sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział XIX

Siemaneczko ;* ! 
Okej, czas się zmobilizować i napisać nowy rozdział, bo dawno nie było, przepraszam, ale chcę się podciągnąć z ocenami, mało już czasu zostało. No więc słucham sobie That Power i dostaję tego powera żeby pisać, ahahah coś już mi troszku w dekielek wali XD 

Violetta
Spacer z moim nowym "kolegą" jak na razie przebiegał bardzo miło, pomijając fakt, że mało rozmawialiśmy. Można, by było stwierdzić, że nie mamy wspólnych tematów, ale to nie prawda. Wydaje mi się, że lubimy tę ciszę między nami, wbrew pozorom jest wtedy magicznie. 
-Hej Violu, mogę Cię o coś spytać?- Harry przystał na moment i stanął na przeciwko mnie. 
-Jasne.- Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i uśmiechnęłam się ciepło.
-Ale... Może usiądźmy, hm?- Wskazał ławeczkę po lewo, która aż prosiła się o to, by na niej usiąść. 
Kiwnęłam głową i ruszyłam za nim, siadając wygodnie. 
-To o co chciałeś spytać?
-Emm...- Podrapał się za uchem i wydał się być trochę zmieszany tak jakby sam nie wiedział, czy chce zadać to pytanie. 
-Harry! No mów.- Położyłam dłoń na jego, by dodać mu trochę pewności siebie.
Było tak jak myślałam, chłopakowi natychmiast zapaliły się świeczki w oczach, a kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Dobrze, więc... Łączy Cię coś z tym chłopakiem... Nie wiem jak on ma... Leon?- Zmrużył jedno oko oblizując nerwowo usta. 
Na samo imię "Leon" poczułam kłucie w sercu, przypomniałam sobie, że w zasadzie właśnie dziś zerwaliśmy, a ja siedzę teraz na dworze z jakimś nowym chłopakiem trzymając go za rękę. Gdyby ktoś nas teraz zobaczył na pewno wziąłby nas za parę. 
-Z Leonem?- Spytałam nieco nieśmiało.- Nie... Co ty...- Postanowiłam skłamać, by nie psuć tej fajnej atmosfery wokół nas.- Skąd taki pomysł, że coś nas łączy?
-No bo... Cały czas gdzieś się wokół Ciebie kręci, więc pomyślałem, że coś Was łączy. Ale jeśli nie to super.- Uśmiech z jego twarzy wydawała się nie do ściągnięcia. 
-Nie Harry, czekaj.- Przygryzłam wnętrze policzka.- Skłamałam, przepraszam....- Spuściłam głowę w dół bojąc się spojrzeć mu w oczy, ale zanim zdążyłam się zorientować on złapał mnie lekko za podbródek i spojrzał na mnie ze smętną miną. 
-Jak to?
-My...-Westchnęłam głośno.- My byliśmy razem, ale on.... On dziś postanowił, że.. Powinniśmy od siebie odpocząć.- Przegryzłam dolną wargę z nerwów i za chwilę poczułam jak moje oczy robią się wilgotne. Tylko nie to! Nie chciałam płakać!
-Violu...- Harry przetarł pierwszą łzę, która spłynęła po moim policzku.- Nie płaczemy, uśmiechamy się.- Poruszył zabawnie brwiami.- Dobrze?
Uniosłam lekko prawy kącik ust do góry dając mu tą satysfakcję. 
-Nie przejmuj się... Może zasługujesz na kogoś lepszego?- Chłopak przybliżył się do mnie i musnął delikatnie moje usta na co ja przymknęłam oczy. 
-Ha! Więc tak zabawiasz się zaraz po naszym zerwaniu? Wow... Super!- Oderwaliśmy się z Harrym od siebie gwałtownie kiedy usłyszałam nad sobą głos Leona. No ładnie, to teraz wpadłam.... 

Tomas
Odebrałem telefon od Ludmiły, porozmawiałem z nią chwilę i wyszło na to, że muszę jechać do szpitala. Nie podobało mi się zbytnio to, że akurat w takiej sytuacji muszę się stąd ruszać, ale nie lubiłem wystawiać ludzi. Nawet tych, którzy na to zasłużyli. Co zrobić, taki byłem- lubiłem pomagać. Za moment byłem już przed hotelem i czekałem na taksówkę, która mnie tam podwiezie. Na szczęście nie trwało to długo, taksówkarz zatrzymał się parę minut później przede mną pozwalając mi wsiąść do środka. 
-Do pobliskiego szpitala, proszę.- Powiedziałem usadawiając się wygodnie na tylnym siedzeniu.
-Nie ma sprawy. 
Całą drogę myślałem o tym co się mogło stać, nie zrozumiałem zbyt dużo kiedy gadałem z Ludmiłą. Wydawało mi się, że płakała, a przez to słyszałem tylko coś o Nati i o tym jak strasznie się czuje. Cóż, nie pozostaje mi nic innego jak cierpliwie czekać na wyjaśnienia. 
-Jesteśmy, płacić nie trzeba, darmowy przejazd.- Mężczyzna uśmiechnął się w moją stronę na co ja odpowiedziałem tylko coś w stylu dzięki i wyszedłem szybko z samochodu pędząc w stronę drzwi wejściowych szpitala. Sala 44, piętro 2, sala 44, piętro 2... Gdzie to może być... O jest! 
Moim oczom od razu ukazała się Ludmiła siedząca z podkulonymi kolanami przed drzwiami owej sali. Od razu do niej podszedłem. 
-Hej Ludmi... Co jest? Już jestem.- Spojrzałem na nią z góry czekając, aż ona zrobi to samo. 
-Tomas!- Dziewczyna zerwała się gwałtownie z podłogi i objęła swoimi drobnymi rączkami moją szyję.- Dziękuję, że przyjechałeś... 
-Nie ma sprawy, ale hej... Wytłumaczysz mi to w końcu?- Uniosłem brwi do góry czekając na jakiekolwiek wyjaśnienie. 
-No... Bo...- Próbowała zaczerpnąć powietrza, a jej oczy były całe spuchnięte od płaczu.
-Ludmiła, spokojnie...- Podszedłem do niej i pogładziłem ją po plecach.
-Przepraszam...- Wyszeptała.- Po prostu... Uderzyłam dzisiaj Natę, dosyć mocno... Wszystko było dobrze, ale teraz... Ona nie może się obudzić, jakby była w jakiejś śpiączce... Mi tak strasznie przykro, ja nie chciałam..- Znów zaczęła głośno łkać.- Jestem idiotką... 
Widziałem po niej, że strasznie, ale to strasznie tego żałuje, szczerze mówiąc, chyba nikt nigdy nie widział naszej wielkiej królowej w takim stanie. 
-Nie jesteś... Przecież żałujesz, że to zrobiłaś tak? 
-Strasznie... 
-To nie mów tak, wszystko na pewno się ułoży, chodź tu.- Przyciągnąłem ją do siebie i pozwoliłem mocno się we mnie wtulić. Czułem, że mnie teraz potrzebuje, więc mogę się trochę poświęcić. 

Maxi
Byłem już w swoim pokoju, pożegnałem się wcześniej z Camilą i się rozeszliśmy. To był dla nas ciężki dzień, najpierw ten egzamin, a potem utknięcie przez kilka godzin w windzie. I jak się okazuje sporo zdążyło się wydarzyć przez ten czas. Słyszałem tylko coś, że Nati wylądowała w szpitalu za sprawą Ludmiły, ale o co chodziło do końca? Nie wiem, wszyscy chyba pojechali tam razem z nimi, bo cały hotel wydawał się być taki pusty. Włączyłem radio, by trochę się odprężyć i zapomnieć o dzisiejszych przeżyciach. Ku mojemu zdziwieniu leciała właśnie moja ulubiona piosenka, cóż mogłem zrobić? Musiałem zacząć tańczyć, ten kawałek zawsze stawia mnie na nogi. Tylko chwila... Jak to było.. Okej, raz, dwa, trzy, raz, raz. Tak! To było to, tego było mi trzeba. Taniec. To jedyna rzecz, którą kochałem ponad wszystko. W przyszłości chciałbym zajmować się tym profesjonalnie tak jak ci co nas teraz uczą. No tyle, że oni są zespołem i grają dodatkowo koncerty na całym świecie, ale co tam... Przecież mnie też czeka taka przyszłość! Zaśmiałem się sam z siebie nie przestając tańczyć.. 
-I bum!- Krzyknąłem stawiając ostatniego już kroka. 
Za moimi plecami nagle usłyszałem oklaski, odwróciłem się gwałtownie nie wiedząc kto to. Byłem pewien, że w hotelu nikogo nie ma, a tu proszę.. Przede mną stoi Pablo.
-Brawo, brawo!- Podszedł do mnie uśmiechając się szeroko jak to zawsze robił.
-Dzięki.- Wyszczerzyłem się.
-Naprawdę Maxi, nie wiedziałem, że jesteś, aż tak wszechstronnie uzdolniony. To co pokazałeś dzisiaj rano powaliło mnie na kolana, ale to co teraz zobaczyłem.- Rozprostował ręce jakby chciał naśladować nimi moje kroki, które przed chwilą wykonałem.- Wow.- Pokiwał głową.- Szacun. 
-No nie przesadzałbym tak bardzo...- Zaśmiałem się, lecz wiedziałem, że jestem dobry w tym co robię. Nie chciałem sam siebie oszukiwać.
-Mam dla Ciebie propozycję Maxi.- Położył mi dłoń na ramieniu. 
-Dla mnie? 
-Tak. Więc...- Zaczął przechadzać się po pokoju. Robił to zawsze wtedy kiedy miał coś ważnego do powiedzenia.- Powierzam w Twoje ręce projekt, który musimy zacząć realizować. 
Wytrzeszczyłem oczy na samą myśl o tym, że Pablo chce mi coś powierzyć. 
-Ale.. Jaki to projekt? 
-Udział w nim muszą wziąć wszyscy. To raczej oczywiste. Ma być w nim i muzyka, i taniec.. Jakaś ciekawa choreografia, wiesz co mam na myśli. Pomyślałem, że to rozluźni trochę tą atmosferę, która zaczęła panować między wami wszystkimi od paru dni. Zrobiło się dosyć smutno. Chcę po prostu żebyś to poprowadził, mianuję Cię na lidera całej grupy. Liczę na Ciebie Maxi!- Wskazał na mnie palcem i wyszedł z pokoju zanim zacząłem cokolwiek mówić. 
Odwróciłem się w stronę okna i podrapałem się w tył głowy. To był dla mnie lekki szok, czułem się jak jakiś boss wiedząc, że na moich ramionach spoczywa cały projekt. 
-Na pewno sobie poradzisz.- Odchyliłem głowę w bok i zobaczyłem Camilę uśmiechającą się do mnie.
-Cami.. Co ty tu robisz? 
Wzruszyła ramionami.
-Nie wiem sama.. Jakoś pusto tu, więc postanowiłam przyjść. Ale jeśli chcesz to mogę już sobie pójść.. 
-Nie, co ty.- Usiadłem na łóżko i posadziłem ją sobie na kolanach.- Cieszę się, że przyszłaś. 

Na dzisiaj tyle ;) Podoba się, hę? Co do następnych rozdziałów.. W następnym tygodniu pojawi się ich więcej, bo wtorek środa czwartek mam wolne, 3 gimnazjum piszą testy ^^ Powodzenia życzę tak przy okazji <3 Iiii dziękuję za te miłe opinie, nie sądziłam, że to co piszę jest takie dobre ;o 
Pa <3

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział XVIII

Odpowiadam na jedno z pytań : ONI SĄ NA WAKACJACH W PARYŻU, CAŁA AKCJA SIĘ TU KRĘCI WIĘC NWM CZY WGL WRÓCĄ XD

Andres
-Pablo!- Nie zważając na okoliczności wbiłem do jego gabinetu. 
-Hej, hej, Andres, chyba się puka?- Nauczyciel wydawał się być lekko zdenerwowany.
-Nie ważne!- Wyrzuciłem ręce w powietrze.- Pogotowie tu jedź, chodź szybko! Naty jest poszkodowana.- Byłem taki zdenerwowany, że nie wiem, czy zrozumiał to co do niego mówię. 
-Że co?! Jak to jest ranna? Co tu się dzieje?
-Pablo!- Krzyknąłem.- Nie zadawaj głupich pytań tylko chodź! 
W końcu zdołał się mnie posłuchać i wyszliśmy na korytarz podążając w stronę pokoju dziewczyn. Przed drzwiami już zrobiło się lekkie zamieszanie, każdy chciał wiedzieć o co chodzi, ale Ludmiła chyba nie pozwoliła im wejść. Ja się nie wahałem, nie pukając do drzwi szybko weszliśmy do środka zatrzaskując je ze nami, by nikt się nie przedarł. 
-Jezu Maria!- Pablo widząc krwawiącą Natę złapał się za głowę. 
Ja rozejrzałem się w celu znalezienia Ludmiły, siedziała na swoim łóżku i głośno płakała. Widziałem, że jej głupio, że strasznie bolało ją to co zrobiła. 
-Naty, co się stało?- Pablo ukucnął obok niej ocierając chusteczką jej policzek. 
Ludmiła gwałtownie podniosła wzrok wpatrując się w nią. Czekała na jej odpowiedź. 
-No więc, ja...- Przetarła oczy, by nie pozwolić kolejnym łzom wypłynąć.- Uderzyłam się, strasznie się spieszyłam i... To wszystko.
Czarnowłosy złapał się na jej kłamstwie, bo nie próbował dociekać jak to i czy jest tego pewna. Za moment przyjechała karetka, opatrzyli ją, ale powiedzieli, że musi jechać na przegląd do szpitala.
-Jadę z Wami.- Ludmiła wreszcie się odezwała od tej całej afery.- To moja przyjaciółka.- Uśmiechnęła się ciepło i wytarła ostatnią łzę spływającą po jej policzku. 

Violetta
Zrobił to. Leon naprawdę powiedział, że przez parę dni chce pobyć sam, bez nikogo. Czy ja byłam dla niego jakimś ciężarem? Nie wiem dlaczego to zrobił, ale nie mogę tego tak zostawić. Zależy mi na nim i nie pozwolę mu odejść na zawsze. Muszę wierzyć, że za te parę dni wszystko wróci do normy i znów będziemy razem. Wiem, że czasem takie odpoczęcie od siebie jest dobre w związkach, więc... Będę starała się myśleć pozytywnie i się tym nie zamartwiać. 
-Cześć.- Odwróciłam głowę w celu znalezienia osoby, która to powiedziała. Nikogo nie widziałam, może ja sama już wariowałam. Może miałam jakieś halucynacje, albo jestem chora psychicznie.
-Tu jestem.- Znów odwróciłam wzrok, a przede mną stał chłopak z brązowymi loczkami. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że to jeden z tych tancerzy, którzy nas uczą. 
-Zawsze chciałem Cię poznać, ale... Trochę się wstydziłem.- Podrapał się po głowie, posyłając mi szczery uśmiech.- Violetta, tak? 
-Tak.- Odwzajemniłam uśmiech, chłopak wydawał się naprawdę bardzo miły.- A ty to...?
-Ach, wybacz, że się nie przedstawiłem.- Zaśmiał się, a w jego policzkach pojawiły się słodkie dołki.- Jestem Harry. 
-Och to... Miło Cię poznać.- Trochę się peszyłam, zawsze taka byłam gdy poznawałam jakiegoś nowego chłopaka.
-A z Tobą wszystko okej? Wyglądasz jakbyś płakała...
-Nie, nie... Wydaje Ci się.- Spuściłam wzrok, by ukryć swoje lekko opuchnięte oczy, ale chłopa złapał mnie za podbródek i spojrzał w oczy. 
-Nie musisz kłamać. Taka ładna dziewczyna nie powinna się smucić. Chodź, chcesz to wszystko mi opowiesz, co ty na to?- Złapał mnie delikatnie za rękę i zaproponował spacer. 
-Okej w sumie... Czemu nie.- Wzruszyłam lekko ramionami, wiedziałem, że powinnam poznawać nowych ludzi, więc dlaczego miałam się nie zgodzić? 

Maxi
Minęły już dobre dwie godziny, a my nadal tu tkwiliśmy. Cami zasnęła mi na kolanach, jest chyba strasznie zmęczona. I wcale jej się nie dziwię, na jej miejscu pewnie też bym padł. Najpierw na nią nawrzeszczałem, potem przeprosiłem, ale... Nie wiem co ona tak naprawdę sobie myśli. Przypomniałem sobie teraz ten dzień, w którym powiedziała mi, że coś do mnie czuje. Ja chyba od tamtej pory też traktuję ją nieco inaczej, zaczęła odgrywać ważną rolę w moim życiu. Nie jako przyjaciółka, to było coś więcej. Nie do końca tylko jeszcze wiem co to było. A może to wcale nie taki głupi pomysł, by z nią być? Może i bym tego chciał, ale najpierw chcę to porządnie przemyśleć, bo w przeciwnym razie ją skrzywdzę. Popatrzyłem znów na nią i uśmiechnąłem się sam do siebie. Była taka słodka kiedy spała. 
-Halo! Halo! Jest tam ktoś?- Nagle usłyszałem jak ktoś krzyczy. 
Zerwałem się na równe rogi, a Cami uderzyła głową w posadzkę. 
-Przepraszam!- Rzuciłem szybko przez ramię po czym zacząłem wołać o pomoc.- Halo! Tu jesteśmy! Pomocy! Utknęliśmy! 
Nikt nie odpowiadał, już się bałem, że mnie nie usłyszeli albo za wolno zareagowałem i odeszli. Na szczęście się pomyliłem, za moment poczuliśmy jak winda obniża się w dół, nareszcie! Ktoś nas znalazł i będziemy wolni!
Chwilę później drzwi się rozsunęły, a przed nami stało dwóch mężczyzn z uśmiechami na twarzy.
-No dzieciaki, macie szczęście, że codziennie sprawdzamy, czy ktoś tu nie utknął.
-Ooo, dziękujemy!- Cami wyleciała z windy jak szalona i uwiesiła się im na szyjach. 
-Przepraszam.. Ona po prostu bardzo się cieszy. Cami no chodź, pewnie się już o nas martwią.
Posłuchała mnie, oderwała się od chłopaków przepraszając ich za swoje zachowanie na co oni tylko machnęli ręką mówiąc coś w stylu "nie ma za co". 
-Maxi! Jesteś wspaniały! Uratowałeś nas!- Stanęła tuż przede mną szeroko się uśmiechając i oplatając swoje ręce wokół mojej szyi.
-Tak.- Odwzajemniłem uśmiech.- Jestem bohaterem.

Ludmiła
Siedziałam już od piętnastu minut na szpitalnym korytarzu kiedy oni badali moją przyjaciółkę. Czułam się okropnie ze świadomością, że to moja wina. Powinnam ponieść za to solidną karę, a ona... Ona tak po prostu mnie obroniła, mimo tego że ja byłam taką okropną jędzą. Takich ludzi jak ona powinno być o wiele więcej na świecie, a ja powinnam brać z niej przykład. Muszę się zmienić... Ona miała rację, jestem okropna, widzę czubek tylko swojego nosa, obchodzi mnie tylko to czy ja jestem szczęśliwa. A ludzie wokół mnie są dla mnie niczym. Tak, zdecydowanie muszę się zmienić. A po dzisiejszym wydarzeniu to chyba nie będzie trudne. 
-Panienko?- Lekarz wyjrzał przez drzwi, w których leżała Naty.- Możesz już wejść.
Niepewnie wstała z krzesła i pomaszerowałam do sali. Przełknęłam głośno ślinę nie wiedząc, czy ona chce mnie widzieć. 
-Cześć...- Wyszeptałam.- Jeśli chcesz to ja mogę... 
-Nie.- Odparła.- Zostań, proszę. 
Poczułam jak do moich oczu po raz setny dzisiaj napływają łzy. Byłam taka szczęśliwa, kiedy wiedziałam już, że ona chce bym tu była. Podeszłam do niej i usiadłam na szpitalnym fotelu.
-Naty... Ja...- Załkałam.- Tak strasznie Cię przepraszam..- Zakryłam twarz dłońmi, by nie widziała jak się rozpłynęłam.
Nagle jej ciepła ręka złapała moją. 
-Jest okej.- Oblizała usta.- Wiem, że nie chciałaś tego zrobić... 
Wyciągnęłam chusteczkę z tylnej kieszeni spodni i wytarłam nią oczy, choć nadal chciało mi się płakać. Ale tym razem nie z rozpaczy, lecz z radości. Ona naprawdę mi wybaczyła, po tym wszystkim co JA zrobiłam.. 
-Naty, jesteś najlepsza. Wiesz o tym?-Próbowałam uśmiechnąć się, ale słabo mi to wychodziło.
Dziewczyna tylko się zaśmiała dając mi do zrozumienia, że już po wszystkim. 
-Taaaaak.- Uśmiechnęła się szeroko.- Wiem, przyjaciółko. 

Nie zabijajcie mnie za Leona i Violettę ;o Obiecuję, że jeszcze będą razem, spokojnie okej? XD Jakoś trzeba zaostrzyć sytuację, tak to by było nudnie jeśli wszystko by się układało :D Tak jest lepiej :D Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, być może jutro, ale nie jestem pewna. Aczkolwiek na pewno w następnym tygodniu ;) Aaa. I dziękuję za te wszystkie miłe słowa, które piszecie. To naprawdę sporo dla mnie znaczy, jakoś mnie to motywuje do dalszej pracy. DZIĘKUJĘ <3



Pytania możecie zadawać też tu : http://ask.fm/treleemoreele ;)
Możesz zajrzeć też tu, nie obrażę się: http://beeealright.blogspot.com/

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział XVII

Francesca
Byłam zadowolona z tego, że nareszcie przestałam myśleć o Tomasie jako o chłopaku. Cieszyłam się, że w końcu przestało mi na nim zależeć. Musiało tak być, bo w przeciwnym razie nie zrobiłabym tego tylko po raz tysięczny w życiu wybaczyła wszystko, rzucając mu się w ramiona. Trochę mi tylko głupio, że zakończyłam to w taki sposób i tak po prostu Go zostawiłam. Nie wiedziałam co teraz czuje, ale wcale bym się nie zdziwiła gdyby okazało się, że wcale a wcale się tym nie przejął. Faceci już tak mają, zerwiesz czy nie zerwiesz, większości naprawdę to zwisa. Zaraz znajdą sobie nowy obiekt westchnień, szybko o Tobie zapominając. 
-Fran, co się stało między Tobą, a Tomasem?- Odwróciłam się, a tuż przy mnie stał Braco.
-Co? Eee.. Nic.- Chciałam jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
-Serio? Coś mi się nie wydaje, bo byłem u niego przed chwilą i...
-I co?- Spytałam wyraźnie zaciekawiona.
-Jest dosyć przybity, mało co nie płacze. Ale... Nie będę się w Was wtrącał, cześć! 
Że co? Tomas przeze mnie "płakał"? No to są chyba jakieś żarty! Albo ktoś próbuje mnie nieźle wkręcić, albo to prawda i Tomas naprawdę przejął się tym, że Go zobaczyłam. Tak, czy inaczej nie poszłam od razu do niego. Wiedziałam co się stanie kiedy to zrobię. Wybaczę mu, a nie chciałam na nowo się w to pakować. Byłoby okej przez pierwsze kilka dni, a potem na nowo by mnie denerwował i na nowo nic by go nie obchodziło. Musiałam być twarda jak nigdy w swoim życiu. Jeśli naprawdę chciałam zrobić jakiś krok w życiu to nie miałam wyboru. A podążanie przez życie z nim nie byłoby dla mnie dobre. Potrzebuję kogoś kto zawsze będzie miał dla mnie czas, i kto natychmiast zerwie się z wypoczynku, by ze mną porozmawiać, by się mną zająć. Nie jestem tylko pewna, czy taka osoba istnieje... 

Leon
Nie chciałem myśleć o tym co się stało. W głębi duszy wiedziałem, że Ludmiła kłamała mówiąc, że Violetta ma przede mną jakiś sekret. A z drugiej... Coś w głowie mówiło mi, że jednak tak może być, że coś ukrywa i nie chce powiedzieć co. Dlatego stamtąd wyszedłem, chciałem chwilę pobyć sam, tylko ja i moje przemyślenia. Ale do tej pory nie wymyśliłem nic sensownego i nie wiem co mam zamiar zrobić. Jak na razie wiem tylko tyle, że zachowałem się jak idiota pokazując jej, że jej nie ufam. Ale to było silniejsze ode mnie, to tak jakby moje nogi same powędrowały za drzwi. Nagle do moich myśli doszedł Andres. Co on miał z tym wspólnego? Dlaczego trzymał sztabę z Ludmiłą? Do głowy przychodziło mi naprawdę dużo pomysłów, zaczynając od po prostu miłego koleżeńskiego gestu, a kończąc na tym, że może Violetta miała z nim coś wspólnego, trochę bliżej niż mogło mi się wydawać. Dlaczego ta miłość musi być taka beznadziejna... Z jednej strony to wspaniałe uczucie, kiedy masz tę jedyną osobę obok siebie, motylki w twoim  brzuchu szaleją, a uśmiech nie schodzi z twarzy. A z drugiej? Z drugiej to w kółko tylko problemy, kłótnie, nieporozumienia. Kurde. A może miłość nie jest dla mnie? Może mi przepowiedziane jest być samotnym, to by było całkiem możliwe podsumowując moje wszystkie nieudane jak dotąd związki. Chciałem by tym razem było inaczej, czułem, że Viola to ta jedyna. To znaczy... Nadal to czuję, ale zaczynam mieć wątpliwości, czy dobrze zrobiłem chodząc z nią. A może powinienem to wszystko zakończyć, chociaż na chwilę. By wszystko poukładać sobie w głowie. W tym momencie drzwi do mojego pokoju szeroko się otworzyły a do środka weszła pewna siebie Violetta. 
-Co ty tu robisz? 
-Przyszłam z Tobą pogadać.- Powiedziała tak samo pewnie, kiedy wchodziła do pokoju. 
-Ooo?
-Żartujesz sobie tak?- Zakpiła.- Dlaczego mi to robisz? Serio wierzysz tej... Tej małpie?! 
-Nie, ja tylko...- Wyszeptałem.
-Tylko co? Tylko wychodzisz sobie z pokoju po tym jak ona wszystko zmyśliła? Tylko to?- Widziałem jak w jej oczach pojawiają się łzy. 
Nie, nie, nie. Nie tego chciałem do diabła! Zamiast uszczęśliwiać swoją dziewczynę to jak na razie doprowadzam ją do płaczu. No i co ja mam zrobić?! Zostać z nią, czy w tej chwili wszystko zakończyć? 

Cami
-Musiało mi się zachcieć jakiejś głupiej windy!- Krzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze.
-Cii.. Cami, to nie Twoja wina. Daj spokój.- Maxi próbował mnie uspokoić, ale to niewiele dało. 
Nienawidziłam takich małych pomieszczeń, a teraz jeszcze na dodatek tu utknęłam! Jedynym tego plusem jest fakt, że Maxi jest ze mną. Znajdujemy się razem w pomieszczeniu może dwa na dwa, słychać nasze oddechy, możemy się tak dokładnie sobie przyjrzeć. 
-Cholera.- Syknął Maxi.- Telefon mi padł. A twój? Działa?
-Emm...- Zacisnęłam lekko wargi.- Ja nie mam przy sobie telefonu. 
-Że co?! Nie wzięłaś komórki?! Cami! 
Nie mogłam słuchać tego jak on na mnie krzyczy, skąd mogłam wiedzieć, że utkniemy razem w windzie. To przecież nie moja wina... Usiadłam pod jedną ze ścian i schowałam swoją głowę w kolana, próbując nie wybuchnąć płaczem. Czułam na sobie wzrok chłopaka i czułem też, że dręczą go wyrzuty sumienia. Tak musiało być, bo za chwilę usiadł obok mnie i otulił mnie swoim ramieniem.
-Hej.. Przepraszam, nie chciałem..- Przycisnął mnie trochę mocniej całując mnie w czoło.
Podniosłam wzrok, by móc spojrzeć mu w oczy. Malował się w nich smutek i żal. Bolało mnie to, że cierpiał z mojego powodu, albo może i nie.. Nie wiem już sama co mam teraz myśleć. Jedyne czego teraz chciałam to żeby był przy mnie i nie opuścił mnie. Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, a po moim policzku popłynęła łza, która za chwilę kapnęła na jego spodnie rozpryskując się na wszystkie strony.

Ludmiła
-To wszystko Twoja wina Naty!- Krzyczałam na moją byłą przyjaciółkę tak głośno jak jeszcze na nikogo.- Musiałaś do niej iść i wszystko jej mówić?! Dlaczego to zrobiłaś?! 
-Dlaczego? Chcesz wiedzieć dlaczego? Bo jesteś jędzą! Widzisz tylko czubek swojego nosa i krzywdzisz innych!- Podniosła na mnie głos co mi się nie spodobało.
-Jak mnie nazwałaś?- Spytałam z ironią.
-JĘDZA. JESTEŚ JĘDZĄ. PRZELITEROWAĆ CI?!
Poczułam jak w środku mnie robi się strasznie gorąco, zupełnie jakby ktoś rozpalił mi w żołądku ognisko. Wściekłość kapała ze mnie, a wzrok wydawał się jak wzrok mordercy. Przeszłam się w kółko po pokoju, by trochę opanować emocje. Ale to niewiele dało, nigdy w życiu nie byłam tak zła. Nie wytrzymałam. Podeszłam do niej i uderzyłam ją tak mocno, że upadła na ziemię. Dopiero po kilku sekundach od zrobienia tego dotarło do mnie jakie mogę mieć z tego problemy. 
-Przepraszam! Naty, przepraszam!- Chciałam do niej podejść, ale dziewczyna odpychała mnie z obrzydzeniem. Widziałam jak jej lewa część twarzy krwawi, boże. Co ja narobiłam! Teraz to już na pewno mnie stąd wywalą! Możliwe, że udałoby mi się to zataić, gdyby nie Andres, który właśnie w tym momencie wszedł do pokoju.
-Jezus Maria! Naty! Co Ci się stało?!- Uklęknął tuż obok niej, ocierając krew spływającą po jej policzku. Dziewczyna załkała wskazując palcem na mnie. Chłopak odwrócił się i wydawał się tak zdenerwowany, że bałam się, żeby nie zrobił ze mną tego samego co ja zrobiłam z Natą. 
-Dzwoń na pogotowie! No na co czekasz?!- Wydobył z siebie przeraźliwy ryk. 
Teraz to ja poczułam łzy spływające po moich policzkach, drżącymi rękami sięgnęłam po komórkę i wystukałam numer. Po może pięciu sekundach odezwała się miła pani, łkając wytłumaczyłam jej o co chodzi, a ona odpowiedziała, że za chwilę ktoś powinien się zjawić. 
-Zostańcie tu. Idę po Pablo.- Rzucił Andres w moją stronę, wybiegając na korytarz.
Tak, właśnie tego jeszcze mi brakowało. Pabla. Przecież on mnie chyba zabije! 


No to proszę państwa mamy nowy rozdział! ;) Ha, podziękować możecie temu oto teledyskowi : 
Bo gdy sobie Go tak oglądałam humorek mi wrócił i wena jakoś wróciła ;o W przeciwnym razie nie wiem, czy dziś coś bym tu dodała :<< No i postanowiłam dalej pisać, skoro to lubię to czemu mam tego nie robić. Nie ważne, czy to co piszę jest beznadziejne, czy dobre. Lubię to będę to robić! 
Może jakieś specjalne prośby macie co do opowiadania? :) Tak wiem... Mam nie rozdzielać Leonetty, bo skończę na cmentarzu XD a coś poza tym? 

piątek, 12 kwietnia 2013

NOO HEEEJ

Przepraszam, że nadal nie ma rozdziału, ale na sto procent pojawi się on jutro :) Dzisiaj jeszcze troszku zabiegana byłam... Wgl nie wiem czy dalej prowadzić tego bloga... Zostać przy pisaniu opowiadania, czy zrobić po prostu takiego normalnego bloga o Violetcie? :o Ja już nic nie wiem :<<<


http://ask.fm/treleemoreele założyłam sobie aska, haha, jaka ja szybka c'nie :O XD
http://beeealright.blogspot.com/

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział XVI

No cześć Wam ;) Jak tam weekend minął? Mi zdecydowanie za SZYBKO, OG GOD WHY już poniedziałek :< Zakręcona dzisiaj jestem i rozkojarzona, ale chyba rozdziału nie schrzanie ^^

Ludmiła
-No Violetto, co tak zmarniałaś?- Mój cwaniacki uśmiech nie schodził z twarzy. Dobrze się czułam z tym, że być może już za parę chwil wszystko wróci do normy i będziemy znowu zgraną ekipą. Tylko ja, Leon, Andres i... Ta zdradziecka Nata, która prędzej czy później będzie błagać o wybaczenie. Zastanowię się, czy je dostanie, ale teraz zajmę się Leonem. 
-Och już rozumiem...- Zaśmiała się nagle brunetka.- Naty ostrzegała mnie przed tobą Ludmiła, zresztą Leonowi też zdążyła coś pisnąć, więc...- Uniosła barki do góry, by za chwilę je opuścić.- Daruj sobie, bo nikt Ci w nic nie uwierzy.
Ociekała przeze złość, mój były chłopak patrzył na mnie jak na wariatkę z pogardliwym spojrzeniem jakby chciał się mnie pozbyć raz na całe życie. 
-Ludmiła. Jesteś wredna, wynoś się.- Wskazał swoim palcem na drzwi.- No już! Przeliterować Ci?! A ty?- Spojrzał na Andresa.- Nie chcę Cię znać, jesteście wszyscy obłudni i fałszywi. 
Dobra, postanowiłam tym razem się wycofać, ale niedługo znów wrócę do akcji. Jeszcze wszyscy pożałują tego jak mnie traktują, chyba nie wiedzą z kim zadarli! Odwróciłam się na pięcie, Andres za mną i oboje mocno trzasnęliśmy drzwiami. 

Violetta
Leon wydawał się naprawdę bardzo zły, a zarazem smutny. Nie widziałam Go jeszcze takiego, też mi było źle z tym, że Ludmiła chciała wszystko zniszczyć i to tak szybko. Nie pozwała nikomu być szczęśliwym, chociaż przez chwilę. Jeżeli czegoś chciała to musiała to dostać i to natychmiast bo w przeciwnym razie zachowywała się jak małe rozwydrzone dziecko.
-Leon..- Chwyciłam jego dłoń.- Wyluzuj już... Nic się nie stało. 
Nie odpowiadał, miałam złe przeczucia, normalnie już by mnie przytulił i powiedział, że wszystko gra. 
-Przepraszam.- Wstał z łóżka i skierował się w stronę drzwi.
-Hej! Gdzie idziesz?- Teraz przestraszyłam się nie na marne.
-Muszę przemyśleć parę spraw, ciał.
I w tej chwili zniknął mi z oczu zostawiając mnie samą, samą z moimi myślami, które krążyły po mojej głowie. Bałam się, że przyjął do siebie to co mówiła Ludmiła, że coś ukrywam. A z drugiej strony? Źle mi było z tym, że mój własny chłopak nie do końca mi ufa...

Cami
-Wciąż mam w głowie gratulacje Pabla, niesamowite, że tak świetnie nam poszło nie?
-No, ja sam w to nie wierzę! Ale bez Ciebie by mi nie wyszło.- Przytulił mnie delikatnie i ugryzł kawałeczek swojego gofra. 
Zaśmiałam się pod nosem, spoglądając ukradkiem na pryskającą fontannę, jednak moją uwagę bardziej przykuła wieża Eiffla stojąca nieopodal. 
-Podoba Ci się ona, co?- Spytał Maxi, który najwyraźniej zauważył, że co chwila tam patrzę.
-Taaak.- Przeciągnęłam.- Zawsze chciałam tam wejść.- Westchnęłam cicho.
-To na co czekasz? Chodź!- Pociągnął mnie za rękę, wkładając ostatni kawałek gofra do buzi.
Wow, tego się nie spodziewałam. Maxi zabierze mnie na wieżę Eiffla? Co lepszego mogło mnie tu spotkać? 
Za moment byliśmy już pod budowlą. 
-Chcesz wejść schodami czy wjechać windą? 
-Przed chwilą zdaliśmy egzamin, a Ty chcesz mnie ciągnąć tymi schodami? Oczywiście, że chcę windą! 
Maxi zaśmiał się cicho i szliśmy w kierunku mojej ukochanej windy. 
-Okej, to klikamy ostanie piętro.- Kliknął srebrny guziczek. 
Coś zatrzęsło, coś uderzyło i nagle stanęliśmy. Tak, właśnie. Winda się zacięła! Zostaliśmy uwięzieni gdzieś w połowie pięter, to było straszne!
-Maxi! Maxi, boję się!- Zaczęłam nerwowo obgryzać paznokcie.
-Cami spokojnie..- Złapał mnie za rękę.- Przecież tu jestem. 

Tomas 
Francesca ostatnio była jakoś na mnie zła, wiedziałem, że tyczyło się to tego mojego lekkiego lenistwa i nic nie robienia, ale są wakacje. Co mam robić? Wiem, że przyjechaliśmy się tu uczyć,.ale jak tu się skupić, gdy na dworze słońce jasno świeci i aż się prosi by położyć się na hamaku, a za moment ta chwila sama zamienia się w długie godziny. Taki już byłem, co poradzę. W pewnym momencie do pokoju weszła właśnie moja mała duszyczka. 
-Hej.- Uśmiechnąłem się do niej, a ona przeszła obok mnie obojętnie nie zwracając na mnie uwagi.- Fran.. O co chodzi? 
Wzruszyła ramionami co miało chyba znaczyć najbardziej wkurzające słowo na świecie "nic". Musieliśmy sobie wszystko wyjaśnić, teraz, natychmiast. Chciałem mieć wszystko czarne na białym.
-Dobra, pogadajmy.- Podszedłem do niej i ukucnąłem.- Słucham, co się dzieje?
-Chodzi o Ciebie Tomas!- Krzyknęła, ale nie tak głośno bym odskoczył.- Niczym się nie przejmujesz, liczy się dla Ciebie tylko odpoczynek! 
-Ale bzdury!- Machnąłem na prawo ręką, marszcząc lekko brwi.- Oczywiście, że nie tylko to się dla mnie liczy.
-Tak? To co jeszcze? Po co tu przyjechałeś Tomas?
-No... Uczyć się tak?
-Hmm.. A zrobiłeś coś na zajęcia odkąd tu jesteśmy? Nie! Siedzisz tylko albo przed telewizorem, albo na naszym mini tarasem i co? I masz wszystko gdzieś.- Widziałem jak się denerwuje.
-Są wakacje Fran, one chyba też do czegoś zobowiązują. Poza tym przyjechałem tu też po to by zająć się nami, dać nam szansę, spędzać z Tobą czas.
W jej oczach pojawiły się małe iskierki, które za moment zniknęły.
-Ale ja nic już od Ciebie nie chcę Tomas, to się nie uda, cześć.- Wstała, otworzyła drzwi i wyszła, a ja? Czułem tylko jak ktoś wbija mi nóż w plecy.


Wrr, pisałam to i ktoś mnie wkurzył! Zawsze ktoś przeszkodzi -.- !  

 
Podoba mi się ten gif ^^

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział XV

Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ciężki dzień ._. A dziś jestem strasznie niewyspana, do 2 w nocy czytałam Dangera od samiutkiego początku, każdy się tak zachwalał więc przeczytałam i się na maksa wkręciłam, chcę takiego chłopaka kurde, no tylko żeby nie zabijał ludzi XD Ale okej do rzeczy, czekacie zapewne na nowy rozdział, a ja się rozgaduję ;o

Leon
-Mogę wejść?- Uchyliłem lekko drzwi, widząc przez nie Violę opierającą się na stoliczku nocnym. 
-Jasne, wejdź.- Uśmiechnęła się promiennie, wskazując swoją dłonią, bym wszedł. 
Podszedłem do Niej i ukucnąłem tak, żeby być na równi z Jej oczami.
-Hej, wszystko okej?- Złapałem ją za rękę nerwowo przełykając ślinę.
-Tak, wszystko dobrze..- Odparła uśmiechając się sztucznie, ale nie dałem się zmylić.
Wstała z miejsca i oparła się o ścianę, siadając na swoim łóżku.
-Violetto..- Zacząłem.- Mam prawo wiedzieć, czyż nie?- Znów podszedłem do Niej tym razem siadając obok i otulając Ją swoim ramieniem. 
Po chwili dziewczyna wtuliła się we mnie głęboko wzdychając. 
-Po prostu..- Wyprostowała się i popatrzyła mi w oczy.
Dałem Jej tylko znak, by kontynuowała. 
-Chodzi o tatę.- Wzruszyła ramionami.- Wiem, że już wyjechał, ale...- Jej usta ułożyły się w smutną minę.- Boję się Leon.- Jej oczy zaszkliły się przez kropelki łez, które już miały spłynąć po Jej policzkach, kiedy nagle się powstrzymała.
-Czego?- Spytałem wyraźnie zaskoczony.
-Że to wszystko minie..- Znów spojrzała na mnie swoim smutnym spojrzeniem.- Że odejdziesz, tak po prostu. Wiesz, że tego nie zniosę. 
Zdrętwiałem, jak ona mogła pomyśleć, że chcę Ją zostawić, przez ostatnie tygodnie tutaj walczyłem o to by z Nią być, a ona ma takie okropne podejrzenia.
-Skarbie..- Przejechałem jej dłonią po zimnym policzku.- Nawet tak nie myśl, okej?
Kiwnęła niepewnie głową, wierząc w moje słowa.
-Kocham Cię.- Przycisnąłem swoje usta do jej, obdarowując ją pocałunkiem.
-Ja Ciebie też.- Uśmiechnęła się niewinnie, opierając swoje czoło o moje.

Ludmiła
-Okej Andres, naprawdę wielkie dzięki, że pomożesz mi z tą małą upierdliwą...- Nie dokończyłam, próbując zachować w środku swoją złość.
-Spoko, też chcę odzyskać Leona.- Uśmiechnęłam się lekko, zaciskając zęby.
Plan Andresa był doskonały, chętnie rzuciłabym mu się na szyję, ale jednak coś mnie powstrzymywało.
-Cześć.- Rzuciła Naty, wchodząca do pokoju jak gdyby nigdy nic.
Zdradziła Nas, a teraz jeszcze tu przychodziła? Dobra okej, to nadal był JEJ pokój, ale mogła sobie darować przychodzenie tu w dzień. 
-Po co przylazłaś?- Warknęłam przez zaciśnięte zęby.
-Co Cię to obchodzi?- Odpyskowała, pakując coś do swojej torby.
-Och, wychodzisz?- Zakpiłam głupio się uśmiechając.
-Nie martw się, niedługo wrócę.- Posłała mi wrednego całuska.
-Ysz...- Opadłam cała roztrzęsiona na łóżku.- Czy ona nie może zniknąć?- Wyrzuciłam ręce w powietrze, spoglądając ukradkiem na Andresa.
-Wróci.- Parsknął.- Nie wie co robi, zawsze tak było.- Poklepał mnie po ramieniu jak starego kumpla.
-Nie mogę już dłużej czekać!- Wyprostowałam się szybko wstając.
-Na co?- Zdziwił się mój wspólnik, jeśli tak mogłam go w tej chwili nazwać. 
-Idziemy to zrobić teraz! Nie wytrzymam już...- Wypuściłam powietrze z ust, nie wiedząc nawet, że wstrzymałam oddech.
Andres uśmiechnął się łobuzersko, wiedząc o czym myślę.

Cami
-Maxi wyluzuj!- Klepnąłem go w plecy.- Dobrze nam pójdzie, nie denerwuj się.
Tak, cała ja. Potrafiłam pocieszać kogoś, a sama byłam strasznie zestresowana, bo za chwilę mieliśmy pokazać swój projekt Pablo. Chyba jedynie nasza dwójka wydawała się być zaangażowana w muzykę odkąd tu przyjechaliśmy. 
-Gotowi?- Pablo wyrwał nas z naszego dumania swoim głośnym głosem, dając znam żebyśmy zaczynali.
Weszłam na środek sceny, moim zadanie było zaśpiewanie zaledwie tylko dwuminutowej piosenki. Maxi akompaniował, wzięłam głęboki wdech i rzuciłam spojrzenie mojemu koledze mówiące "Dawaj!". Tak też zrobił, z głośników wydobyła się muzyka, odczekałam chwilę, w której ja wchodzę i zaczęłam. Z moich ust wyleciały pierwsze słowa piosenki: http://www.youtube.com/watch?v=LEdoBUB80gg.
Kiedy skończyłam byłam tak strasznie ciekawa jak mi poszło, że nie usłyszałam nawet oklasków, które mi sprzedali.
-To było... Genialne!- Krzyknął Pablo wciąż klaszcząc w swoje dłonie.- Na sto procent zaliczyliście to zadanie, gratuluję!- Uścisnął nam oboju dłonie, uśmiechając się. 
Wyleciałam z sali jak poparzona, skacząc i piszcząc z radości, za mną tuż mój przyjaciel.
-Maxi!- Bez chwili zastanowienia podbiegłam do Niego i rzuciłam mu się na szyję, nie ukrywając swojej radości. Myślała, że chłopak się speszy, ale nic z tych rzeczy. Tym razem poczułam się tak bezpiecznie w Jego ramionach, on objął mnie swymi rękami przytulając mnie mocno. W moim brzuchu motylki szalały, w końcu dostały to co chciały. 
-Może pójdziemy do uczcić?- Spytał Maxi z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
-Pewnie, chodź!- Złapałam Go za rękę, zmierzając ku drzwi wyjściowych. 

Violetta
-Leon.. Przestań..- Zaśmiałam się cicho kiedy Leon delikatnie przesuwał ręką po moim brzuchu, gilgocząc mnie przy tym co sprawiało, że wybuchałam śmiechem co pięć sekund.
-Przepraszam.- Musnął moje usta, uśmiechając się niewinnie.- Chcę po prostu spędzać z Tobą każdą możliwą chwilę i...
-Iii?- Spojrzałam na Niego, wplątując ręce w Jego włosy.
-I chcę żebyś czuła się przy mnie dobrze, jako moja dziewczyna.. Wiesz o czym mówię.- Patrzył na mnie ze skupieniem.
Uśmiechnęłam się lekko, nie wiedząc zbytnio co odpowiedzieć. 
-Wiesz, czy nie wiesz?- Przybliżył się do mnie, kładąc swoje ręce powyżej moich bioder.
Znów tylko uśmiechnęłam się, nie odpowiadając.
-Nie słyszałem.- Zaśmiał się, po czym ponownie zaczął mnie gilgotać co wywołało u mnie szybką odpowiedź "wiem".
W końcu przestał, ale ja nadal się śmiałam. Czułam się przy nim tym kim naprawdę jestem, nie ukrywałam się, lubiłam patrzeć na Jego błyszczące oczy i zaczerwienione policzki. Tak jakby to stawało się częścią mojego dnia, zdecydowanie najlepszą częścią mojego dnia. 
-Co?- Spytałam, kiedy zauważyłam, że przygląda mi się z uwagą.
-Chodź tu.- Skinął palcem, oblizując usta. 
Już chciałam się zaśmiać, ale nie zdążyłam. Jednym ruchem ręki przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze usta dzieliły jedynie milimetry. Czułam jego dłonie wplątujące się w moje włosy, nie chciałam tego przerywać i obiecuję, że jeśli teraz wszedłby ktoś do pokoju to odstrzeliłabym mu głowę! W końcu nasze usta złączyły się, a nasz niewinny całus przerodził się w czuły i namiętny pocałunek. Trwało to kilka minut, jego wargi były takie delikatne i czułe, mogłoby przez całe życie spoczywać na moich. I nagle co? Bum. Usłyszałam tylko kopnięcie i kiedy zdążyłam się oderwać od Leona zauważyłam tylko Andresa i Ludmiłę stojących obok, byłam pewna, że ich wizyta nie szykowała niczego dobrego.
-Koniec tej zabawy.- Ludmiła się chciwie uśmiechnęła, patrząc na mnie wzrokiem mordercy.- Może powiesz w końcu swojemu chłopakowi to, co przed nim ukrywasz?- Założyłam rękę na rękę i przerzuciła ciężar swojego ciała na lewą stronę, Andres przybrał podobną pozę. 

 NO TO PA! :D 

+ Dodałam naszego Leonka jako bohatera w moim drugim opowiadaniu XDD Znajdziecie Go w zakładce "Bohaterowie" :P 
http://dremofbieber.blogspot.com/




piątek, 5 kwietnia 2013

;))

No to tak, zdjęciem miesiąca zostaje... 

A jeśli chodzi o nowy rozdział - prawdopodobnie pojawi się on jutro ;) Dziś pisałam notkę na drugiego bloga i nie mam siły pisać tu, o tej porze nic już nie wymyślę ;< 

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział XIV

Hej! :D
----------------- xd

Leon
-To.. Ja może już pójdę.- Szepnąłem Violi do ucha i miałem zamiar szybko stamtąd odejść, by nie narażać się jej ojcu. 
-Chwila, chwila! Panie ładny.- Pan German zawołał mnie, gdy zauważył, że próbuję się zmyć.
Spuściłem głowę i niepewnym krokiem podszedłem do niego. Podniosłem wzrok i spytałem grzecznym tonem o co chodzi. Serce waliło mi jak szalone, jej ojciec bywał dziwny i nie wiedziałem co za chwilę się może zdarzyć. Moje obawy jednak nie zdały się, wszystko poszło zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałem. 
-Jeśli się dowiem, że Ją skrzywdziłeś to będziesz miał ze mną do czynienia, jasne?- German spojrzał na mnie groźnym wzrokiem.
-Oczywiście.- Odpowiedziałem zdecydowanie, po czym przytuliłem Violę i ucałowałem ją w czoło.
-Co? Ale tak bez żadnych kazań?- Moja dziewczyna patrzyła na tatę z ogromnym zdziwieniem.- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim tatą?!- Zaśmiała się, rzucając mu się w ramiona.
W tym momencie dostrzegłem jak bardzo są dla siebie ważni, że skoczyliby za sobą w ogień. Ojciec był dla Violi bardzo bliską osobą, oddała by za niego życie. Chciałem stać się dla niej taki właśnie jak pan German. Miałem nadzieję, że mi się uda.

Angie
-Halo? Pablo, jesteś tu?- Uchyliłam drzwi od gabinetu, zaglądając do środka.
-Angie!- Krzyknął mój przyjaciel, gdy mnie zobaczył.
Ja nie byłam tak szczęśliwa jak on. Zawiódł mnie i to poważnie. Kiedy chciał do mnie podejść i mnie przytulić odepchnęłam Go.
-Pablo. Obiecałeś, że nie pozwolisz mu tu przyjechać!- Wbiłam mu palec w klatkę piersiową, nie ukrywając zirytowania.
-Ale Angie.. Możesz mi powiedzieć co takiego złego jest w jego.. W waszych odwiedzinach tu?
Pokręciłam się nerwowo w kółko.
-Wszystko!- Krzyknęłam.- On.. On zaraz coś wymyśli, zabierze ją stąd i będzie musiała z nim wracać! Zobaczysz!- Machnęłam ręką jakbym odganiała muchę.
-Angie! Uspokój się! Nie uważasz, że trochę dramatyzujesz? Poza tym...- Zaczął z lekką kpiną.- To przecież teraz twój chłopak, porozmawiaj z nim.
-Ach więc o to chodzi? Jesteś zazdrosny tak?- Spytałam zażenowana. 
-Ja?! Zazdrosny?! Ale sobie wymyśliłaś niezłą bajeczkę.- Widziałam, że unika mojego wzroku.
-Pablo...- Usiadłam na biurku tuż obok niego.- Chcesz może mi coś powiedzieć? 

Naty
Pół dnia główkowałam jeszcze komu pomóc. W końcu podjęłam decyzję, zależy mi na szczęściu osób, które tego potrzebują. Ci, którzy mogą je mieć od pstryknięcia palcem mogą pewne sprawy sobie podarować. Postanowiłam więc, że pomogę Violetcie. Okej, nie zawsze jakoś szczególnie się lubiłyśmy, ale... W tej sytuacji nie mam wyjścia. Ludmiła zachowuje się jak małpa. Jest egoistyczna, myśli tylko o sobie i ma gdzieś szczęście innych! Znów nie potrzebnie o niej myślę, bo zawsze myślami ją wywołuje.
-Nata. Dlaczego mnie unikasz?- Spytała poirytowana Ludmi.
-Bo jesteś małpą.- Założyłam rękę na rękę, patrząc prosto na nią.
-Że.. Co?-Kiwnęła nerwowo głową, udając, że się przesłyszała.
-To co słyszysz, a teraz wybacz... Idę coś załatwić.- Otworzyłam drzwi od pokoju i wyszłam na korytarz.
Przeszłam parę schodków i zaczęłam rozglądać się za Violą. 
-Violetto!- Krzyknęłam, kiedy w końcu ją zobaczyłam. 
Dziewczyna wydawała się speszona i zaskoczona, pewnie zastanawiała się co chcę jej powiedzieć. 
-Taaak?- Podeszła do mnie, uśmiechając się lekko.
-Muszę Ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego!- Wydusiłam z siebie.
Spojrzała na mnie i kazała mówić.
-Ludmiła... Ona... Chce Was rozdzielić, ja chcę Cię tylko ostrzec, a teraz przepraszam.. Muszę iść!- I udałam się w stronę drzwi wyjściowych.
Super. Właśnie zdradziłam najlepszą przyjaciółkę.

Francesca
-Oo Cami daj spokój, na pewno się ułoży.- Poklepałam przyjaciółkę po plecach, sącząc powoli mój soczek.
-No tak, ale... Ja mam wrażenie, że on nie chce mnie znać, a z drugiej strony.. Przynosi mi kwiaty? Fran, ja tego nie rozumiem..- Cami spuściła głowę w dół i wyglądała jakby obserwowała dywan.
-A nie wpadłaś na to, że może on też coś do ciebie czuje? 
Podniosła się i spojrzała na mnie ze skwaszoną miną.
-Serio? Tak myślisz?
-No nie wiem... Chcesz to mogę z nim pogadać.- Odpowiedziałam, oferując Jej pomoc. Chciałam, by złapała od życia trochę szczęścia. 
-Okej, dziękuję.- Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie po przyjacielsku.- A co u Ciebie i Tomasa?
Speszyłam się, nie chciałam zbytnio o nim rozmawiać, niby działał mi na nerwy, a niby mi na nim zależało. Byłam między młotem a kowadłem. 
-No wiesz... Chyba dobrze.- Rzuciłam szybko.
Przyjaciółka nie pozwoliła sobie mydlić oczu i kazała mi wszystko wyjaśnić. Tak też zrobiłam, odpowiedziałam jej co czuję i spytałam o radę.
-Fran, wiesz, że nie jestem dobra w te klocki..- Westchnęła.- Ale.. Pogadaj z Nim i tyle.- Wzruszyła ramionami.- Wyjaśnij mu co czujesz w danym momencie i będzie po sprawie. 
Uśmiechnęłam się sztucznie, nie dając jej do zrozumienia jak strasznie rozdziera mnie od środka. Sama miała kłopoty miłosne, po co miałam ją zamartwiać jeszcze swoimi!

Andres
-Ludmiła!- Krzyknąłem, gdy zauważyłem dziewczynę przechadzającą się po korytarzu.
-Och.. Czego znowu chcesz?- Parsknęła na mój widok.
Mhm.. Miłe przywitanie, a ja mam zamiar jej pomóc. Pewnie zmieni nastawienie do mnie kiedy wszystko jej opowiem.
-Słyszałem, że chcesz rozdzielić Leona i Violettą.- Zacząłem swoją wymowę.
Spojrzała na mnie krzywo, jakby nie wiedziała o czym mówię.
-Może..- W jej głosie wyczułem zmieszanie.- Sama już nie wiem, czy dobrze robię.
-Jasne, że dobrze! Leon zapomniał z kim trzyma sztabę i zadaje się z innymi! To nie w porządku zostawiać przyjaciół!- Krzyknąłem zdenerwowany.
-Okej.- Powiedziała.- Ale co Ty ode mnie chcesz? 
-Bo... Ja coś wiem, możemy wykorzystać to przeciwko Violetcie. - Uśmiechnąłem się łobuzersko.
W oczach dziewczyny zapaliły się małe iskierki, a uśmiech ustawił od ucha do ucha. Teraz już wiedziałem, że chętnie będzie ze mną współpracować. 

I jak? :> Ja tam nie wiem, Wy oceńcie xDD + Robimy finał naszego zdjęcia miesiąca! :D

1.  
Violetta :3
2. 
Mercedes,Martina y Lodovica
 
Magiczne trio XDD

No to głosujcie ;* ! Buziaki <3

wtorek, 2 kwietnia 2013

Zabawa :D

Siemanko ;* Nudzi mi się, a weny brak na nowy rozdział jak na dziś, więc robię głosowanie na zdjęcie miesiąca jako, że kwiecień dopiero się zaczął :D Myślę, że będziecie głosować z pięciu zdjęć, po co więcej.. :<

1.  
Martina Stoessel ;)
2.  
Alba Rico *.*
3.  
Mercedes Lambre ;)
4.  
Lodovica Comello ;)
5. 
Mercedes,Martina y Lodovica
 
Mercedes Lambre, Martina Stoessel i Lodovica Comello ;)

Wybiorę 2 zdjęcie, które będą miały najwięcej głosów i potem zrobimy finał, to głosujemy! :*

Rozdział XIII



Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale wiecie.. Wszyscy się do nas zjeżdżają przez te święta ;/// 

Violetta
-Tatusiu, ale co Ty tu robisz?!- Krzyknęłam, przytulając Go z całych swoich sił.
-Stęskniliśmy się za Tobą.
-Jak to... Wy? To jest ktoś jeszcze?- Oderwałam się od niego, pytając ze zdziwieniem.
I w tym momencie z czarnego samochodu wysiadła Olga i Ramallo. 
-OLGA!!!- Rzuciłam jej się na szyję.
-Ooo moja kruszynko!- Kobieta ścisnęła mnie tak, że prawie straciłam oddech.
Postanowiłam więc zaprosić ich wszystkich do środka, usiąść, porozmawiać.
Kiedy wchodziliśmy do środka podbiegł do mnie Leon. 
-Violetto!- Przytulił mnie mocno.- Tęskniłem za Tobą.- Uśmiechnął się i pocałował mnie czule.
-Chwila! Chwila! Co tu się dzieje?- Krzyknął zdenerwowany tata.
Spojrzeliśmy na siebie z Leonem ze zdrętwiałymi minami, przez to wszystko zapomniałam opowiedzieć rodzinie co się tu działo kiedy ich nie było.
-No... Tato... Leon to mój chłopak.- Rzuciłam szybko, bojąc się Jego reakcji.
-CO?!- Po tych słowach miałam ochotę stamtąd uciec, po co on tu w ogóle przyjeżdżał! 
Camila
Siedziałam w pobliskim ogródku wsłuchując się w śpiew ptaków. Dużo też myślałam. O czym? To oczywiste, o Maxim. Przez parę poprzednich dni miałam wrażenie, że oddaliliśmy się od siebie, jakby nie chciał już tak bardzo się ze mną przyjaźnić, ale pewnie to tylko moja wyobraźnia. Nie chciałam Go stracić mimo wszystko, czy przyjaciel, czy chłopak. Nie ważne. Zawsze będzie naszym przezabawnym Maxim.
-Hej Cami!- O wilku mowa, przez drzwi frontowe wszedł do mnie właśnie Maxi.- To dla Ciebie.- Uśmiechnął się i podał mi żółtego tulipana.
-Jejciu Maxi.. Dzięki. Ale.. Z jakiej to okazji?
Wzruszył ramionami jakby sam nie wiedział. Ale tak było, odpowiedział mi, że tak po prostu, jestem dziewczyną, a dziewczyną trzeba dawać prezenty. Dopiero co myślałam sobie, że się ode mnie oddala, a teraz wręcza mi kwiatki. Ja naprawdę nie rozumiem chłopaków! 
-Chciałem pogadać.- Rzucił nagle.
-Oooo?- Przeciągnęłam, spoglądając na Niego ukradkiem.
-O nas.- Złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
Naty
Nie rozumiałam Ludmiły. Najpierw chodzi z Leonem, potem rzuca go dla Tomasa. A teraz znowu Leon? Ta dziewczyna ma naprawdę duże huśtawki nastroju. Rzeczywiście "kobieta zmienną jest", ale nie takim kosztem... Leon jest teraz szczęśliwy z Violettą. A Ludmiła tak po prostu chce Go sobie "wziąć". Według mnie powinna brać lekcje jakiś dobrych manier czy coś w tym rodzaju. Nie mogłam pozwolić na to, by rozdzieliła dwie naprawdę kochające się osoby. Z jednej strony to była moja przyjaciółka, powinnam ją wspierać, pomagać... Ale z drugiej żal mi było Violi, dopiero co znalazła sobie chłopaka, i już tak szybko ma go stracić? Musiałam porządnie przemyśleć to komu pomóc.
-Ludmiła? Czy Violetta?- Kręciłam się niecierpliwie po korytarzu.- Nata myśl!- Uderzyłam się w czoło.
-Dobrze się czujesz?- Andres stanął na przeciwko mnie dziwiąc się co robię.
-Tak! Idź już sobie, no sio!- Machnęłam ręką, wyganiając Go.
Usiadłam pod ścianą, chowając głowę w nogach.
-Co robić, co robić...- Miałam wrażenie, że moja głowa za chwilę pęknie od tych wszystkich myśli.
-Nata! Dlaczego uciekasz przede mną?!- Głos Ludmiły obudził mnie z moich przemyśleń.
Nie byłam gotowa jeszcze z nią porozmawiać, wstałam nie patrząc na nią i jak najszybciej potrafiłam pobiegłam w dół, szukając jakiegoś cichego miejsca.
Andres
Nata jakoś dziwnie się zachowywała. Okej, nie będę kłamał. Podsłuchiwałem Ją. Chce pomóc Violetcie? To wydawało się co najmniej dziwne, przecież zawsze trzymała sztabę ze swoją kumpelą Ludmisią. Która podobno chce zniszczyć związek Violetty z Leonem. Tym razem popierałem jej plan, bo wiem, że prędzej czy później Leon sam ją zostawi. Dlaczego? Bo dowie się dosyć ciekawej rzeczy z jej życia, o której mu nie wspomniała. Wiem, że to nie będzie dla niego miłe, zostawi ją. Na bank. Wtedy Ludmiła będzie mogła wykorzystać sytuacje, będzie mogła Go pocieszyć, on przypomni sobie chwile kiedy byli razem i... Bum! Wszystko wróci do normy, on z Ludmiłą, a ja będę miał szansę znów poflirtować z Natą! Jak za starych dobrych czasów. Niestety odkąd Violetta pojawiła się w studiu Leon oddalił się od nas wszystkich, zaczął spędzać z nią więcej czasu, a my odeszliśmy na bok. Nie rozmawiamy już tyle co kiedyś. To może wydać się dziwne, bo jestem chłopakiem, ale... To boli. Boli kiedy najlepszy kumpel odsuwa się od Ciebie tylko dlatego, że się zakochał. Miałem zamiar odzyskać naszą przyjaźń. W jaki sposób? Przyłączę się do planu Ludmiły, ale... Wykorzystamy jeszcze tą pewną informację, o której wiem tylko ja.


Pozdrawiam, cześć! :* http://dremofbieber.blogspot.com/

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

HEEEEEEEJ :D

http://dremofbieber.blogspot.com/

musiałam was tutaj też wypisać, bo skąd ja wezmę teraz tyle blogów?! o.O a nie wiedziałam co z tym zrobić, więc no XD aaa, i nowy rozdział pojawi się jeszcze dziś, ale trochę później :D

The Versatile Blog

Dziękuję Zuzi M. za nominację do konkursu "The Versatile Blog", buziak ^^ <3 [LINK]

Każdy nominowany bloger powinien:
-podziękować za nominację na jego blogu,
-pokazać nagrodę The Versatile Blogger,
-ujawnić siedem faktów o sobie,
-nominować dziesięć blogów, które jego zdaniem na to zasługują,
-poinformować osoby piszące nominowane przez siebie blogi.

Moje nominacje:
-http://story-violetta.blogspot.com// Aleksandra Anduła
-http://violetta-serial.blogspot.com/ / Nina
-http://zycievioletty.blogspot.com/ /Violetta ♥
-http://violetta-story.blogspot.com/ / Zuzia M.
-http://violetta-leon-world.blogspot.com/ / Ms. Hope
-http://violetta-opowiadanie.blogspot.com/ / `~ Martusia
-Lady. Cuks,
- Fanka Auslly,
-Paulina ♥
- Ala S.

Wiem, że niektórzy już byliście nominowani gdzie indziej, ale ja nie miałam kogo tu wypisać, więc no cóż, trudno :D

Siedem faktów o mnie:
-Nienawidzę rapu xd
-Uwielbiam żelki Haribo, mniam <3
-NIE ZNOSZĘ MATMY CHEMII I FIZYKI!!
-Jestem Belieber od 4 lat :D
-Mam tylko jedną najlepszą przyjaciółkę
-Mam młodsze rodzeństwo-brata i siostrę :<
-Uwielbiam pisać różnego typu opowiadania, oprócz tych na język polski :P