.. Nawet teraz!- Podniosłam się na równe nogi i wybiegłam szybko z pokoju. Chciałam jak najszybciej znaleźć Leona i przeprowadzić z nim porządną rozmowę.
Fran
Siedziałam z Maxim i Camilą na dworze rozkoszując się ciepłem popołudniowego słońca. Był to czas, który w końcu mogłam spędzić z przyjaciółmi. Co prawda nie w naszym pełnym gronie, ale i tak cieszyłam się z tego spotkania. Tym bardziej kiedy widziałam jak Cami i Maxi świetnie się razem czują, cieszę się, że nareszcie zdecydowali się być razem. Według mnie nawet w miarę do siebie pasują, są też dobrymi przyjaciółmi, a to dobre w związku. Ludzie powinni się nawzajem wspaniale rozumieć, w ich przypadku tak jest.
-A co z Tomasem?- Niespodziewanie dostałam to pytanie.
-Nie ma Tomasa. Przestańcie..-Odwróciłam wzrok w drugą stronę, nie chcąc patrzeć im w oczy.
-Fran...-Wyszeptała Cami.- Przecież widzę, że to wcale nie jest koniec.
-Nie Cami. To jest koniec. Naprawdę.-Tym razem spojrzałam jej głęboko w oczy, dając do zrozumienia, że mówię tylko i wyłącznie prawdę. Nie chciałam już być z Tomasem, strasznie mnie irytował. Najwidoczniej nie byliśmy sobie przeznaczeni.
-Poza tym..-Patrzyłam na nich bez przerwy.- On chyba zaczyna kręcić z Ludmiłą.. Był z nią w tym szpitalu i w ogóle... To musi coś znaczyć, prawda?
-Nie?!-Zawołali chórkiem, ale za chwilę inicjatywę przejął Maxi.- Fran, teraz tak mówisz. A za parę dni będziesz żałowała tego, że z nim zerwałaś. Więc.. Lepiej teraz wszystko jeszcze raz przemyśl i podejmij właściwą decyzję, bo później może być już za późno. Ale zresztą... Zrobisz co uważasz.
-Dziękuję, cieszę się, że jednak tak myślisz. A co z tym przedstawieniem? Może o tym pogadajmy? To chyba bardziej istotne.
Chłopak zaśmiał się i pokiwał głową.
-Tak. Proszę, to twoja piosenka. Naucz się jej na jutro. Dobrze?
-Pewnie, żaden problem.- Uśmiechnęłam się i wpatrywałam w tekst.
Para todo, para nada, por si aciertas, por si fallas, tienes todo lo q hay q tener, para ser quien quieras..
-Ładne, ale.. To duet?- Spytałam nagle zauważając na kartce drugą zwrotkę, która wyraźnie była przeznaczona dla chłopaka.
Maxi i Cami spojrzeli na siebie z lekko zdrętwiałymi minami, które mówiły same za siebie.
-Tą osobą jest Tomas prawda?
Braco
Lubiłem byś sam w pokoju, mogłem wtedy dać porwać się tańcu. Wszyscy wiedzą przecież jak strasznie to lubię. Nie bez powodu Maxi wyznaczył mi rolę choreografa. Będę mógł zabawić się w Gregoria, chociaż ja raczej nie jestem zrzędliwym rozpuszczonym i wiecznie narzekającym staruszkiem. I zdecydowanie te słowa nie brzmiałyby lepiej w moim języku, jak nigdy prawda? Włączyłem CD, które wręczył mi Maxi i zacząłem "tworzyć" jeśli tak można nazwać przeskakiwanie z nogi na nogi. Cóż, dziś nie mam zbyt dobrego dnia do tworzenia tańca. Może jutro będzie lepiej.
-Halo? Jest tam ktoś?- Przez głośną muzykę prawie nie usłyszałem głosu dobijającego się do mnie.
-Tak, jestem jestem! Proszę!
-Emm...- Do pokoju nieśmiało weszła Nati.- Przeszkadzam Ci?
-Nolpptoeshgtyy.- Jak zwykle zacząłem mamrotać coś pod nosem.
-Co?- Nati zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie jak na wariata. Byłem nim.
-Chciałem powiedzieć, że, że, że.. No, ee, możesz, możesz wejść.
-Dzięki, naprawdę ciężko przyszło ci powiedzieć te parę słów.- Zabawnie wywróciła oczami i wmaszerowała do środka siadając na zielonym krzesełku.
-Co Cię do mnie sprowadza?
-Nic. Chciałam po prostu z kimś pobyć, wszystkich gdzieś wywiało. Smutno mi jakoś, wiesz...
-Smutno? Hej..- Ukucnąłem obok niej.- Ale dlaczego?
-Naprawdę chcesz wiedzieć?- Spojrzała na mnie smutnym spojrzeniem, naprawdę można było dostrzec, że coś ją gnębi i nie czuje się zbyt dobrze.
-Oczywiście. Co to za pytanie, opowiadaj.
Ha, mówiłam, że będzie dzisiaj kolejny! Chociaż raz się z czegoś wywiązałam, hahaha :D Z kim chcielibyście następny? Może będzie łatwiej jak po prostu mi napiszecie kogo chcielibyście zobaczyć ;)